KOSMICZNE JAJA (1987)
Dawno, dawno temu, za krawędzią czasu
w bardzo, bardzo odległej galaktyce
żyły bezwzględne istoty, zwane Kosmojajarzami.
Rozdział jedenasty.
Źli przywódcy planety Kosmojajo, bezmyślnie roztrwoniwszy jej cenną atmosferę
uknuli sekretny plan zabrania do ostatniego łyku powietrza
swym pokojowym sąsiadom z planety Druidia.
Dziś ma odbyć się ślub księżniczki Vespy.
Księżniczka jest nieświadoma, lecz my wiemy
że w gwiazdach przyczaiło się niebezpieczeństwo…
(Jeśli możesz to przeczytać, nie potrzebujesz okularów)
Po tym bombastycznym wstępie, przed naszymi oczami pojawia się statek kosmiczny, który leci, leci i leci, zaś jego sylwetka wygląda jak sen pijanego projektanta, który zapomniał, że statek musi się kiedyś skończyć. To jednostka Lorda Posępnego Hełma, kurdupla w za dużym hełmie (“Duszę się w tym garnku!!”), na którego widok załoga drży ze strachu o własne przyrodzenia. Działając z rozkazu władcy Kosmojaja, Posępny Hełm wraz ze swym zausznikiem, pułkownikiem Bojlerem, postanawia porwać księżniczkę Vespę, by zmusić jej ojca, króla Rolanda, do oddania atmosfery ich planety Druidii. Tymczasem Vespa, widząc gamoniowatego księcia Valium, wraz ze swą robocicą Matrycą ucieka sprzed ołtarza wprost w kosmos. Tam obie zostają złapane wiązką cumowniczą statku Posępnego Hełma. Z potrzasku ratuje je Samotny Gwiazdor i jego przyjaciel Paw (pół-człowiek, pół-pies, czyli ktoś, kto jest swoim najlepszym przyjacielem).
Lecz cyniczny Gwiazdor nie robi tego z dobroci serca. Będąc ściganym za długi wobec gangstera Pizzy the Hutta, kosmiczny kowboj ubija interes z królem Rolandem, gotowym oddać wszystko za bezpieczeństwo swej córki. Samotny Gwiazdor za pomocą słoika dżemu unieszkodliwia radar na statku Hełma, ratuje księżniczkę i ucieka w nadprzestrzeń. Statek Lorda Hełma przyspiesza do prędkości niedorzecznej (prędkość światła to za mało…) i wyprzedza statek Samotnego Gwiazdora o półtora tygodnia. Nasi uciekinierzy, po awaryjnym lądowaniu na pustynnej planecie, trafiają do siedziby tajemniczego Yogurta, sprawującego władzę nad Sztorcem. Lecz Lord Hełm, władający ciemną stroną Sztorca, podstępem porywa stamtąd księżniczkę Vespę i uprowadza ją na swój statek. Tam pod groźbą oszpecenia Vespy wymusza na królu Rolandzie podanie sekretnego kodu do powłoki atmosfery (numer kodu – 12345). Samotny Gwiazdor i Paw wyruszają na pomoc, lądują na planecie Kosmojajo i uwalniają Vespę i Matrycę. Tymczasem statek Hełma, niczym transformer, zamienia się w olbrzymią pokojówkę z odkurzaczem, wysysającym powietrze z Druidii. Operację kosmossania może przerwać tylko Samotny Gwiazdor, którego rodząca się umiejętność władania Sztorcem będzie przeciwstawiona ciemnej stronie Sztorca Lorda Hełma…
Twórczość reżyserska Mela Brooksa to przede wszystkim parodie wszelkich możliwych gatunków filmowych. Swoje dosadne, niezbyt wyrafinowane (choćby w stosunku do genialnych gagów Monty Pythona) i nie zawsze najwyższej próby poczucie humoru reżyser ten wykorzystywał, robiąc sobie przednie jaja z kina niemego (Nieme kino), westernu (Płonące siodła), filmów Hitchcocka (Lęk wysokości), klasycznych horrorów (Młody Frankenstein, Dracula. Wampiry bez zębów), kina historycznego (Historia świata, część I), czy też filmów przygodowych (Robin Hood. Faceci w rajtuzach). W latach 80. triumfy święciło Kino Nowej Przygody ze swą sztandarową pozycją, Gwiezdną Sagą Lucasa. Mel Brooks nie byłby sobą, gdyby nie zauważył w poważnym gatunku SF wielu elementów będących gotowym materiałem na komedię.
