GLASS. Zniszczalny
Jeśli filmy są takie jak ich główni bohaterowie, to trylogia M. Nighta Shyamalana jest złożona z zaskakująco zróżnicowanych, nieprzystających do siebie części. Powstały w 2000 roku Niezniszczalny cechuje się spokojem, cierpliwością i wewnętrzną siłą Davida Dunna, który nie chce uwierzyć w to, że jest superbohaterem; w momencie, kiedy poddaje się tej sugestii, dramat przeistacza się w komiks, choć nieoderwany od realiów. Mający premierę dwa lata temu Split jest thrillerem psychologicznym, im bliżej finału, tym coraz bardziej zdradzającym upodobanie do horroru, co jest naturalne, zważywszy na to, że w ciele Kevina Wendella Crumba tkwią 24 osobowości, wśród których czai się prawdziwy potwór. I wreszcie wchodzący na ekrany Glass, w którym ponownie spotykamy Elijaha Price’a, człowieka diablo przebiegłego, mającego się za geniusza zła, lecz przykutego do wózka z powodu swej choroby, sprawiającej, że jego kości są niesamowicie kruche i łatwe do złamania. Film Shyamalana ma sporo wspólnego ze swoim tytułowym bohaterem – podobnie jak on wmawia nam, że jest mądry i wie, co robi, a my mu wierzymy, ale koniec końców uzmysławiamy sobie, że mamy do czynienia z kalekim pomyleńcem.
Wielka szkoda, bo apetyty były ogromne. Niezniszczalny jest do dziś najlepszym filmem Shyamalana (przynajmniej dla niżej podpisanego), a Split sprawił sporą niespodziankę, nie tylko dlatego, że w finale obiecywał powrót do historii Davida Dunna. Wydawało się, że pojedynek superbohatera z superłotrem to samograj, zwłaszcza z siedzącym za kratkami Price’em, który pociąga za sznurki. Taki był mój obraz Glassa, zanim dowiedziałem się, o czym naprawdę jest ten film. Nie mogę jednak krytykować go za to, czym nie jest, a czym chciałem, żeby był. Shyamalan zresztą zaczyna ostatnią część swojej trylogii bardzo pewną ręką, na tyle, aby można było zaufać jego wyobraźni.
Podobne wpisy
Bruce Willis ponownie wkłada na siebie zielony sztormiak, aby znajdywać i karać złych, a James McAvoy wraca do swych wielorakich wcieleń, począwszy od 9-letniego Hedwiga, przez władczą Patricię, skończywszy na złaknionej krwi Bestii, która już ostrzy sobie zęby na cztery porwane cheerleaderki. Jeden tropi drugiego, ale zanim wyjaśnią sobie, który z nich jest potężniejszy, obaj zostaną zamknięci w szpitalu psychiatrycznym, obok starego znajomego Davida, Elijaha Price’a vel Mister Glassa. Bohater Samuela L. Jacksona przez długi czas nic nie mówi, praktycznie nie reaguje na żadne bodźce, ale dobrze wiemy, że jego puste spojrzenie jest na pokaz, a w rzeczywistości obmyśla on już złowieszczy plan, jak by tu wykorzystać obecność nowych pacjentów. Ci zaś badani są przez doktor Ellie Staple (debiutująca u Shyamalana Sarah Paulson), która uważa, że żaden z nich nie ma supermocy, a jedynie fantastycznie rozwinięte talenty. Czy uda się jej ich przekonać?
Już w samym zawiązaniu akcji dostrzec można potencjał, ale i pułapkę. Potencjał, bo Glass niejako odwraca schemat Niezniszczalnego – tam człowiek zaczynał wierzyć, że jest herosem, tutaj zaś heros może stać się na powrót zwyczajnym człowiekiem. Willis wie, w jaki sposób ukazać wahanie swego bohatera praktycznie bez słów, choć nie ma tu tak dużo czasu ekranowego jak w filmie sprzed 19 lat. Najlepsze sceny ma ze swoim synem, w którego ponownie wciela się dorosły już Spencer Treat Clark. Również niektóre wcielenia McAvoya powątpiewają w nadludzką moc Bestii, skoro istnieje ktoś równie potężny jak on. Brytyjczyk ma więcej pola do popisu, zwłaszcza że jest mu dane zagrać nowe postaci w ciele Kevina, znów fascynujące jest też obserwowanie aktora, jak niemal bezwiednie zmienia osobowości na naszych oczach. Do pomocy dostaje Anyę Taylor-Joy, niedoszłą ofiarę ze Splita, której obecność jest nie do przecenienia dla rozwoju jego postaci.