PERCY JACKSON I BOGOWIE OLIMPIJSCY. Mityczna podróż przez dojrzewanie [Recenzja dwóch odcinków]
Percy Jackson walczy z Harrym Potterem, zawsze walczył. Adaptacja prozy Ricka Riordana doczekała się jednak dwóch słabych filmów w 2010 i 2013 roku. Reżyserował m.in. Chris Columbus, a obsada, zwłaszcza części Złodziej pioruna byłą wręcz znakomita. Nie udało się. Powstały odtwórcze i płytkie sensacyjne filmy fantasy, które nie dorosły do stworzenia klimatu, który pamiętamy np. z serii Harry Potter. Teraz wytwórnia Disney podjęła na nowo tę próbę stworzenia ekranizacji o wiele dokładniejszej niż te nakręcone w latach 2010–2013. Na platformie D+ można oglądać dwa odcinki. Każdy kolejny będzie publikowany co środę, ale już po dwóch można ocenić, co tym razem się udało, a co zawiodło.
Nie zawiódł klimat i oddanie magii tekstu, co udało się przecież tak perfekcyjnie jak w Harrym Potterze. Nie zawiodła muzyka, chociaż jest niekiedy trochę zbyt cukierkowa, sztampowa i przedramatyzowana, jednak pasuje do sposobu przedstawienia rozterek głównego bohatera – Percy’ego. Montaż jest zadziwiająco sprawny jak na serial. Pierwsze dwa odcinki ogląda się jak wprowadzenie do filmu pełnometrażowego, który jest częścią wielkiej sagi. Czuć niedosyt, a to z jednej strony bardzo dobrze, chociaż widziałem już wiele seriali, które miały świetne pierwsze 2–3 odcinki, lecz roztrwoniły ich wartość w kolejnych. Zobaczymy, jak będzie w tym przypadku. Co do zdjęć: jest podobnie klimatycznie. Kadry są dopracowane, a realność odpowiednio mocno nasycona elementami magicznymi, lecz nie przesadnie. Dolby Vision działa, chociaż niekiedy wciąż obraz wydaje się mniej kontrastowy, niż powinien w tematyce fantasy. Technologia została jednak świetnie wykorzystana w scenach nocnych, gdy np. Percy siedzi przy ognisku na tle niebieskiego nieba rozświetlonego przez ostatnie promienie słońca lub księżyca. Pozostaje jeszcze aktorstwo – w serialu nie znajdziemy wielkich gwiazd, a to duża odmiana w porównaniu z pełnometrażową wersją z 2010 roku. Z wyjątkiem aktora odtwarzającego Percy’ego (Walker Scobell), który w poprzedniej wersji również nie był kimś z pierwszych stron kolorowych pisemek o gwiazdach (Logan Lerman), reszta aktorów to postaci raczej nieznane lub znane z ról charakterystycznych i drugoplanowych (Jason Mantzoukas). Co z tego jednak, gdy ten cały zbiór świecących jasno gwiazd zupełnie się ze sobą nie zgrywał. A ten złożony ze świecących bardzo słabo, naprawdę przemawia. Fabuła staje się spójna, nie jest popisem artystów na wybiegu. Zobaczymy jednak, kto zagra boskie tuzy, czyli Zeusa, Posejdona i Hadesa, o ile się faktycznie pojawią. Powinny być to wartościowe aktorsko niespodzianki.
Sporo czasu w dwóch premierowych odcinkach poświęcono przejściu Percy’go między światami – tym ludzkim, uznanym za realny, i tym boskim, poza realnym. Celowo go tak nazywam, bo w fabule jest on co najmniej na tym samym poziomie rzeczywistości, co ten, w którym Percy chodził do ludzkiej szkoły. Narracja jest prowadzona przystępnie, nie pomijając trudniejszych tematów, ale jednocześnie podając je niesamowicie klarownie. Pamiętajmy, Percy ma 12 lat i mniej więcej do takiego widza kierowany jest serial. Co ciekawe jednak jest w nim o wiele więcej mądrych dialogów niż w wielu produkcjach Marvela. Co najważniejsze nie panoszą się jak karaluchy w najmniej spodziewanych momentach niemające nic wspólnego z tokiem historii żarty. Klimat serialu jest przez to o wiele spójniejszy i daje poczucie bezpieczeństwa widzowi, podobnie zresztą jak robiła to seria Harry Potter. Czy jednak tym razem Percy Jackson w swojej wieloletniej konkurencji z Harrym Potterem chociaż zbliżył się do swojego magicznego konkurenta? Po dwóch odcinkach okazuje się, że mimo że jest dobrze, to do serii o Potterze wciąż pozostał ogromny dystans. To tylko świadczy o doskonałości adaptacji prozy J.K. Rowling.
Nie wierzę więc, że ta walka kiedykolwiek będzie wygrana. Chodzi nie tylko o filmy, ale samą adaptowaną prozę. Seria o Percym Jacksonie nie ma takiego potencjału, żeby stać się kultowa. Mieszanie mitologii greckiej z elementami współczesnego fantasy po pierwsze się tak nie sprzedaje, po drugie początkowa szansa w postaci filmów została stracona, a po trzecie poruszane elementy mitologiczne są zbyt ograne, zbyt oczywiste, żeby starszy widz się nimi zainteresował. Percy Jackson pozostaje więc fantasy kierowanym do młodszego widza. Dorośli, chociaż w tym kinie się pewnie odnajdą – zwłaszcza ci, którzy kochają fantastykę – to jednak niektóre elementy uznają za zbyt sztampowe. Będzie im brakowało również bardzo klasycznie zaprezentowanych w Harrym Potterze elementów wziętych z kina grozy. Niestety wciąż ich nie zauważyłem w dwóch odcinkach Percy’ego Jacksona. Powątpiewam również, czy się jeszcze pojawią. No może coś nieoczekiwanego stanie się w Hadesie.