OBCY³ (1992). Wersja specjalna
Nie bez przyczyny użyłem słowa “prymitywny”. Taki jest bowiem świat, do którego trafiła porucznik Ripley. Fincher świadomie zrezygnował z technologicznej otoczki, jaka towarzyszyła poprzednim filmom serii, na rzecz wyrazistych postaci bohaterów i zachodzących między nimi interakcji. To, co robi największe wrażenie w Obcym³, to niebywale surowa, zimna, ponura, wręcz odpychająca scenografia. Świat więzienia znajdującego się na Fiorinie 161 to niekończące się betonowe korytarze, mroczne zakamarki, lub wręcz przeciwnie – wielkie, oświetlone zimnym światłem sale jadalne czy wilgotne sale szpitalne, wypełnione zniszczonym, metalowym sprzętem. Nie znajdziemy tu zaawansowanych technologii (z małymi wyjątkami), paneli komputerów czy czegokolwiek świadczącego o tym, że akcja filmu dzieje się w odległej przyszłości. Więźniowie żyją prosto, wręcz w prymitywnych warunkach, zadowalając się absolutnym minimum potrzebnym do egzystencji.
Zdjęcia filmu budzą przygnębienie – dominują w nich odcienie czerwieni, rdzawe brązy i powszechna czerń. Całość uzupełniają postacie przestępców, odzianych w długie, bure szaty, z obowiązkowo ogolonymi głowami. Wszystko to razem powoduje u widza odruch niechęci, wręcz wstrętu. Świat ukazywany na ekranie wydaje się być niebywale groźny, surowy i bezlitosny dla ludzi słabych. Cały kompleks znajduje się pod ziemia, a w jego centrum znajduje się ogromny piec hutniczy, z rozpalonym do czerwoności płynnym metalem. Wszystko to daje iście apokaliptyczne wrażenie. Postacie bohaterów stają się dla widza nierozpoznawalne poprzez podobieństwo w wyglądzie. Ta jednolita masa bardzo nieciekawych osobników (niektórych wręcz odrażających) budzi co najmniej niechęć widza. Stają się oni tłem dla scenografii – jakkolwiek by to paradoksalnie mogło zabrzmieć.
To oczywiście zabieg celowy, dzięki któremu film nabrał intensywnie mrocznego, wręcz przygnębiającego klimatu. Powszechny rozkład, utrata nadziei na ratunek z zewnątrz, a także świadomość, iż tylko śmierć może być wyzwoleniem, nadają filmowi pesymistyczny klimat, jednocześnie odrywając go w warstwie wizualnej i emocjonalnej od poprzednich części sagi. We wcześniejszych filmach cyklu bohaterowie walczyli, by przeżyć za wszelką cenę. Tu walczą, ale zdają sobie sprawę, że tak naprawdę ta walka jest bezcelowa. Brak nadziei i wiary w sukces dopełnia ponurego wizerunku filmu.
W tym wszystkim jednak jest coś, co pozwala odnaleźć odrobinę pociechy w tym tak bardzo smutnym świecie. Walka więźniów z niepojętym złem zdaje się po trosze zmieniać ich charaktery. Początkowa grupka egoistycznie nastawionych do siebie ludzi z czasem zaczyna działać wspólnie, choć trzeba zauważyć, że czynią to dopiero w sytuacji, gdy większość z nich padła ofiarą krwiożerczego Obcego. Także i tym razem na czele resztek ocalałych staje Ripley, lecz tym razem jej zwycięstwo okupione zostaje jej życiem. I tu dochodzimy do tego, co najpiękniejsze i najbardziej istotne w tym filmie. Ripley w pewnym momencie odkrywa, że w jej ciele wykluwa się nowy Obcy. Co gorsza, jest to Królowa, a więc potencjalnie istota mogąca począć setki, może nawet tysiące nowych Obcych. Jednocześnie na planetę przybywa ekipa ratownicza, wysłana przez znaną już nam, chciwą korporację.
Argumentacja ratowników jest prosta: “oddaj się w nasze ręce, a uratujemy twoje życie, usuniemy z twego ciała intruza”. Bardzo łatwo uwierzyć w te słowa komuś, kto pragnie tylko przeżyć, jednak dość łatwo Ripley odkrywa, że także i tym razem korporacji chodzi jedynie o egzemplarz Obcego. Bohaterka musi podjąć decyzję: poddać się i uratować życie, albo też zniszczyć potwora raz na zawsze. Argumentacja ratowników jest prosta, ale niezwykle przekonująca: “uratujemy cię, uwolnimy od strasznej zmory, będziesz mogła żyć normalnie, mieć dzieci”. To silna pokusa dla kobiety, która straciła swoją jedyną córkę. Świadomość zagrożenia, jakie niesie ze sobą przewiezienie Obcego na Ziemię, jednak zwycięża. Ripley ginie w czeluściach hutniczego pieca, zabierając ze sobą swój potworny płód. Ostatnie ujęcie z bohaterką pokazuję ją opadającą z szeroko rozłożonymi ramionami wprost do wnętrza rozgrzanego pieca. Ofiara Ripley złożona zostaje w imię ocalenia ludzkości. Nowy, specyficzny mesjanizm stworzony w filmie Finchera staje się pasjonującym zamknięciem serii (niestety, jak pokazał czas, nie było to zamknięcie ostateczne), dodatkowo wzmacniając subtelne do tej pory religijne przesłanie sagi.
Należy żałować, że w wersji reżyserskiej zdecydowano się zmienić ujęcie pokazujące spadającą Ripley, która w oryginalnej wersji filmu przytrzymuje czułym gestem wykluwającego się z jej piersi stwora. Z jednej strony wzmacniało to wątek niespełnionego macierzyństwa Ripley, jednak nadawało mu posmak swoistej perwersji emocjonalnej. Ripley w ostatnich chwilach swego życia obejmowała czule swoje nowe “dziecko”. Może właśnie obawa o taką interpretacje skłoniła twórców filmu do zmian w finale filmu. Scena obecna w tej wersji Obcego³ jest bardziej naturalna, pozbawiona owego niepokojącego znaczenia. Szkoda, bo wątek niespełnionego macierzyństwa Ripley zainicjowany w Obcym – decydującym starciu (który stał się emocjonalną siłą napędową bohaterki w tym filmie) mógł i powinien zostać podkreślony w finale filmu, choćby i w tak niezwykły, szalenie emocjonalny sposób.
Obcy³ to godny następca swoich wielkich poprzedników, film, który mógłby godnie zamykać trylogię, gdyby nie fakt, że kilka lat później powstał Obcy: Przebudzenie, skutecznie psujący dobre wrażenie swoich znakomitych poprzedników. Doskonałe zakończenie serii, z doskonałym końcem, będącym wzruszającym dopełnieniem wielkiej całości. “Ostatni ocalały członek Nostromo” – słowa rozbrzmiewające na opuszczonej planecie brzmią pięknie i smutno zarazem. Trudno nie popaść w pompatyczny ton, oceniając ostatni czyn Ripley. Trudno nie docenić godnego uwieńczenia serii, jakim jest Obcy³.
Tekst z archiwum film.org.pl.