OBCY³ (1992). Wersja specjalna
Autorem tekstu jest Dariusz Żak.
Ten film jest przesiąknięty zapachem śmierci. Umierająca Ripley, otaczający ją skazańcy z zabójstwami na sumieniu, i wreszcie sam Obcy, mordujący jak oszalały wszystkich, których spotyka na swojej drodze. Trzecia odsłona sagi o morderczej istocie z kosmosu przesiąknięta jest śmiercią, rozkładem i smutkiem. Obcy³: Wersja Specjalna to film dramatycznie różniący się od swoich dwóch wspaniałych, ale jednak bardzo konwencjonalnych w formie poprzedników. Tym razem za kamerą stanął David Fincher – nikomu nieznany do tej pory twórca – młody, utalentowany i posiadający oryginalny, świeży styl. I jak to nowy w świecie superprodukcji Hollywood – postanowił zrobić coś świeżego i oryginalnego.
Nie chciał nakręcić kolejnego horroru wzorem Ridleya Scotta, gdyż wiedział, że nie da rady przebić wyśmienitej i wysmakowanej pierwszej części cyklu. Nie mógł lub nie chciał zrobić kolejnego filmu akcji, jak to sześć lat wcześniej uczynił James Cameron, gdyż zdawał sobie sprawę, że trudno będzie mu prześcignąć mistrza. Zresztą jaki jest sens w robieniu tego samego po raz kolejny? Fincher postanowił więc nakręcić film, który miał być godnym zakończeniem trylogii. Udało mu się to doskonale.
Obcy³ to w pewnym sensie powrót do korzeni, czyli do pierwszej części cyklu. Znów mamy tylko jednego Obcego, zamkniętego wraz z grupka przerażonych ludzi w klaustrofobicznych, ciemnych i ciasnych korytarzach podziemnego więzienia dla wyjątkowo niebezpiecznych zbrodniarzy. I także tym razem potwór urządza polowanie na praktycznie bezbronnych w starciu z nim ludzi. To tyle jednak, jeśli chodzi o podobieństwa do Obcego – ósmego pasażera Nostromo. Ten film jest inny. Jest wizualnie wysmakowany, piękny, ale jednocześnie zimny, odpychający i przerażający. Fincher rysuje przed oszołomionym widzem świat bez litości, pełen okrucieństwa, strachu i przygnębienia.
Jakby dla kontrastu, początek filmu, ukazujący pejzaże planety Fiorina 161, pełen jest pysznych ujęć oceanu i pięknych chmur płynących po stalowym niebie. Na tym tle malutka postać człowieka idącego plażą ginie wobec potęgi żywiołów targających powierzchnią planety. Tym człowiekiem jest Clemence, lekarz i – jak się wkrótce ma okazać – jedyna wrażliwa istota w tym pełnym drapieżnego piękna świecie. Po chwili wraz z nim odkrywamy osmalone ciało Ripley, wyrzuconej na brzeg morza. Ripley wygląda jak zwłoki w stanie rozkładu. I jest to pierwszy sygnał nadciągającej wraz z zachodem słońca – śmierci. Bo śmierć podąża za naszą bohaterką krok w krok. A tuż za nią podąża Obcy. Na Fiorinie 161 zapada długa i zimna noc.
Znakomita jest scena pogrzebu dwóch ofiar awaryjnego lądowania kapsuły ratunkowej wystrzelonej z pokładu Sulaco. Obserwujemy niemal równocześnie śmierć, ale i narodziny nowego życia. Ripley wraz z towarzyszami żegna zmarłych Newt i Hicksa, a w tym samym czasie z cielska martwego bawołu wykluwa się młody Obcy. Tak więc po śmierci nadchodzi życie, tylko że te narodziny są preludium śmierci. Podobna sytuacja nastąpi w finale filmu, gdy umierająca Ripley wyda ze swej piersi młodego Obcego – nowe życie. Perwersyjna symetria.
Co ciekawe, takich “symetrycznych” elementów znajdziemy w tym filmie więcej. Będzie to zachód słońca oświetlającego Fiorine tuż po przybyciu na nią Ripley i świt w finale filmu po jej śmierci, czy postrzępiony krzyż widniejący w krótkim ujęciu prologu na tle pomarańczowego nieba i Ripley spadającą w finale z rozrzuconymi ramionami do pieca pełnego roztopionego metalu. To drobne symbole zręcznie wplecione przez reżysera w fabułę filmu, podkreślające jego charakter i intensyfikujące klimat.
Nie można jednak pominąć faktu, iż Obcy³ to film rozrywkowy, i do tego całkiem niegłupi. Trzymająca w napięciu akcja nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Oryginalne, niebywale malownicze, choć odrażające postacie bohaterów na swój sposób fascynują. Banda kryminalistów, z trudem wegetująca na niegościnnej planecie, żyje w stanie chwiejnej, emocjonalnej równowagi, którą musi zakłócić przybycie kobiety. Ripley gwałtownie wkracza w ponury świat więźniów i ich dwóch nadzorców, a wraz z nią w ten świat wkracza Obcy – zabójca doskonały. Tym razem jednak nasz stary znajomy nie ma za przeciwników zdeterminowanych kosmonautów czy świetnie wyposażonych i wyszkolonych komandosów. Jego przeciwnikami są zgorzkniali, prymitywni i często zwyczajnie głupi przestępcy, którzy na zagrożenie reagują instynktownym strachem i ucieczką, a czasami wręcz lekceważą śmiertelne zagrożenie.
Obcy wkracza w ich świat jako zagrożenie życia, ale jeszcze bardziej jako zagrożenie dla ich prostego, uporządkowanego świata. Ich opór jest znikomy, a działania naznaczone chaosem. Więźniowie giną jeden po drugim, Obcy urządza na nich prawdziwe polowania, nie natrafiając niemal na żaden opór. Reżyser raz za razem zaskakuje nas, łamiąc utarte schematy, wedle których postacie budzące sympatię giną na końcu, jeśli w ogóle. Przykładem niech będzie zaskakująca śmierć Clemence’a, uzmysławiająca widzom, że Obcy może zaatakować wszędzie i zawsze, burząc tym samym poczucie jakiegokolwiek bezpieczeństwa. Także widza. Zapomnijmy o wyrafinowanym uzbrojeniu czy skomplikowanych planach pochwycenia potwora. To, na co stać bohaterów filmu, to ledwie zagonienie Obcego korytarzami do komory odlewniczej i utopienie go w płynnym ołowiu. Czasem jednak prymitywne rozwiązania okazują się najskuteczniejsze…