search
REKLAMA
Artykuł

LISTA SCHINDLERA (1993)

Jakub Piwoński

5 października 2014

REKLAMA

b„Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował”.

Holocaust. Brzmienie tego słowa wciąż budzi w nas głęboką trwogę. Przywodzi bowiem na myśl jeden z najczarniejszych rozdziałów historii ludzkości, spisany krwią milionów niewinnych istnień. Choć od końca II wojny światowej minęło już ponad 70 lat, problematyka Zagłady nadal wymyka się racjonalnemu pojmowaniu, kieruje do refleksji nad naturą człowieka i genezą zła. To jedna z tych ran, która na zawsze pozostanie otwarta; jedna z tych, której upływający czas nie pomaga w procesie gojenia.

Na początku lat 90. XX wieku w głowie Stevena Spielberga zaczął rodzić się pomysł nakręcenia rozliczeniowego filmu o Holocauście. Dla reżysera pochodzenia żydowskiego, który wówczas wciąż utożsamiany był z Kinem Nowej Przygody, miała to być produkcja o bardzo osobistym charakterze, jednoznacznie udowadniająca istnienie u tego twórcy szerszego wachlarza umiejętności. Choć Spielberg w ambitniejsze tony zagrał już przy okazji „Koloru purpury”, dopiero teraz miały one obrać odpowiedni majestat ze względu na wagę kolejnego przedsięwzięcia. Jako podstawę dla scenariusza miała posłużyć powieść Thomasa Keneallya pt. Lista Schindlera. Opowiadała historię Oskara Schindlera, niemieckiego przedsiębiorcy, który w czasie II Wojny Światowej, w prowadzonej przez siebie fabryce zatrudniał osoby pochodzenia żydowskiego. Traktując je jako tanią siłę roboczą, uratował od niechybnej śmierci ponad tysiąc istnień. Za swe czyny został pośmiertnie odznaczony medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata – niezwykle cennym odznaczeniem, przyznawanym osobom, które w czasie wojny nie bały się pomagać Żydom. Był zatem postacią ze wszech miar godną, do przybliżenia szerokiej widowni. Pierwotną wersję scenariusza przygotował sam Keneally. Została jednak odrzucona, z uwagi na długość – swą bogatą treścią mogła bowiem zapełnić telewizyjny serial. Ostateczną wersję przygotował Steven Zaillan (nominowany do Oscara za „Przebudzenie”), po uprzednim uwzględnieniu wskazówek Spielberga.

b

Treść filmu jest jednym z jego mocniejszych aspektów. Waga problematyki to jedno, ale istotniejsze jest to, w jaki sposób ten ciężar zostanie uniesiony; jakie metody do tego zostaną obrane. W wypadku „Listy Schindlera” i mierzenia się z tematem Holocaustu twórcy zdecydowali się na obranie wyjątkowo szerokiej perspektywy. Prócz trzymania się fabularnej osi, skupiającej się na osobie głównego bohatera, film ma także rozbudowane tło, dostarcza obrazy typowe dla tamtych przeżyć i tamtych dramatów. Ukazywanie wszelkich przejawów ciemiężenia Żydów, jest jednak w tym wypadku w pełni uzasadnione i poniekąd także potrzebne – grunt, że wprowadza się je umiejętnie.

Ciekawi również metaforyczny wymiar czynu Schindlera. Fabryka, w której główny bohater daje zatrudnienie rzeszom Żydów, jawi się jako biblijna Arka prowadzona prze Noego, powstała po to, by nieść ocalenie wybranym. Otoczenie spowija bezmiar zniszczenia, jednak fabryka zapewnia bezpieczeństwo. Nie bez powodu zatem oryginalny tytuł książki brzmiał po prostu Arka Schindlera. Uwagę zwracają także inne detale. Spielberg daje wyraźnie do zrozumienia, że jego film stanowi hołd dla ofiar jednej, konkretnej nacji (co oczywiście nie oznacza, że chciał przez to w jakikolwiek sposób przekłamać historię). Prócz liczb i faktów przemawiających za wyodrębnieniem męczeństwa Żydów, względem reszty, stały za tym z pewnością pobudki osobiste. Ujmuje jednak to, że w Liście Schindlera jako widzowie mamy okazję zapoznać się z Żydami nieco lepiej, choćby za sprawą ukazania ich tradycyjnych rytuałów. Pewna bariera anonimowości, tudzież egzotyczności została zatem przełamana, dzięki czemu łatwiej nam przejąć się losem cierpiących.

Akcja kręci się jednak wokół postaci Oskara Schindlera, którego poczynania mają koncentrować uwagę widza. W tym wypadku najważniejsza jest jego metamorfoza. Schindlera poznajemy jako zakochanego w luksusie i kobietach, sprawnego przedsiębiorcę, który daje prace Żydom z powodów czysto ekonomicznych. Zatrudnienie i nauczenie fachu najtańszej siły roboczej było dla niego dalece opłacalne. I portret Schindlera-koniunkturalisty widoczny jest przez większą część filmu. Jednakże, coś w nim pęka podczas jednej z konnych przejażdżek. W jednej z najsłynniejszych scen filmy, Schindler spogląda ze wzgórza na likwidację getta, a jego uwagę przykuwa mała dziewczynka w czerwonym płaszczyku. Dzięki zabiegowi wyróżnienia koloru symbolizującego życie na tle ponurych, czarno-białych scen śmierci, dziecko przykuwa uwagę także widza i pozwala sprowadzić tragedię ogółu do poziomu jednostki. Gdy po jakimś czasie, w jednej z kolejnych scen, Schindler widzi sponiewierane ciało dziewczynki wiezione na wózku, postępująca przemiana nabiera finalnego kształtu. Od tego momentu bohater zrobi wszystko, by uratować jak najwięcej istnień, choćby za cenę nadszarpnięcia własnej reputacji, czy też przeznaczenia sporych sum pieniędzy na łapówki. Trzeba przyznać, iż przemiana ta wypada wielce wiarygodnie.

b

Bardzo ciekawie zarysowują się także relacje Schindlera z Amonem Goethem, komendantem obozu w Płaszowie, czarnym charakterem filmu. Skonfrontowanie tej dwójki miało na celu ukazanie dobrego i złego Niemca. Podczas gdy działalność Schindlera kojarzy się z miłosierdziem, poczynania Goethego wyrażają najwyższy wymiar zła. Najciekawiej wypada jednak to, co zachodzi pomiędzy nimi. Tworzy się trudna do zdefiniowania nić porozumienia, darzą się szacunkiem, Schindler potrafi nawet wywierać na komendanta wpływ. Ich profile są zatem opozycyjne, jednak w rozmowach istniejące między nimi różnice się zacierają. Myślę, że to nieprzypadkowy zabieg. Spielberg nie chciał ani gloryfikować jednego, ani potępiać drugiego, gdyż zdawał sobie sprawę, że to co determinowało ich poczynania, wiązało się z okolicznościami, w jakich się znaleźli.

Najlepiej tłumaczy to Branko Lustig, jeden z producentów filmu, a ponadto Żyd, który sam ocalał z zagłady: „Po wojnie spotkałem wielu dobrych Niemców. Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego ci są szlachetni, dobrzy, a ich rodacy sprzed kilkudziesięciu lat (…) byli ludźmi, na których ciążą zbrodnie. (…) Sądzę, że nie wynika to z faktu, iż ktoś jest dobry, czy zły, ale że traci kontrolę nad swoimi reakcjami. Okoliczności, w których ludzie się znajdują, powodują, że ich reakcje bywają wobec otocznia okrutne, nawet zbrodnicze. A bywa też odwrotnie: oto ktoś w otoczeniu pełnym zła zaczyna się temu złu przeciwstawiać.” Po czym dodaje jeszcze: „Mamy w tym filmie do czynienia z dwoma osobami o podobnym pochodzeniu i losach. Obaj byli zafascynowani Hitlerem. Tylko że Amonowi Goethowi dano możliwość zabijania. Gdyby takiej możliwości nie miał, może zostałby poczciwym stolarzem lub szewcem”. Ten głos zdaje się uwypuklać jedno z przesłań filmu, ukazującym wojnę jako czas nobilitujący drzemiące w nas pokłady zła.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA