BESTIA ZABIJA Z ZIMNĄ KRWIĄ. Porno giallo
Zamaskowany morderca sieje terror w klinice psychiatrycznej dla zamożnych kobiet, które uwielbiają się rozbierać.
W niewielkim zamku gdzieś na włoskiej prowincji funkcjonuje sanatorium dla zamożnych kobiet z zaburzeniami psychicznymi. Terapię prowadzą profesor Osterman i doktor Clay, a wśród pacjentek znajdują się m.in. niedoszła samobójczyni Cheryl, cierpiąca na wybuchy agresji Ruth, nimfomanka Anne i pogrążona w depresji Mara. Metody leczenia są niekonwencjonalne: nie widać, aby lekarze stosowali jakiekolwiek leki, rekonwalescentki mogą swobodnie poruszać się po terenie kliniki i spędzać czas z personelem na rozmowach i rozrywkach, a niektórzy pracownicy szpitala nawiązują nawet relacje uczuciowe i seksualne ze swymi podopiecznymi. Pewnego dnia w okolicy pojawia się zamaskowany, ubrany na czarno człowiek, który zaczyna zabijać pacjentki i pielęgniarki za pomocą broni znalezionej w zamku: sztyletu, miecza, kuszy itd. Dyrekcja zwleka z zawiadomieniem policji, aby nie zepsuć sobie reputacji.
Fernando Di Leo rozpoczął karierę filmową jako scenarzysta: współpracował m.in. przy filmach Za garść dolarów (1964) i Za kilka dolarów więcej (1965) Sergio Leone, Django (1966) Sergio Corbucciego i Czas masakry (1966) Lucio Fulciego. Później zajął się reżyserią, a do jego najbardziej znanych produkcji należą filmy z gatunku poliziotteschi: Kaliber 9 (1972), Krwawe porządki (1972) i Zemsta mafii (1973). Di Leo sięgał też po giallo, czego dowodem I ragazzi del massacro (1969) i Bestia zabija z zimną krwią (1971). Komentując ten ostatni film na ścieżce audio wydania DVD, reżyser przyznał, że projekt ten przydzielono mu niemal przypadkiem, lecz pomysł umieszczenia zakładu psychiatrycznego w zamku wyposażonym w łatwo dostępne narzędzia tortur wydał mu się tak niedorzeczny, że postanowił posunąć się do tak daleko idącej przesady, jak to tylko możliwe. Trzeba przyznać, że osiągnął swój cel.
Punkt wyjścia scenariusza Di Leo i Nino Latino przypomina opowiadanie System doktora Smoły i profesora Pierza Edgara Allana Poego [zekranizowanego m.in. przez Brada Andersona pod tytułem Obłąkani (2014)]: tam też była klinika psychiatryczna rządząca się nietypowymi prawami. Na tym podobieństwa się kończą, bo utwór Poego był satyrą na XIX-wieczne praktyki medyczne, a film Di Leo to mieszanina soft porno, giallo i exploitation. O ile w większości gialli erotyka była tylko dodatkiem do morderstw, o tyle w Bestii jest zgoła odwrotnie: działalność zamaskowanego zabójcy stanowi pretekst do pokazania erotycznych igraszek pacjentek i personelu. Twórcy nie szczędzą więc scen wyuzdanego seksu, zmysłowego masażu pośladków i tzw. full frontal nudity, czyli ujęć ukazujących aktorki nago od przodu. Scena kobiecej masturbacji zademonstrowana jest tak dokładnie, że zahacza o pornografię w wersji hard.
Jest to film niewyróżniający się z tłumu produkcji spod znaku Eurotrash i zarazem rzecz zbyt absurdalna, by mogła stanąć w jednym szeregu z klasyką giallo od Mario Bavy i Dario Argento. Co zatem ratuje film Di Leo przed ostateczną klęską i zapomnieniem? Pomysłowy, rwany montaż Amadeo Giominiego w stylu późniejszych eksperymentów Nicolasa Roega; muzyka autorstwa Silvano Spadaccino obejmująca lekkie koktajlowe kompozycje i utwory musique concrète w duchu Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia; obsada złożona z pięknych i utalentowanych aktorek, przede wszystkim Rosalby Neri (Anne), Margaret Lee (Cheryl) oraz Jane Garret (Mara). Szkoda tylko, że reżyser nie wykorzystał potencjału największej gwiazdy swojego filmu, czyli Klausa Kinskiego. Ten wielki aktor sprawia tutaj wrażenie znudzonego, tak jakby nie mógł się już doczekać zakończenia zdjęć i szybkiego zainkasowania honorarium.