NAJLEPSZE SOUNDTRACKI WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników

10.
Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej Arki (1981) – John Williams
Zapewne każdy bardzo dobrze zna to filmowe arcydzieło. Kto nie słyszał nigdy słynnego The Raiders March, niech się spali ze wstydu i niech się nawet do tego nie przyznaje! Williamsowi udało się stworzyć niesamowicie melodyjny, charakterystyczny tylko dla Indiany Jonesa motyw muzyczny, który jest jednym z najbardziej popularnych utworów w całym jego dorobku. Kompozycje Johna Williamsa to kolejny dowód na to, że film nie byłby tym samym filmem, gdyby nie świetna muzyka! [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]
08. (ex aequo)
Ostatni Mohikanin (1992) – Trevor Jones i Randy Edelman
To typowy przykład ilustracji filmowych zdarzeń za pomocą przede wszystkim jednego motywu przewodniego w różnych konstrukcyjnie aranżacjach. Pojedyncza część narracji odgrywa kluczową rolę i pomimo dość sporego zróżnicowania muzyczno-tematycznego, to ona właśnie ilustruje bezpośrednio najważniejsze znaczeniowo fragmenty albo jest wpleciona w poszczególne wątki. Choć oczywiście należy zaznaczyć, że cały podkład muzyczny nie jest wspólnym przedsięwzięciem Trevora Jonesa i Randy’ego Edelmana. To ten pierwszy stworzył najważniejsze utwory sceniczne, włączając w to motyw przewodni. Pan Edelman odpowiedzialny jest za drugą część soundtracku, od bardzo dobrego utworu The Courier poczynając. Tym samym jego wkład w efekt końcowy jest znacznie mniejszy i sprowadza się przede wszystkim do wykorzystania gitary oraz brzmienia syntezatora, które nadają muzyce odpowiednią specyfikę. Pomijając jednak ten fakt, warto zauważyć, że obie wizje narracyjne tych kompozytorów doskonale się uzupełniają i składają w jedną, bardzo wymowną całość. To bez wątpienia znakomita ścieżka dźwiękowa, której rekomendacja nie jest chyba specjalnie potrzebna (…). [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]
08. (ex aequo)
Requiem dla snu (2000) – Clint Mansell i Kronos Quartet
Ta ścieżka dźwiękowa – mówiąc kolokwialnie – wciska w fotel. I to na tyle mocno, że trudno wygrzebać się z dziury powstałej pod wpływem siły uderzenia perfekcji. To przede wszystkim muzyka, która – zwłaszcza gdy się jej słucha z zamkniętymi oczyma – wprowadza w swoisty trans czy stan hipnozy… To muzyka dołująca i przygnębiająca – po prostu taka, jakiej wymagał specyficzny film Darrena Aronofsky’ego. Jeśli chodzi właśnie o takie klimaty, Requiem dla snu zjada całą konkurencję na śniadanie. Jest jak filmowy narkotyk, który uzależnia na zawsze. Z tym że skutki jej słuchania nie są tak dramatyczne jak skutki działań filmowych bohaterów… [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]
07.
Incepcja (2010) – Hans Zimmer
Soundtrack z najlepszego, jak do tej pory, filmu Nolana całkowicie mnie pochłonął. Pojawiają się opinie, że muzyka niemal przez cały czas jest tak wzniosła, jakby opisywała wydarzenia na miarę końca świata albo co najmniej wielkiego potopu. Tak, jest pompatyczna, ale w najlepszy z możliwych sposobów, bo niedrażniący, ale porywający i niepozwalający oderwać się od akcji, choćby to była zwykła rozmowa w barze. I o ile o filmie Nolana powiedzieć mogę, że jest znakomity, o tyle o muzyce Zimmera z pełnym przekonaniem powiem, że jest absolutnie genialna. Jeżeli podobały wam się ścieżki dźwiękowe z Nolanowskich Batmanów, soundtrackiem z Incepcji będziecie po prostu zachwyceni. [Rafał Donica, fragment recenzji płyty]
06.
Blade Runner (1982) – Vangelis
Blade Runner uważany jest przez wielu krytyków, a także zwykłych kinomanów za dzieło kultowe. Jedno w przypadku tej pozycji na pewno nie podlega żadnej dyskusji – muzyka. Vangelis dysponuje naprawdę doskonałym warsztatem muzycznym, dzięki czemu jego utwory cechują wielka finezja i stosunkowo zróżnicowane barwy dźwięku, a całość przy tym prezentuje się niezwykle płynnie, emocjonalnie i w bardzo przekonujący sposób zwraca na siebie uwagę. Charakterystyczne dla tego kompozytora brzmienie muzyki elektronicznej oraz fakt, że wszystko aranżuje sam, bez udziału orkiestry, sprawiają, że ta ilustracja muzyczna wybija się ponad przeciętność. Całość prezentuje się znakomicie, a pojawiające się czasem gdzieś w tle dialogi z filmu nadają samodzielnej warstwie muzycznej jeszcze większą autentyczność. Ponadto cała narracja została poddana kompilacji, czyli wszystkie kolejne motywy muzyczne zostały połączone w jedną całość, bez rozbicia na pojedyncze części, które odnosiły się do odpowiednich fragmentów fabuły. W konsekwencji pomiędzy poszczególnymi utworami nie ma przerw, dzięki czemu od samego początku aż do samego końca nic nie odrywa nas od słuchania tej niesamowitej muzyki. [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]
05.
Park Jurajski (1993) – John Williams
Kompozytor John Williams stanął przed trudnym zadaniem stworzenia muzyki, która stałaby się rozpoznawalnym elementem obrazu reklamowanego na bardzo szeroką skalę, prestiżowego, mającego zarobić ogromne pieniądze na całym świecie. Ponadto taka narracja musiała być skomponowana na bardzo wysokim poziomie, ponieważ tak po prostu wypadało. Powstała więc ścieżka dźwiękowa z rewelacyjnym motywem przewodnim (a właściwie dwoma) oraz całym zestawem tematów scenicznych, z których każdy ma niewątpliwie inne przesłanie, każdy jest przynajmniej bardzo dobry i mnie osobiście trudno było wybrać ten najlepszy. [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]
04.
Pulp Fiction (1994) – różni wykonawcy
Jaki film, taki i podkład muzyczny… Ta ścieżka dźwiękowa to wyjątkowa pozycja, która wyraźnie łamie wiele zasad tradycyjnej muzyki filmowej. A czyni to ze znakomitym skutkiem. Właściwie całą płytę również trudno przypisać jednoznacznie do jakiegoś jednego gatunku muzycznego. Trochę tu bluesa, jazzu, rocka, trochę piosenek, trochę muzyki instrumentalnej – prawdziwa mieszanka. Ale mimo że mamy tu prawdziwy galimatias, to na szczęście płyta nie jest chaotyczna i niespójna. Właściwie to każdy utwór na tej składance jest wyjątkowy i zasługuje na uznanie. Bardzo nietypowa pozycja na rynku muzyki filmowej, która nie mieści się w żadnej ze znanych norm i która robi niezapomniane wrażenie. [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]