search
REKLAMA
Plebiscyt

Najlepsze MUSICALE WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników

REDAKCJA

11 października 2020

REKLAMA

10. Kabaret (1972)

To drugi film w karierze amerykańskiego reżysera, dzięki któremu w kinematografii amerykańskiej na nowo odrodził się musical. Osadzony w niepokojących czasach Republiki Weimarskiej, opowiada historię Amerykanki Sally Bowles (Liza Minnelli), piosenkarki występującej w nocnym klubie Kit Kat. Na tle zmieniającej się sytuacji społeczno-politycznej Niemiec lat 30. widz obserwuje rozwój wydarzeń z życia Sally i osób z jej otoczenia – młodego angielskiego pisarza Briana Robertsa (Michael York) i arystokraty Maximiliana von Heunego (Helmut Griem). Bob Fosse tworzy tutaj prawdziwe „kinomalarstwo”, a może raczej fikcyjne żywe obrazy, które nie odsyłają do konkretnych dzieł malarskich, lecz przywołują na myśl styl czy twórczość konkretnych artystów. Kolorystyka i oświetlenie planu, a także kostiumy i charakteryzacja tworzą w umyśle widza intertekstualny związek. [Jan Dąbrowski, fragment artykułu]

9. Hair (1979)

Hair pierwotnie było musicalem scenicznym, wystawianym, ze względu na dość kontrowersyjną tematykę, na amerykańskich scenach offowych. Miloš Forman zainteresował się filmową ekranizacją spektaklu już w drugiej połowie lat sześćdziesiątych – miał to być jego wymarzony, anglojęzyczny debiut. Dlaczego tak się nie stało? Otóż wszystkiemu winne karty tarota, które na spotkaniu z Formanem układał towarzyszący twórcom oryginalnego musicalu tajemniczy Earl. Mężczyzna doszedł do wniosku, że „konstelacja nie jest sprzyjająca”, w związku z czym czeski reżyser musiał obejść się smakiem. Projekt udało mu się zrealizować dopiero 10 lat później, już po sukcesie Lotu nad kukułczym gniazdem. Hair weszło więc na ekrany w czasie, gdy ruch hippisowski był na wymarciu, a wojna w Wietnamie oficjalnie się zakończyła. Najpewniej dlatego w powszechnej opinii panuje przekonanie, że musical Formana jest filmem spóźnionym. Dla mnie Hair funkcjonuje jednak jako swego rodzaju podsumowanie Ery Wodnika – dzieło, które musiało powstać tak późno, aby możliwe było spojrzenie na dane zjawisko z perspektywy czasu. Znakomity film Formana przywołuje ten niezwykły okres w historii Stanów Zjednoczonych, pozwala rzucić na niego okiem raz jeszcze. Można zatańczyć, można pośpiewać, można też uronić łezkę. [Jan Brzozowski]

8. Chicago (2002)

Współczesny klasyk, który w sumie odżywił ten gatunek w XXI wieku. Worek Oscarów oraz powszechne uwielbienie widzów oraz krytyków spłynęły na niego od razu – tak jakby wszyscy stęsknili się za pląsaniem po parkiecie i radosnymi piosenkami zamiast dialogów. Trzeba jednak przyznać, że wszystko to zostało tu doprowadzone do perfekcji, bo numery sceniczne są porywające, a piosenki napisane i zaaranżowane z pazurem, w dodatku mające swój własny, niepodrabialny charakter. Rezultatem tego jest fakt, iż film Roba Marshalla nie tylko mami stroną wizualną, ale też, jak mało który tytuł, może poszczycić się prawdziwym zbiorem zapadających w pamięć hitów, z których żaden nie odstaje od reszty i wszystkie są po prostu znakomite. Dwoma słowami: musical perfekcyjny. [Jacek Lubiński]

7. Skrzypek na dachu (1971)

Skrzypek na dachu Normana Jewisona w przyszłym roku skończy 50 lat. Ta filmowa adaptacja musicalu z librettem Josepha Steina to przepiękna opowieść o rodzinie żydowskiej z początku XX wieku, zmuszonej dostosować się do zmian, które ją dotykają – jest uniwersalna jak chyba żadna inna. Mleczarz Tewje jest ubogi, a ma córki na wydaniu. Marzy o tym, żeby być bogaty (jego przezabawna rozmowa z Bogiem w tym temacie – If I Were a Rich Man – to jeden z najlepiej chyba znanych tematów muzycznych wszech czasów, a wykonanie Topola, jednocześnie radosne i sarkastyczne, to absolutne mistrzostwo) i żeby jego córki znalazły odpowiednich mężów. Niestety, pierwsza z nich wychodzi za mąż za biednego krawca, druga za komunistę, trzecia, o zgrozo, za goja. Rodzina Tewjego zostaje wysiedlona z rodzinnej Anatewki. Nic z tego, w czym mleczarz zwykł był pędzić życie, nie zostaje takie, jak było. Czas ucieka szybko, życie mija (co przejmująco ilustruje utwór Sunrise, Sunset), a Tewje i jego rodzina, miotani pomiędzy tradycją i zmianą, usiłują zachować swoje wartości w narastającym chaosie. Skrzypek na dachu to nie tylko zbiór trafiających do ucha i serca utworów – to alegoria życia, z jego wzgórkami i dołkami i niespodziankami losu. [Agnieszka Stasiowska]

6. La La Land (2016)

Musical to gatunek, który darzę najmniejszą sympatią – tym większe jest moje zaskoczenie, że La La Land okazał się dla mnie filmem tak świetnym, który tak bardzo zdobył moje serce. Fabularnie co prawda dzieło Damiena Chazelle’a nie jest może szczególnie nowatorskie, ale z pewnością nie można odmówić historii burzliwej miłości Mii (Emma Stone) i Sebastiana (Ryan Gosling) sporego ładunku emocjonalnego zwieńczonego świetnym finałem, nieco przewrotnym, a przy tym poruszającym. La La Land byłby jednak jedynie bardzo dobrym, wzruszającym musicalem, gdyby pozbawić go tak wspaniałego reżysera i równie kapitalnych aktorów. Chazelle udowodnił tu, że jest genialnym inscenizatorem – jego film jest po prostu perfekcyjnie dopieszczony. Scenografia i kostiumy mienią się wyrazistymi, nierzadko kontrastującymi kolorami, a wszystko i wszyscy na planie chodzą jak w zegarku, zawsze będąc w odpowiednim miejscu oraz odpowiednim czasie, by objęła (bądź pominęła) ich mistrzowsko prowadzona kamera. No i aktorstwo – Ryan Gosling może nie jest wybitnym artystą, ale z niesamowicie naturalną Emmą Stone stworzył tu doskonały duet. La La Land to też popis Justina Hurwitza, który napisał wspaniałą, czasem energetyczną, czasem melancholijną ścieżkę dźwiękową, przy każdym seansie chwytającą za serce. [Dawid Konieczka]

5. Mamma Mia! (2008)

Pretekstowa fabuła, która jest tłem dla piosenek, a nie odwrotnie, i aktorzy, którym w większości daleko do umiejętności wokalnych. W teorii brzmi to jak przepis na nieudany musical, a jednak Mamma Mia ma w sobie na tyle dużo uroku, że jest dla mnie świetnym przykładem przyjemnej rozrywki, którą chłonie się, tupiąc nogą i nie przejmując się zupełnie logiką. Nie bez znaczenia jest na pewno repertuar, wszak piosenki ABBY to ponadczasowe przeboje i nawet z kiepskich wykonań (z wyłączeniem Meryl Streep i Amandy Seyfried) można czerpać przyjemność (o ile ich autorami są przesympatyczni aktorzy). [Łukasz Budnik]

4. Blues Brothers (1980)

Dwóch śmiesznie poważnych ludków w prostych garniakach i charakterystyczne kapeluszach, noszących ciemne okulary w nocy i jeżdżących autem zakupionym na policyjnej wyprzedaży to absolutny top komedii tamtych czasów i kult nad kulty, który mimo wyzerowanego licznika nagród i ujemnych wpływów kinowych stał się prawdziwym światowym fenomenem, który trwa po dziś dzień. To także świetny, bo w sumie nietypowy musical, którego kult nietrudno zrozumieć, biorąc pod uwagę, iż znajdziemy tu dosłownie wszystko – od zwariowanych serii pościgów na epicką skalę, zakończonych jeszcze większymi demolkami, przez Stevena Spielberga jedzącego kanapkę, a na ubrankach dla dzieci skończywszy. Dodajmy do tego jeszcze masę, często wyjątkowo irracjonalnego humoru, jedną z najlepszych opraw muzycznych w historii kina, którą dodatkowo uświetniają liczne gwiazdy rhytm’n’bluesa, a otrzymamy film totalny – taki, który mógł zdarzyć się jedynie w tamtym okresie. [Jacek Lubiński]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA