SIEDEM DNI. Klasyczny dramat o terroryzmie
Pod koniec czerwca 1976 roku grupa porywaczy związanych z Ludowym Frontem Wyzwolenia Palestyny oraz niemieckimi Komórkami Rewolucyjnymi uprowadziła samolot linii Air France relacji Tel Awiw-Paryż, następnie przetrzymując przez siedem kolejnych dni pasażerów – głównie Żydów oraz Francuzów – na terminalu w Entebbe w Ugandzie. W nocy z 3 na 4 lipca wojsko izraelskie przeprowadziło udaną, nazwaną później „operacją Jonatan” (od nazwiska poległego dowódcy komandosów), akcję uwolnienia zakładników. Te wydarzenia, stanowiące epizod burzliwych i do dziś niestety nierozwiązanych relacji izraelsko-palestyńskich, brazylijski reżyser José Padilha wykorzystał do stworzenia pokazywanych na tegorocznym Festiwalu Kamera Akcja Siedmiu dni.
Podobne wpisy
Siedem dni to fabularna rekonstrukcja tamtych wydarzeń, łącząca perspektywy porywaczy – przede wszystkim dwójki Niemców – oraz izraelskich władz starających się opanować nagle zaistniały kryzys. Niejako zgodnie z prezentowanymi w filmie realiami całość ma bardzo klasyczną formułę trzymającego w napięciu dramatu, krok po kroku przedstawiającego realizację planu porywaczy. W opowieści tej znajduje się miejsce na retrospekcje, zarysowujące kontekst przygotowania akcji terrorystycznej, sceny ze sztabu analizującego sytuację, precyzyjne naświetlenie dynamiki relacji między bohaterami i sceny akcji. Trzymając się tradycyjnej struktury, twórcy zostawili w filmie sporo miejsca na fabularny oddech i postawili przede wszystkim na przejrzystość i dramaturgiczne napięcie zamiast zagęszczania narracji i plątania wątków scenariusza. Dzięki temu Siedem dni ogląda się bardzo przyjemnie i szybko wchodzi się w opowieść, od samego początku do końca jasną dla widza.
Nieskomplikowana narracja jest o tyle uzasadniona, że Padilha postanowił zawrzeć w Siedmiu dniach dosyć dużo elementów składowych. Mamy więc rzetelne portrety psychologiczne granych przez Daniela Brühla i Rosamund Pike niemieckich radykałów, panoramiczny ogląd na sprawę, w imię której działają palestyńscy bojownicy, szkic politycznego układu sił wewnątrz rządu Izraela, zasugerowanie problemu afrykańskich dyktatur oraz wątki poboczne pojedynczych postaci wplątanych w całe zamieszanie. Zmieszczenie tego wszystkiego w niespełna dwugodzinnym filmie mogło skończyć się polifonicznym chaosem, którego jednak udaje się twórcom Siedmiu dni uniknąć. Wszystkie elementy narracji są rzetelnie poprowadzone i spinają się w klarowną całość. Drugą stroną tego medalu jest jednak pewna zachowawczość filmu, momentami mocno przewidywalnego i zdającego się ledwie odświeżaniem motywów znanych już z wielu podobnych produkcji.
Dążąc do maksymalnie kompleksowego przedstawienia problemu relacji palestyńsko-izraelskich, scenarzyści starali się w pewien sposób lawirować pomiędzy oceną poszczególnych stron konfliktu. Dlatego dwójkę głównych bohaterów stanowią zmagający się z brzemieniem historii swojego narodu naiwni rewolucjoniści z RFN, a dążący do ocalenia pasażerów uprowadzonego samolotu izraelscy przywódcy i wojskowi ukazani są jako skłóceni i cyniczni gracze polityczni. Sztuka wyważenia racji i niuansowania obydwu stron konfliktu zasadniczo się twórcom udaje, nawet jeśli momentami pacyfistyczne i humanistyczne teksty wybrzmiewają zbyt pretensjonalnie i sztucznie. W Siedmiu dniach terroryzm nie jest usprawiedliwiany, ale równocześnie jego sprawcy przedstawieni są jako wewnętrznie skonfliktowani ludzie, próbujący zrobić to, co uważają za słuszne. Podobnie Izraelczycy ukazani są jako zmuszeni do określonych działań przez historię pragmatycy. W takim ujęciu przekonująco wypadają psychologiczne portrety poszczególnych bohaterów, wpisane w szerszy kontekst geopolityczny w sposób sugerujący pewne osaczenie idealistycznych jednostek przez dziejowe procesy.
Tego rodzaju konstrukcja całości sprawia, że jakość filmu opiera się w znacznej mierze na pracy aktorów, których postacie muszą stanowić fundamenty całej opowieści. Wspomniani Pike i Brühl wywiązują się dobrze z tego zadania, grając na właściwym sobie wysokim poziomie. Ich interpretacje postaci Wilfrieda Bösego i Brigitte Kuhlmann intrygują i przekonują jako wizerunki realnych ludzi. Warto też zwrócić uwagę na ciekawe kreacje odtwórców ról drugoplanowych Shimona Peresa (Eddie Marsan), ugandyjskiego dyktatora Idiego Amina (Nonso Anozie) i francuskiego inżyniera Jacques’a (Denis Ménochet). To dzięki ich rolom film robi wrażenie autentycznego i zyskuje własny charakter. Dodatkową indywidualną jakość Siedmiu dni dodaje frapujące przełamanie klasycznej konwencji nowoczesną interpretacją tradycyjnej pieśni żydowskiej w układzie choreograficznym Batsheva Dance Company, wplecioną co prawda w fabułę, ale sprawiającą wrażenie jakby “doklejonej” do całości. Pomimo niedopasowania reżyserowi udaje się ostatecznie z powodzeniem wkomponować w film wątek taneczny, wykorzystać go do zbudowania niezbędnego patosu i napięcia w kluczowych momentach oraz rozszerzyć kontekst aktualizowanej w Izraelu kultury żydowskiej.
Siedem dni to rzetelna propozycja dla zwolenników tego rodzaju dramatów/thrillerów opartych na prawdziwych wydarzeniach. Nie jest to film zapadający na długo w pamięć, ale dzięki kilku mocnym elementom, jak ciekawie poprowadzone postaci i wyważenie politycznego przesłania oraz współpraca z Batsheva Dance Company, wybijającemu się ponad “letni” poziom i zyskującemu własną tożsamość. Film na pewno warto polecić też fanom talentu pary głównych aktorów, jak również tym widzom, którzy szukają ciekawych i nietendencyjnych fabularyzacji operacji militarnych. Śledzenie akcji filmu angażuje, a klimatowi retro lat 70. łatwo dać się uwieść, dzięki czemu nietrudno wczuć się w to, co dzieje się na ekranie. Mi osobiście obraz ten przypadł do gustu i z czystym sumieniem nazwać go mogę jedną z bardziej rzetelnych – pod względem warsztatu i historii – propozycji w tym gatunku ostatnich lat.