search
REKLAMA
Recenzje

SKRZYDŁA. 90 lat od premiery pierwszego laureata Oscara

Mariusz Czernic

16 maja 2017

REKLAMA

19 maja 1927 zaprezentowano w Teksasie dramat wojenny Williama Wellmana pod tytułem Skrzydła. Film zapisał się w historii kina jako laureat pierwszego Oscara w kategorii najlepszy film. Ceremonia odbyła się 16 maja 1929 i trwała zaledwie piętnaście minut. Zapoczątkowała jednak trwającą do dziś tradycję corocznego nagradzania ponadprzeciętnych obrazów filmowych. Zapomina się przy tym, że wówczas nagrodzono dwa filmy nieme w kategorii najlepszy film – drugim był Wschód słońca (1927) niemieckiego reżysera Friedricha Wilhelma Murnaua. Skrzydła to film zrealizowany przez prawdziwego awiatora, Williama A. Wellmana, który w czasie pierwszej wojny światowej służył we francuskich siłach powietrznych. Jako reżyser często zaś wracał do tematyki lotniczej, a jego ostatni film nosi wymowny tytuł Lafayette Escadrille (1958).

John M. Saunders, instruktor lotnictwa z czasów wielkiej wojny (a później mąż znanej z King Konga Fay Wray), napisał dla Wellmana prostą fabułę, w której wymieszał popularne wśród kinowych widzów tematy: niespełnionej miłości, męskiej rywalizacji przekształcającej się w przyjaźń oraz dramatycznej przygody kształtującej charakter. Na podstawie pomysłów Saundersa scenariusz napisali małżonkowie Hope Loring i Louis D. Lighton. Miłosne wyznania („On ma tylko moje zdjęcie, ty masz moje… serce”) mieszają się z młodzieńczym idealizmem. Zapisywanie się do armii pokazywane jest w taki sposób, jakby ci ludzie po prostu zmieniali szkołę. Dla beztroskich młodzieńców jest to kolejny krok do rozwoju.

Jack Powell i David Armstrong, mężczyźni pochodzący z różnych klas społecznych, stają przed najtrudniejszym wyzwaniem w swoim życiu. Wcześniej tylko bujali w obłokach, marzyli o lataniu, spoglądali w gwiazdy, teraz ich marzenie nabiera realnych kształtów. Nad chmurami, wśród ryku silników i przelatujących pocisków nie czują się jak bohaterowie, takimi staną się dopiero później. Świat z punktu widzenia pilota myśliwca nie wygląda zbyt ciekawie. Pilot jest uwięziony w kabinie jak w jakiejś klatce, nie ma swobody ruchów, nie wiadomo, z której strony zostanie zaatakowany. Nawet doświadczenie tu nie pomoże, jeśli zabraknie szczęścia. Lotnicy zdają sobie sprawę, że szczęście w tym fachu jest niezbędne, dlatego noszą amulety. Dość komicznie wygląda przy tym epizod Gary’ego Coopera, który jako kadet White mówi, że nie nosi amuletów, bo szczęście do każdego przyjdzie w stosownej chwili. I w następnej scenie rozbija się swoim samolotem.

W początkach dwudziestego stulecia nasz kontynent był beczką prochu. Wystarczyła iskra, by doszło do wybuchu wojny. Taką iskrą okazał się zamach na arcyksięcia Ferdynanda dokonany w Sarajewie w 1914 roku. Gdyby do niego nie doszło, historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Wojna okazała się przede wszystkim sprawdzianem dla lotnictwa, które na tak dużą skalę nie mogło się wykazać wcześniej. Film Williama Wellmana to hołd dla tych lotników, których skrzydła zwinęły się na zawsze. Dzięki pierwszej wojnie światowej Stany Zjednoczone (a także Rosja) stały się światową potęgą. Amerykanie przyłączyli się do walk w 1917 roku, a duży udział w zwycięstwie mieli odważni i świetnie wyszkoleni lotnicy.

Nie można powiedzieć, aby Skrzydła dobrze przetrwały próbę czasu, gdyż to kino z odległej epoki, na którym czas odcisnął bardzo wyraźne piętno. Sposób przedstawienia postaci, styl reżyserii, gra aktorska – to wszystko zestarzało się bezlitośnie. Ale jest jedna rzecz, która wciąż robi wrażenie i którą odbiera się dziś tak samo, jak dziewięćdziesiąt lat temu. Zdjęcia lotnicze i wyczyny pilotów – one miały być najważniejszą atrakcją w tamtych czasach i są nią również teraz. Nie udałby się ten film bez pomocy takich ludzi jak: Roy Pomeroy (twórca efektów inżynieryjnych), Harry Perry (kierownik ekipy zdjęciowej), piloci Frank Clarke, Dick Grace, Earl H. Robinson, Frank Tomick i inni. W charakterze operatorów kamery terminowali ludzie, którzy w następnych dekadach współtworzyli klasyczne kino hollywoodzkie (William H. Clothier, Russell Harlan, Ernest Laszlo, George Stevens).

Jak już wspomniałem we wstępie, William A. Wellman był nie tylko filmowcem, ale i awiatorem. W swoim filmie sportretował więc poniekąd siebie, swoje marzenia i zainteresowania. Rok po premierze Skrzydeł ukazał się jego kolejny film lotniczy Legion potępieńców (1928), w którym główną rolę zagrał Gary Cooper. Dla jednych to był już schyłek pewnej epoki, na horyzoncie pojawiły się bowiem filmy dźwiękowe. Skrzydła zainicjowały całą serię dźwiękowych dramatów lotniczych, zresztą wśród hollywoodzkich reżyserów Wellman nie był jedynym awiatorem. Lataniem pasjonowali się również Howard Hawks (Patrol bohaterów, 1930) i Howard Hughes (Aniołowie piekieł, 1930). Pierwszy samolot zbudowano w 1903 roku, więc lotnictwo jest niewiele młodsze od kina. Zarówno latanie, jak i ruchome obrazy budziły taką samą fascynację, bo mało kto wierzył w ich powodzenie.

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA