search
REKLAMA
Recenzje

ARMIA ZŁODZIEI. Nowy film z uniwersum Zacka Snydera

Całkiem sympatyczna, dwugodzinna rozrywka, która równie dobrze mogłaby być całkowicie odrębnym filmem, niepowiązanym z Armią umarłych.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

1 listopada 2021

REKLAMA

Po zobaczeniu pierwszego trailera produkcji byłam bardzo zaciekawiona nową propozycją reżysera Zacka Snydera, co nie zdarza się codziennie. Prequel do tegorocznego filmu Armia umarłych wydawał się naturalną koleją rzeczy. Szczególnie że bohaterem został kasiarz wyborowy, czyli Ludwig Dieter. Moim zdaniem najlepsza postać ze wspomnianego filmu. O ile za kamerą stanął aktor wcielający się w postać łamacza sejfów, o tyle scenariusz wyszedł m.in. spod pióra Snydera. I to widać. Czy całość wypada jednak tak źle, jak mówią niektórzy polscy recenzenci?

Moim zdaniem to całkiem sympatyczna, dwugodzinna rozrywka, która równie dobrze mogłaby być całkowicie odrębnym filmem, niepowiązanym z Armią umarłych i całym uniwersum stworzonym wokół tego pomysłu. Plenery europejskie wyglądają przecudownie, bohaterowie – choć na wskroś stereotypowi – tworzą bandę, do której każdy chciałby się przyłączyć, zaś wstawki nawiązujące do apokalipsy zombie, którą widzieliśmy w pierwszym filmie, choć co prawda toporne, dają poczucie funu. To dobrze spędzony czas, choć doskonale wiemy, jak nasz bohater skończy. Myślę, że to jeden z tych filmów, gdzie nie trzeba doszukiwać się logiki, ale wystarczy wyłącznie skupić na akcji i historii niesławnych sejfów Wagnera, o których nasz kasiarz opowiada z niesamowitą pasją.

Akcja Armii złodziei dzieje się na sześć lat przed wydarzeniami znanymi z Armii umarłych. W tym czasie poznajemy Sebastiana Schlencht-Wöhnerta, znudzonego życiem pracownika banku. W dzień musi się użerać z klientami, w nocy zaś… Cóż, noce spędza samotnie, nagrywając filmiki na YouTube, gdzie opowiada o swojej największej pasji – sejfach. Pewnego dnia dostaje zgłoszenie do turnieju w Berlinie, polegającym na otwieraniu sejfów na czas. Nieprzypadkowa wygrana okaże się przepustką do skoku stulecia oraz skrzyżuje drogi Sebastiana i Gwendoline, światowej klasy złodziejki biżuterii, która chce zostać legendą i zapisać się wielkimi zgłoskami w historii napadów.

Największym zarzutem, z jakim się spotkałam, jest fakt, że ten film w żaden sposób nie wnosi nic do wcześniejszej historii. I tak, i nie. To tak samo jak z serialami Marvela, które skupiają się na lubianych przez widzów bohaterach, gdzie ich faktyczna fabuła (poza drobnymi wyjątkami) nie wnosi nic do samego MCU (Marvel Cinematic Universe), a jedynie rozwija wątki, które wcześniej widzieliśmy na dużym ekranie. I tak też jest w tym przypadku. Poznajemy historię legendarnych sejfów (o których słyszeliśmy we wcześniejszym filmie) oraz samego Sebastiana, który w Armii umarłych tytułuje się jako Ludwig Dieter, spec mający niejako obsesję na punkcie sejfów stworzonych przez Wagnera na cześć Wagnera. Była to jedna z fajniejszych postaci, więc nie dziwi mnie, że to właśnie on dostał prequel, zupełnie nieutrzymany w klimacie zombie movie. Bo niby dlaczego? Dużo bardziej do naszego bohatera pasuje właśnie konwencja heist movie, dlatego jestem zdania, że decyzja o powstaniu tegoż filmu nie była tak do końca przypadkowa.

Niewątpliwie mocną stroną filmu jest typowo snyderowski humor. Szczerze – nigdy nie lubiłam jego filmów. Byłam przekonana, że to toporne próby rozbawienia widza, przykryte toną patosu i powagi. Tutaj całość wydaje się niesamowicie lekka i czasami wręcz slapstickowa. Bo weźmy pod uwagę agenta Interpolu, który cały motyw zemsty na ekipie włamywaczy oparł na strzale w dolną część ciała. Albo Alexisa, czyli Brada Cage’a, który nie tylko zainspirował się do przypakowania po seansie „najlepszego filmu na świecie” Con-Air lot skazańców, ale ponadto swój pseudonim stworzył na cześć Nicolasa Cage’a i Brada Pitta. Nie mówiąc już o scenach, gdzie główni bohaterowie w trakcie skoku zaczynają wyrzucać sobie wzajemne żale, a cała ekipa musi tego słuchać na słuchawkach. Ktoś mógłby powiedzieć, że to humor rodem z podstawówki, ale ja to kupuję totalnie.

Jak wspomniałam wcześniej, strona wizualna filmu robi robotę. Wygląd sejfów i ich wnętrz jest zachwycający, podobnie jak europejskie plenery. Myślę, że to najmocniejsza strona produkcji. Podobnie jak same pościgi czy scena wizualizacji pierwszego napadu przedstawiona krok po kroku. Dalej uważam, że jak na standardy Snydera to dość pomysłowe; widzimy, jak bohaterowie opowiadają i jednocześnie realizują kolejne etapy planu, mając na uwadze, że to standardowy motyw zaczerpnięty z heist movies, gdzie później coś zawsze idzie nie tak. Tym razem plan nie jest planem tylko w teorii. A kiedy widzimy, jak bohaterowie wynoszą pieniądze, to wcale nie jest to w sferze marzeń, ale stało się naprawdę. Widać, że twórcy kilka tego typu filmów widzieli i mieli pomysł na odtworzenie co lepszych ich elementów.

Czy jest to film idealny? Absolutnie nie. Czasami decyzje bohaterów wydają się nielogiczne, a motyw proroczych snów jest jakby wciśnięty na siłę. Jednak to dalej dobra rozrywka na poziomie, która pokazuje, że twórcy nie boją się odważnych kroków i chcą dalej rozwijać uniwersum. Nie znalazłam informacji, ile wydano na produkcję filmu, ale mam wrażenie, że środki finansowe były jednak ograniczone, co mogło spowodować, że np. pościg w wykonaniu jednego z członków gangu, mistrza ucieczek Rolpha, mógł zostać przedstawiony wyłącznie jeden raz. Z drugiej strony to produkcja zrobiona przez Netflixa, który ostatnimi czasy zalicza duże spadki formy, więc wydaje mi się, że ten film trafi bardziej do kategorii „zapomniany po tygodniu bądź dwóch”. Mam jednak nadzieję, że twórcy nowego uniwersum będą dalej eksperymentowali i dadzą nam kolejne produkcje, które nie będą gorsze od tego, co zobaczyłam na ekranie.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA