GOTYCKA GROZA. Edgar Allan Poe według Rogera Cormana
Osiem obrazów z lat 1960–1964 to coś więcej niż klasyka staroświeckiego kina grozy – to filmy, które wraz z tytułami wytwórni Hammer wyprowadziły horror z getta kiczowatej konfekcji wprost na salony kultury masowej.
Pod koniec lat 50. Roger Corman wpadł na pomysł realizacji filmu na podstawie dokonań Edgara Allana Poego, amerykańskiego pisarza z pogranicza kryminału, fantastyki i grozy. Corman był głównym reżyserem niezależnego studia filmowego American International Pictures (AIP), które znakomicie zarabiało dzięki jego niskobudżetowym, czarno-białym produkcjom taśmowym, takim jak Dzień końca świata (1955), It Conquered the World (1956) i Machine Gun Kelly (1958). Przewidując zmierzch popularności tego rodzaju kina, Corman wysunął propozycję nowej formuły: kręcone na kolorowej taśmie horrory, których budżet zostanie zrównoważony przez wykorzystanie utworów Poego – nie tylko popularnych (a więc gwarantujących zainteresowanie widzów), ale też wolnych od opłat licencyjnych (bo pochodzących z domeny publicznej). Decydenci studia przystali na te warunki, a na pierwszą ekranizację wybrano opowiadanie Zagłada domu Usherów.
Scenariusz napisał Richard Matheson, autor słynnej powieści science fiction Jestem legendą. Okres zdjęciowy trwał zaledwie 15 dni, budżet zamknął się w kwocie 300 tysięcy dolarów, z czego jedna trzecia powędrowała do odtwórcy głównej roli, Vincenta Price’a. Film wszedł na ekrany w czerwcu 1960 roku, osiągając ogromny sukces – wpływy z biletów przekroczyły milion dolarów. Krytycy również chwalili Zagładę… choć zwracali uwagę, że nie była to zbyt wierna adaptacja prozy Poego. Powodzenie filmu pociągnęło za sobą siedem kolejnych; wszystkie wyreżyserował Corman do skryptów Mathesona, Charlesa Beaumonta, Raya Russella, R. Wrighta Campbella i Roberta Towne’a (przyszłego zdobywcy Oscara za Chinatown). Scenografia, efekty specjalne, a nawet niektóre ujęcia (np. płonący dach domostwa Usherów) były później regularnie wykorzystywane w następnych filmach spod znaku Cormana i Poego. Przyjrzyjmy się bliżej temu pierwszorzędnemu cyklowi.
Zagłada domu Usherów (1960)
Ekranizacja jednego z flagowych opowiadań Poego, pierwotnie opublikowanego w 1839 roku. Pierwsza i zarazem najlepsza część serii zawiera jej najważniejsze elementy: grających z teatralną emfazą aktorów, tajemniczą gotycką atmosferę, szykowne dekoracje, pozorujący mgłę suchy lód snujący się po ziemi i finalną wielką pożogę. Ten niezwykle nastrojowy i hipnotyczny film wiele zawdzięczał horrorom z brytyjskiej wytwórni Hammer, ale Cormanowi udało się zachować swój własny, niepowtarzalny styl. Mroczna saga przeklętej rodziny stała się przyczynkiem do analizy obłędu przekazywanego z pokolenia na pokolenie i w tym sensie twórcy pozostali wierni Poemu, choć na poziomie fabuły istnieją pewne rozbieżności. Nie sposób też nie wspomnieć o obsadzie na czele z fenomenalnie zmanierowanym Vincentem Pricem w roli Rodericka. Ciekawostka: autorem upiornych portretów przedstawicieli rodu Usherów był amerykański malarz Burt Shonberg.
Studnia i wahadło (1961)
Z oryginalnej noweli Poego z 1842 roku pozostał jedynie tytułowy mechanizm tortur, cała reszta to rezultat inwencji filmowców. A jednak znów powstał kapitalny, stylowy film z gęstą atmosferą na granicy romantyzmu i trwogi. Posępne zamczysko na skalistym hiszpańskim wybrzeżu jest scenerią dramatycznych wydarzeń, które rozpoczynają się od zagadkowego zniknięcia siostry angielskiego szlachcica i kończą w wymyślnej katowni obsługiwanej przez szalonego pana domu. Corman zrobił Studnię i wahadło z tą samą ekipą, która pracowała przy Zagładzie domu Usherów (scenarzysta Richard Matheson, operator Floyd Crosby, scenograf Daniel Haller, kompozytor Les Baxter i aktor Vincent Price). Film cieszył się jeszcze większym powodzeniem niż jego poprzednik, tym samym przypieczętował decyzję AIP o kontynuowaniu cyklu; zainspirował też Bicz i ciało Mario Bavy i Głęboką czerwień Dario Argento. Ciekawostka: jeden z ulubionych horrorów Stephena Kinga.
Przedwczesny pogrzeb (1962)
Adaptacja opowiadania z 1844 roku to jedyna odsłona serii, w której z powodów kontraktowych nie wystąpił Vincent Price. Jego nieobecność zaszkodziła całości, bo choć Ray Milland był dobrym aktorem (grywał u Wildera, Hitchcocka i DeMille’a), to jednak brakowało mu maniakalnej charyzmy Price’a – cechy niezbędnej w kreowaniu postaci stworzonych przez Poego. Po premierze podniosły się głosy krytyków, że film jest zanadto poważny, powolny i przewidywalny, a jego największą słabością są ordynarnie dosłowne sceny obliczone na wywołanie wstrząsu. Z perspektywy czasu zarzuty wydają się jednak nietrafione (kto dziś zresztą pamięta o tych bezimiennych krytykach?). Przedwczesny pogrzeb charakteryzuje się należycie gotycką, zniewalającą aurą, a zachwycające sekwencje panoramiczne w żywych barwach maskują drobne niedoskonałości. Ciekawostka: funkcję asystenta reżysera pełnił Francis Ford Coppola, który rok później zadebiutuje Obłędem.
Opowieści niesamowite (1962)
Vincent Price powrócił w wybornym towarzystwie Basila Rathbone’a, jednego z najsłynniejszych odtwórców Sherlocka Holmesa, i Petera Lorre’a, wybitnego aktora, który sprawdzał się zarówno w repertuarze dramatycznym, jak i komediowym. Opowieści niesamowite to właśnie pierwsza próba wzbogacenia serii o pierwiastek humorystyczny – swego rodzaju horror na wesoło. Film stanowi antologię trzech krótkich segmentów (jeden z nich oparto na dwóch tekstach) spiętych narracją Price’a i opartych na opowiadaniach Morella (1835), Czarny kot (1843), Beczka Amontillado (1846) i Prawdziwy opis wypadku z panem Waldemarem (1845). Lżejszy ton wyraźnie przysłużył się serii, której poprzednią część, Przedwczesny pogrzeb, krytykowano za nadmierną powagę. Ciekawostka: Poskromienie złoczyńcy, młodszy o rok film Jacquesa Tourneura dla AIP, miał bliźniaczą obsadę i do pewnego stopnia powielał rozwiązania fabularne oraz dialogi rodem z Czarnego kota.
Kruk (1963)
Komercyjny sukces Opowieści niesamowitych przekonał Cormana, żeby w podobny, komediowy sposób potraktować ponury poemat Poego pod tytułem Kruk (1845). Tytuł to skądinąd jedyna rzecz, jaka ostała się z materiału źródłowego – komiczna opowieść o pojedynku na czary toczonym przez trzech magów jest bowiem wymysłem Cormana i Mathesona. „Gdy dowiedziałem się, że studio chce zrobić film na podstawie wiersza, uznałem to za żart, więc komedia była naprawdę jedyną możliwą drogą” – przyznawał scenarzysta. W zespole aktorskim znaleźli się Price, Lorre oraz Boris Karloff, sędziwy aktor znany z roli potwora Frankensteina. Pomimo niemal zerowego związku z twórczością Poego, Kruk to film udany i całkiem zabawny; największy komizm tkwi niewątpliwie w kwestiach Lorre’a (często improwizowanych ku niezadowoleniu Karloffa) wcielającego się w ciamajdowatego doktora Adolphusa Bedlo. Ciekawostka: w roli Rexforda wystąpił młodziutki Jack Nicholson.
Nawiedzony pałac (1963)
Po pięciu filmach Corman chciał zrobić sobie przerwę od Poego i na swój następny projekt wybrał ekranizację noweli Przypadek Charlesa Dextera Warda H.P. Lovecrafta. Studio AIP nie zamierzało jednak zabijać złotonośnej kury i wbrew woli reżysera nadało filmowi tytuł zapożyczony z wiersza Poego Nawiedzony pałac (1839), aby film skojarzył się widzom z kasowym cyklem. Autor skryptu Charles Beaumont powiązał w całość motywy z obu tekstów, adaptując lovecraftowską opowieść o spalonym na stosie czarnoksiężniku Curwenie, który odradza się pod postacią swego wnuka Warda. W tej podwójnej roli pojawił się niezrównany Vincent Price i jego wspaniała, ironiczna gra jest jak zwykle świadomie przejaskrawiona (towarzyszy mu inny etatowy aktor horrorów: Lon Chaney Jr.). Film sprawia wrażenie nieco wymuszonego, być może formuła poczęła się już powoli wyczerpywać. Ciekawostka: ostatni film Debry Paget, która zrezygnowała z kariery, aby poświęcić się rodzinie.
Maska Czerwonego Moru (1964)
Powrót do dobrej formy tuż przed zakończeniem cyklu. Film zrazu niedoceniony, dziś uważany jest za jedną z najlepszych części. Za kanwę scenariusza pióra Charlesa Beaumonta i R. Wrighta Campbella posłużyły dwa opowiadania Poego: Maska śmierci szkarłatnej (1842) i Żabi skoczek (1849), z domieszką Tortury nadziei francuskiego pisarza o nazwisku Auguste Villiers de L’Isle-Adam. Losy demonicznego księcia Prospero (oczywiście Vincent Price), który wchodzi w konszachty z diabłem i wyprawia wielki bal maskowy, gdy okoliczni wieśniacy umierają na tajemniczą chorobę, były dla Cormana pretekstem do krytyki dekadenckich antywartości toczących świat niczym tytułowa zaraza w kolorze czerwonym (politycznego kontekstu tej konotacji nie trzeba chyba wyjaśniać). Płynny, hipnotyzujący rytm psychodelicznego balu w finale filmu na długo zapada w pamięć. Ciekawostka: w 1989 roku Larry Brand wyreżyserował przeróbkę Maski… wyprodukowaną przez Cormana.
Grobowiec Ligei (1964)
Ostatni film cyklu zarobił najmniej pieniędzy ze wszystkich, co było jasną wskazówką dla AIP, że czas zakończyć „współpracę” Cormana i Poego. Pomimo rozczarowujących wyników finansowych, ekranizacja opowiadania Ligeja (1838) nie ustępuje swym prekursorom, a pod pewnymi względami nawet ich przewyższa. Przede wszystkim Corman po raz pierwszy w tak znacznym stopniu odszedł od zdjęć w studiu filmowym na rzecz scen plenerowych – z imponującym skutkiem wykorzystano m.in. ruiny klasztoru Castle Acre Priory w Norfolk. Znów niezawodny okazał się też Vincent Price, grający z cudownie przesadną werwą. Corman zaś jako reżyser nigdy nie osiągnął lepszych efektów i chociaż jego anachroniczne, wydawałoby się, środki budowania sennej atmosfery wydają się dziś naiwne, nadal działają na wyobraźnię widza. Ciekawostka: o Grobowcu Ligei pisał w swych dziennikach Zdzisław Beksiński, który w latach 60. obejrzał film w jednym z sanockich kin.
Suplement: „Honorowym członkiem” serii – według słów samego Cormana – jest Strach (1963), niemający nic wspólnego z twórczością Poego, lecz zrealizowany tuż po Kruku i z wykorzystaniem tej samej scenografii i aktorów (Karloff, Nicholson). Do cyklu nie zalicza się natomiast The Oblong Box (1969) – film wprawdzie oparty na dokonaniach Poego i zrealizowany w barwach studia AIP, jednak wyreżyserowany nie przez Cormana, a Gordona Hesslera.