Kosmiczne jaja to przede wszystkim znakomita parodia pomysłów George’a Lucasa. Samotny Gwiazdor i jego kompan Paw to komediowa wersja duetu Han Solo – Chewbacca, choć postać Gwiazdora została uzupełniona wątkami Luke’a Skywalkera. Zamiast księżniczki Lei mamy księżniczkę Vespę (marka skuterów). Pomarszczony Yoda zamienił się w uroczego Yogurta (granego przez reżysera), władającego Sztorcem, czyli Mocą inaczej. Najśmieszniejszy jest oczywiście Lord Posępny Hełm, w krawacie, okularach i za dużym hełmie, znakomicie obsadzony śmiesznoludem Rickiem Moranisem. Ma on swojego zausznika, pułkownika Bojlera (u Lucasa był to Grand Moff Tarkin), a także chlebodawcę, czyli podstępnego władcę Kosmojajarzy, prezydenta Skrooba (ponownie reżyser, którego nazwisko, jako anagram, posłużyło do nazwania postaci Skrooba). Efekty wizualne do Kosmicznych jaj wykonała firma Apogee, której szefem jest John Dykstra, zdobywca Oscara za efekty do Gwiezdnych wojen. Nowej nadziei.
Samotnego Gwiazdora poznajemy w samym środku kłopotów, wynikających z zachwianej płynności gotówkowej. Na jego życie czyha okrutny gangster Pizza the Hutt, parodia Jabby the Hutta (oraz sieci restauracji), ścigającego Hana Solo z tych samych powodów. Wyglądająca jak przyczepa kempingowa ze skrzydłami łajba Gwiazdora, podobnie jak Sokół Millenium, wyposażona jest w wydajny napęd podprzestrzenny, zaś awaria tego statku zsyła naszych bohaterów na pustynną planetę, automatycznie kojarzącą się z Tatooine. Strażniczka książęcej cnoty, robocica Matryca (Dot Matrix, mówiąca głosem Joan Rivers), stworzona została na fizyczne i ruchowe podobieństwo C3PO. Scena nauczania Gwiazdora, jak posługiwać się Sztorcem, jest parodią Imperium kontratakuje i sekwencji z Yodą i Skywalkerem na Dagobah. Wątek uratowania Vespy z więzienia to komediowa kopia analogicznej sekwencji z Nowej nadziei, kiedy Han i Chewie ratują Leię. Pod koniec filmu, gdy Gwiazdor i Paw idą do kosmicznego baru, w kadrze widać zaparkowanego Sokoła Millenium. Nie mogło oczywiście zabraknąć kultowego pojedynku na miecze świetlne, odpalane z wysokości krocza, które w decydującym momencie walki zwijają się ze sobą. Na podobieństwo Obi-Wana, Yogurt przemawia do Samotnego Gwiazdora:
– Użyj Sztorcu!
– Nie mogę. Zgubiłem pierścień!
– Pierścień to lipa, znalazłem go na szrocie. Sztorc jest w tobie!
Podobne wpisy
Choć całość jest obśmianiem Gwiezdnej Sagi, Mel Brooks upchnął w Kosmicznych jajach parodie kilku innych pomnikowych dzieł SF oraz ikon kultury masowej. Po gwiezdnowojennych napisach, podążających w górę ekranu, następuje dłuuuugie (1’37”) ujęcie statku kosmicznego, wyśmiewające styl Stanleya Kubricka, który w 2001: Odysei Kosmicznej uwielbiał celebrować widok statku Discovery. Z tego samego filmu i motywu muzycznego Tako rzecze Zarathustra Brooks wziął charakterystyczny dźwięk kotłów (w jednym ujęciu widać nawet kosmojajecznego muzyka przy tym instrumencie).
Z innej kultowej serii Star Trek zapożyczono gag z teleportacją, wykonywaną oczywiście przez Scotty’ego (nie Jamesa Doohana, lecz faceta w tradycyjnym szkockim berecie). Dowcip polega na tym, że prezydentowi Skroobowi podczas teleportacji ze swego gabinetu do sąsiedniego pokoju odwrócono części ciała. Samotny Gwiazdor próbuje uśpić strażnika wg metody Mr Spocka. Wśród załogi statku Hełma nieoczekiwanie widzimy czarnoskórego komika Michaela Winslowa, tego samego, który w filmach z serii Akademia policyjna rozśmieszał do łez symulowaniem wszelkiego rodzaju dźwięków. Winslow u Mela Brooksa miał scenę wymagającą dokładnie tego samych umiejętności. Gromada karłów stylizowanych na Lucasowskich Jawów przemierza pustynię, dziarsko mrucząc słynną melodię z Mostu na rzece Kwai. Nie mogło zabraknąć też Planety małp.
Na rozkaz prezydenta Skrooba, pustynia w poszukiwaniu księżniczki Vespy zostaje przeczesana. Szturmowcy Hełma sumiennie rozkaz wykonują za pomocą olbrzymich grzebieni (na szczęście polskie tłumaczenie idealnie oddało tę grę słów). Doprowadzona do szału Vespa rozwala szturmowców, niczym Ripley Obcych u Camerona. Pałac na Druidii to słynny niemiecki zamek Neuschwanstein, którego replika stoi w Disneylandzie. Pierwszemu pojawieniu się statku Samotnego Gwiazdora nieoczekiwanie towarzyszy dynamiczny, rockowy kawałek Raise Your Hands zespołu Bon Jovi z płyty Slippery When Wet. Zaś najlepszą chyba sceną filmu jest parodia wyklucia się Aliena z piersi Kane’a (John Hurt) z pierwszego Obcego. W kosmicznym barze widzimy załogę, bardzo podobną do ekipy z Nostromo. W pewnym momencie jeden z nich zaczyna się dusić i pada na stół, zaś z jego klatki piersiowej z charakterystycznym dźwiękiem wychodzi… Obcy w fazie chestburstera! Kosmiczne jaja polegają na tym, że nieszczęsnym nosicielem jest znów John Hurt (“To znowu ty?!”). A Obcy zakłada kapelusik i wykonuje kabaretową piosenkę…
Uważni widzowie wersji kasetowych i telewizyjnych Kosmicznych jaj zauważyli w tej scenie wpadkę w postaci widocznego kabla, którym poruszana była marionetka Obcego. Z pozoru wygląda to jak jeszcze jedna parodia, tym razem samej techniki efektów specjalnych. Lecz to akurat nie było intencją Mela Brooksa. Film był wyświetlany w kinach z proporcjami obrazu 1,85:1, czyli z użyciem czarnych pasków, nałożonych na pierwotny kadr, nakręcony w technice Super 35. Właśnie owe paski w wersji kinowej i DVD dokładnie przykryły produkcyjne szwy i zamaskowały animatroniczne zaplecze figurki Obcego, doskonale widoczne w niemaskowanym kadrze wersji telewizyjnej (i na obrazku powyżej).
Natomiast samo robienie sobie filmowych jaj widoczne jest gdzie indziej. Absurdalne poczucie humoru Mela Brooksa doprowadziło do sceny, w której załoga lorda Hełma, by odnaleźć uciekinierów, używa kasety video z filmem… Kosmiczne jaja, który przecież dopiero się kręci, jak przytomnie zauważa Posępny Hełm (piractwo jak widać zawsze było niesamowicie szybkie). Pokładowa wypożyczalnia zawiera wszystkie poprzednie filmy Mela Brooksa. Podczas oglądania kasety na podglądzie w pewnym momencie następuje idealna synchronizacja taśmy z rzeczywistą akcją, a między Bojlerem i Hełmem wywiązuje się taki oto dialog:
– Co ja widzę?! Kiedy to się dzieje?
– Teraz. Oglądasz panie teraźniejszość.
– A przeszłość?
– Minęła.
– Kiedy?
– Teraz. Teraz jest teraz.
– To wróć do wtedy!
– Do kiedy?
– Do teraz.
– Nie mogę!
– Dlaczego?
– Bo teraz minęło!
– Kiedy?
– Teraz…
Reżyser uwielbia brać w wielki cudzysłów własną sztukę i przemysł filmowy w ogóle, podkreślając umowność świata własnych produkcji. Dlatego też w Kosmicznych jajach grany przez niego Yogurt posiada sklepik ze spaceballsową gadżetologią. W sekwencji pościgu w korytarzach Kosmojaja szturmowcy łapią kaskaderów, zastępujących aktorów w niebezpiecznych scenach. Podczas walki Gwiazdora z Hełmem na miecze świetlne ten ostatni wykonuje zamach i strąca członka ekipy kręcącej tę scenę. A zbliżenie twarzy Lorda Hełma kończy się walnięciem w niego kamerą. Śmiejemy się zarówno z fabuły, jak i z tego, że bohaterowie są w gruncie rzeczy także widzami własnej rzeczywistości jako filmu – udającego rzeczywistość udającą film i tak dalej…
Ta atmosfera sztubackiej zabawy wielokrotnie ratuje film Brooksa przed nieuchronnymi porównaniami do parodiowanych filmów, stawiającymi Kosmiczne jaja w nienajlepszym świetle. Gdzież im tam do wizualnego przepychu Gwiezdnych wojen! Scenografia Spaceballs wygląda przy dziełach Lucasa jak małe dekoracyjki z drugorzędnego produkcyjniaka SF (budżet wyniósł 23 mln dolarów). Niektóre dialogi brzmią jak rodem z kiepskiego kabaretu.
Kosmiczne jaja noszą na sobie niezatarte piętno lat 80., nie tylko ze względu na aktualne wówczas cytowanie innych filmów. W porównaniu do współczesnych parodii typu Straszny film, komedia Brooksa jest niemal pozbawiona wulgarności i bezczelnej, momentami fekalnej dosadności filmideł z gatunku American Pie, Jay i Cichy Bob kontratakują czy ostatnich żenujących produkcji z Leslie Nielsenem (który także parodiował gatunek SF w dennej 2001: Odysei komicznej). Na tym tle Spaceballs jest niemal dziecinnym pląsaniem w piaskownicy. Krytykowane swego czasu za siermiężność poczucie humoru Mela Brooksa oglądane dzisiaj wygląda jak urocza zabawa lalkami, jak w prześmiesznej scenie z Lordem Hełmem (improwizowanej zresztą przez Ricka Moranisa). Podsumowując, Kosmiczne jaja to mimo wszystko dość rzadki przykład tak kompleksowej parodii kina SF. Dla fanów dobrej fantastyki i udanych komedii – lektura obowiązkowa.
Tekst z archiwum film.org.pl (02.16.2005).