search
REKLAMA
Nowości kinowe

AUTA 3. Zagubiony Pixar

Maciej Niedźwiedzki

16 czerwca 2017

REKLAMA

Zygzak McQueen nie daje za wygraną. Sezon w sezon wygrywa trofeum Złotego Tłoka. Z zamkniętymi oczami mija na torze przeciwników. Jest pewny siebie i swojej sportowej klasy. Nie uprawia bufonady, nie popisuje się. Egoizm zastąpił empatią. Od ścian ozłoconych pucharami woli towarzystwo przyjaciół. To już jednak wiemy w sytuacji wyjściowej. Kształtowanie nowej hierarchii wartości i właściwej postawy było wiodącym tematem poprzednich części cyklu. Pozostała w McQueenie jednak natura zwycięzcy, ciągła potrzeba bycia pierwszym. W Autach 3 twórcy sprowokują Zygzaka do zadania ważnego pytania, nieuchronnego dla każdego sportowca. Jest nim oczywiście decyzja o zakończeniu kariery. Stopniowe uświadamianie sobie przez McQueena faktu, że nadszedł jego czas, jest osią dramaturgiczną filmu.

Spektakularna seria zwycięstw McQueena przerwana będzie w brutalny sposób. Wśród zawodników pojawia się bowiem nowy przeciwnik – Jackson Sztorm. Uzbrojony w nowoczesne technologie i korzystający z dobrodziejstw współczesnych metod treningu, bez najmniejszego problemu wyprzedza McQueena. Za pierwszym razem Zygzak uznaje, że to przypadek. Z czasem przypadek staje się standardem. Główny bohater musi przyzwyczaić się do oglądania rur wydechowych Jacksona. Najgorsze, że za nim podążają następni. Na dodatek McQueen ulegnie poważnemu wypadkowi, przez co jego dalsza kariera tym bardziej stanie pod dużym znakiem zapytania.

Młodsze modele samochodów zaczynają wypierać starszych, wysłużonych zawodników. McQueen staje się przeżytkiem, przeszłością. Do świata wyścigów wkroczyło to, co nowe, lepsze i przede wszystkim szybsze. Opór i determinacja Zygzaka nie pozwolą mu jednak tak łatwo odpuścić. Po najgorszym sezonie w swojej karierze do następnego przygotuje się, używając tych samych sposobów, które gwarantują sukces Jacksonowi. W trakcie treningów dowie się, na ile jeszcze go stać. Czy wciąż jest dla niego miejsce w tak dynamicznie zmieniających się realiach wyścigów. Ćwiczenia na torze zastąpić ma interaktywny symulator, starą karoserię okrywa nowa aerodynamiczna powłoka, a tradycyjne metody fizycznego treningu wyparte są przez nowoczesne praktyki szkoleniowe, oparte na psychologii i precyzyjnych statystykach. Ich zwolenniczką jest Cruz Ramirez. To najważniejsza postać trzeciej części – trenerka marząca kiedyś o sportowej karierze, ale ostatecznie zniechęcona do niej przez swojego sponsora. Ramirez żyje więc w przeświadczeniu, że do faktycznych wyścigów po prostu się nie nadaje. Na przekór sobie zdecydowała się zostać trenerem, a nie zawodnikiem. Pixar w bardzo czytelny sposób wykłada całą problematykę i jasno zarysowuje relacje między bohaterami. Podobnie jak w całej serii, nie ma tutaj prawdziwych postaci, ale jedynie wizerunki (marketingowe maskotki) z pojedynczo przypisanymi cechami charakteru. Nie kryje się w Autach 3 żadna zagadka, a bieg wydarzeń zbyt łatwo przewidzieć. Iluzoryczna emocjonalna głębia jest jedynie dodatkiem do kolejnych wyścigów. To kino płytkie i powierzchowne. Po raz kolejny można odnieść wrażenie, że głównym powodem powstania kolejnej części Aut jest podbicie box office’u. 

W swojej najnowszej animacji Pixar z nostalgią spogląda w przeszłość. Niejednokrotnie przypomina o wcześniejszych sukcesach McQueena. Jeszcze więcej uwagi poświęca legendarnemu Huraganowi Hudsonowi. Dla twórców tamte czasy są złotym okresem. Często podkreślają zdrowszy charakter dawnej rywalizacji, bo w nich było piękno. Technologiczny skok spowodował gwałtowną poprawę wyników, ale nie jest to dla twórców specjalnie istotne. Liczy się to, że jednocześnie umknęła gdzieś wyjątkowość wyścigów. Świat Aut 3 jest jaskrawo podzielony na tych, którzy reprezentujących stary porządek i tych, zafascynowanych możliwościami jakie oferuje współczesna technika. Postaci w bardzo czytelny sposób połączone są w opozycyjne pary. Twórcy dosadnie sugerują, komu należy kibicować. To też jeden z elementów, które w najnowszej części Aut się nie udał. Pixar niestety nie wskazuje na punkty wspólne obu modeli treningowych ani nie doszukuje się miejsc, gdzie mogą się one uzupełniać. Cały czas trzyma stronę starej gwardii. Wydaje mi się, że to na tyle aktualny problem, że autorzy mogli zdecydować się na nieco polemiki. Symulacja w wirtualnej rzeczywistości może iść przecież w parze z tradycyjnym wyciskaniem okrążeń na torze. 

Auta 3 może i są najlepszą częścią trylogii, ale to wciąż produkcja wyraźnie odstająca poziomem od pozostałego dorobku Pixara. Najważniejszym problemem tej serii (i niestety elementem, którego naprawić się nie da) jest fakt, że to świat pozbawiony ludzi. W każdej innej animacji ich obecność sprawia, że widz ma znacznie większe możliwości interpretacji. Pozwala mu to na mniej oczywiste sposoby odczytań. W przypadku Aut każda z samochodowych postaci jednoznacznie uosabia cechy i postawy ludzi. Nie kryje się za tym żadne drugie dno. Jedyne, co pozostaje, to wrażenie, że Pixar operuje zbyt dosadną metaforą. Dla mnie jawi się on wręcz jako infantylny i zrobiony na siłę. Każdego z bohaterów Aut można zamienić w człowieka i otrzymamy dokładnie taki sam film. Dlatego to kino tak mało kreatywne, tym bardziej że oparte na znanym fabularnym schemacie. Cała trylogia zbudowana jest chwiejnych fundamentach. Bardzo trudno zbudować na nich wciągającą historię.

Nie odmówię Autom 3 ładnego, trzeźwego przesłania (ale czy tylko dlatego zabieramy do kina dzieci?). Zygzak McQueen nauczył się pokory i poznał swoje miejsce w szeregu. Jedynie szkoda, że przez to samo musi teraz przechodzi Pixar. Studio, które ma swoim koncie niejedno arcydzieło, w ostatnich latach dostarcza nam tak nijakie produkcje jak Dobry dinozaur, Gdzie jest Dory czy Auta 3. Mam nadzieję, że włodarze świadomi są, jak dużo brakuje im teraz do konkurencji. 

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA