NAJLEPSZE FILMY WOJENNE XXI wieku. Wyniki głosowania czytelników!
Film wojenny jako gatunek niejedno ma imię. Tytuły, które się doń kwalifikuje, mogą bowiem nie zawierać żadnej, nawet najmniejszej wojenki. Nie muszą też odnosić się do konkretnej batalii, o której czytaliśmy w historycznych książkach. Tak! Kino wojenne może skupiać się na życiu codziennym wojskowych i cywili w trakcie wojny. I to również tej fikcyjnej. Drodzy czytelnicy, oto wyniki Waszego głosowania na 50 najlepszych filmów wojennych XXI wieku!
50. „Misja Greyhound” (2020)
Misja Greyhound operuje na dwóch skrajnościach, które trudno zbalansować. Z jednej strony mamy Toma Hanksa w roli kolejnego męża stanu, znajomego kapitana, który nie ulega morskim bandytom. Dowodzony przez niego statek porusza się jednak po niezgrabnej makiecie 3D, symulującej wojenny odmęt oceanu. Tutejsze efekty specjalne bardziej pasują do wieczornego seansu na Pulsie sprzed dwudziestu lat niż do flagowego tytułu Apple. W pewnym momencie wręcz obawiamy się, że obraz zacznie się rozmazywać, a odtwarzacz video wciągnie taśmę. Mimo wszystko w tej historii kryje się pewna doza ekscytacji, niebezpieczeństwa i realnego zagrożenia. Można rozkładać ręce nad realizacją filmu, bo gatunek „wojenna łódź podwodna” zazwyczaj filmowcom wychodził. Ale można też po prostu przymknąć oko, zrelaksować się i dobrze się bawić. [Tomasz Ludward]
49. „Generał Nil” (2009)
Film Ryszarda Bugajskiego z Olgierdem Łukaszewiczem w tytułowej roli to jedna z chwalebnych prób przedstawienia młodym Polakom przy pomocy kina bohaterskich postaci z historii ich kraju, o których mówi się zdecydowanie za mało. Generał Nil robi to dobrze, mocno, dosadnie i jest przy tym realistyczny. Łukaszewiczowi udaje się tu stworzyć bohatera, w którego postawę i poświęcenie można uwierzyć, a na pewno je podziwiać. [Przemysław Mudlaff]
48. „Hitler: Narodziny zła” (2003)
Być może Hitler: Narodziny zła nie jest najbardziej wiernym faktom filmem w historii kina, ale trzeba przyznać, że opowiada o Hitlerze w sposób intrygujący, odmienny. Bardzo duża w tym zasługa Roberta Carlyle’a, który skutecznie kreuje tytułową postać. Jest przekonujący zarówno jako wrażliwy artysta, oddany swojemu krajowi, jak i jako przepełnione nienawiścią uosobienie zła. [Przemysław Mudlaff]
47. „Green Zone” (2010)
Green Zone to dobry amerykański film, a Paul Greengrass to dobry „amerykański” reżyser, twórca innych dobrych amerykańskich filmów, takich jak m.in. Krucjata Bourne’a czy Ultimatum Bourne’a. Green Zone nie jest jego szczytowym osiągnięciem, ale bez dwóch zdań jest świadectwem jego niebywałej sprawności warsztatowej oraz rzetelnego podejścia do fachu reżysera. Bo sam film to nie tylko polityczna intryga czy też zapis z placu boju o zdecydowanie paradokumentalnym charakterze. To także wybuchowe kino akcji, zrealizowane z nerwem i jajem, co w przypadku tego twórcy zresztą nie dziwi (patrz: ww. przygody Bourne’a). [Bolesław Dochuński-Duchoński, fragment recenzji]
46. „Bardzo długie zaręczyny” (2004)
To nie jest mdły melodramat. To nie jest też typowy film wojenny. To nie jest również kolejna uśmiechnięta, słodka do znudzenia rola Audrey Tautou. Nie ma tu też patosu ani nachalnego wyciskania łez z oczu widzów. Jest za to wiele krwi, pokazane wprost okrucieństwo wojny (żołnierzy rozerwanych przez bomby nie brakuje), przejmująca historia, zarówno miłosna (wzruszające, liczne retrospekcje), jak i niemal kryminalna, gdy Matylda (Tautou) próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie, czy jej ukochany, skazany na karę śmierci za samookaleczenie, zginął gdzieś między okopami Francuzów i Niemców na tak zwanej ziemi niczyjej, czy też cudem ocalał. Film Bardzo długie zaręczyny, stając w opozycji do romantycznie brzmiącego tytułu, oferuje spektakularne, widowiskowe kino, chwytające raz za gardło, raz za serce – jednak w żadnym wypadku nie jest to ckliwe romansidło, co mylnie mogą sugerować plakaty! [Rafał Donica, fragment recenzji]
45. „Kamienie na szaniec” (2014)
Nowe Kamienie na szaniec przyciągnęły do kin niemal milion widzów, a choćby Tomaszowi Ziętkowi i Marcelowi Sabatowi otworzyły drzwi do aktorskiej kariery. Adaptacja książki Aleksandra Kamińskiego, choć nie zawsze w pełni zgodna z rzeczywistością i budująca własną interpretację losów Rudego, Zośki i Alka stanowi nowoczesną, widzianą poniekąd okiem dzisiejszych młodych dorosłych odpowiedź na ocenzurowaną Akcję pod Arsenałem z 1977. Mimo iż klimatem, jak i scenariuszem film Roberta Glińskiego kwalifikuje się raczej do typowo edukacyjnego kina, polecanego w ramach uzupełnienia do lekcji języka polskiego, Kamieniom na szaniec godnie udało się przetrwać próbę czasu i spojrzeć na okres dorastania bohaterów Szarych Szeregów bardziej współczesnym okiem. [Mary Kosiarz]
44. „Braterstwo broni” (2004)
Tae Guk Gi: The Brotherhood of War to koreański dramat wojenny z akcją osadzoną w czasie wojny na Półwyspie Koreańskim w latach 1950–1953. Opowieść skupiająca się na dwóch braciach wcielonych do armii siłą, oddzielonych nagle od rodziny, postawionych w sytuacji ekstremalnej, która raz na zawsze może położyć kres ich marzeniom i planom. Film oprawiony w ramy retrospekcji, podobnie jak Szeregowiec Ryan (1998) – skala obu dzieł jest porównywalna. Imponujący budżet, spektakularny sukces w kinowych kasach, zachwyty krytyków i aplauz widowni – to łączy produkcję Spielberga z jej koreańskim odpowiednikiem, reżyserowanym przez Je-gyu Kanga. Braterstwo broni pokazuje wojnę bez upiększania, nie unikając widoku zakrwawionych ciał i odciętych kończyn. To manifest przeciwko wojnie, kwestionujący moralność żołnierzy, ukazujący ich jako pozbawione skrupułów bestie, ulegające masowej histerii i politycznej manipulacji. Dwaj bracia przechodzą w trakcie filmu ciekawą metamorfozę – jeden z opiekuńczego brata przemienia się w bezduszną maszynę do zabijania, drugi ze słabowitego, zależnego od brata, 18-latka przeistacza się w człowieka, który podejmuje walkę z demonami pragnącymi zatruć umysły młodych ludzi nienawiścią i agresją. Ten braterski konflikt doskonale oddaje rozdarcie, jakie nastąpiło w koreańskim społeczeństwie. [Mariusz Czernic]
43. „Obława” (2012)
Rodzimi twórcy rzadko przykładają tak wielką uwagę do zdjęć, montażu, kolorystyki kadrów. U Krzyształowicza strona wizualna idealnie wpasowuje się w to, co dzieje się w warstwie fabularnej – zdjęcia są szaro-brązowe, wyprane z kolorów, ale jednocześnie rewelacyjnie skomponowane, a cięcia montażowe następują dokładnie wtedy, kiedy powinny, żeby utrzymać widza w odpowiednim nastroju. Klimat pomagają też budować aktorzy, obsadzeni w większości na przekór ich dotychczasowemu emploi – Marcin Dorociński może nie zaskakuje, bo miał już kilka podobnych ról, ale wielkie wrażenie robi znany z komediowego repertuaru Maciej Stuhr i nadzwyczaj skromna Weronika Rosati, zupełnie nieprzypominająca tej Weroniki Rosati, którą znamy z rubryk towarzyskich i mało elokwentnych wypowiedzi w wywiadach. Krzyształowicz nakręcił film mądry i dojrzały, zostający w głowie na długo (widziałem go pół roku temu, a do dziś pamiętam prawie każdą scenę), wypełniony bohaterami, w których po prostu chce się wierzyć. To właśnie na Obławę, a nie na żenującą Bitwę pod Wiedniem, powinny pójść polskie szkoły. [Grzegorz Fortuna, fragment recenzji]
42. „Zaginiony batalion” (2001)
Zaginiony batalion Russella Mulcahy’ego nie jest filmem wojennym, który w jakiś szczególny sposób wyróżnia się na tle innych produkcji dotyczących Wielkiej Wojny. To przeznaczona do telewizji, zaskakująco brutalna i poprawnie zrealizowana opowieść o patriotyzmie, odwadze i bezsensowności wojny. [Przemysław Mudlaff]
41. „Ocalony” (2013)
Wartka akcja, a także zgrabnie nakręcone sceny walki w górzystym terenie Afganistanu nie pozwalają się nudzić. Bardzo dobry montaż i udźwiękowienie sprawiają, że chce się oglądać dalej (za przykład niech posłuży scena, w której Marcus oddaje pierwszy strzał, rozpoczynając tym samym walkę o przetrwanie). Produkcja jest przy tym niezwykle brutalna. Widać, że twórcy nie silili się, aby uzyskać konkretną kategorię wiekową. Obraz jest bardzo realistyczny, co czasami wręcz szokuje. Oczywiście pojawiają się momenty, w których reżyserowi brak konsekwencji i ciężko jest uwierzyć w prawdziwość pewnych sekwencji. Nic dziwnego skoro sam autor książki nie mógł zdecydować się chociażby w sprawie liczby talibów, która zaatakował ich zespół (w raporcie po akcji zaznaczył, że było ich około 35, podczas gdy w swojej książce podbił ich liczbę do 200). Niedociągnięcia rekompensują nam naturalistyczne sceny konfrontacji z talibami czy walki z niedogodnościami terenu. Trup ściele się gęsto, ilość head-shotów niczym z gry komputerowej. To wszystko ma swoje odzwierciedlenie w widowiskowości, a przy świetnym i dynamicznym montażu robi jeszcze większe wrażenie i pozwala poczuć klimat wydarzeń. [Dominik Jedliński, fragment recenzji]
40. „Za linią wroga” (2001)
Za linią wroga olśniewa pod względem technicznym. To świetnie zrealizowane kino akcji z ogromną dawką energii i stylu. Dobrze jest tu również pod względem aktorskim. Głównie za sprawą Gene’a Hackmana. Jeżeli więc skupimy się na tych elementach, a kwestii racjonalności działań bohaterów lub sensu większości pomysłów fabularnych nie będziemy analizować, to film Johna Moore’a zapewni nam sporo wysokooktanowej frajdy. [Przemysław Mudlaff]
39. „Wróg numer jeden” (2007)
Dramatyzacja trwającej prawie dekadę obławy na Osamę bin Ladena. Skomplikowany, pełen niuansów, dotykający problemu obsesji, która sama staje się obsesją, film przypominający takie tytuły, jak Wszyscy ludzie prezydenta (1976) czy Monachium (2005). Na ekranie fenomenalna Jessica Chastain i pokłady napięcia, które momentami aż trudno znieść. [Przemysław Mudlaff]
38. „Jutro idziemy do kina” (2007)
Jutro idziemy do kina to zrealizowana dla telewizji wzruszająca, urokliwa, kameralna opowieść o pięknie młodości i miłości, które zaburzają ataki nazistów. Film Michała Kwiecińskiego zasługuje na pochwały ze względu na romantyczną, ale nie mdłą atmosferę, dobre aktorstwo, a także swój uniwersalizm. [Przemysław Mudlaff]
37. „Karbala” (2015)
Od strony technicznej Karbala jest osiągnięciem niespotykanym, nieustępującym wysokobudżetowym produkcjom amerykańskim. Montaż, praca kamery, efekty dźwiękowe i scenografia są na najwyższym poziomie. Przypominającym nieco filmy Kathryn Bigelow. W Karbali nie ma śladu żadnej prowizorki, twórcy unikają również pirotechnicznego efekciarstwa. Stawiają natomiast na realizm: z ekranu aż unosi się wojenny pył. To film idealnie wyważony, którego forma koresponduje z ponurym wydźwiękiem ideologicznym. Ostatnie ujęcie filmu nie może budzić żadnych wątpliwości. Łukaszewicz wie, że najważniejsze jest to, by wrócić do domu. Nieważne, w jakim stanie. By więcej nie pociągać za spust. Bo wygrać nie mamy szans. Nie w ten sposób. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]
36. „Midway” (2019)
Midway nie jest najlepszym filmem Rolanda Emmericha, ale dzięki temu obrazowi słynny twórca Dnia niepodległości mógł dać upust swoim wyobrażeniom i pokazać, co można wyczarować, gdy do dyspozycji posiada się 100 milionów dolarów budżetu. Czasami bywa sztucznie, zbyt patetycznie, a nawet nudnawo, ale widzowie potrzebują prostych, nieskomplikowanych i efektownych opowieści wojennych i po to jest właśnie twórczość Rolanda Emmericha. [Przemysław Mudlaff]
35. „Strefa interesów” (2023)
Jedyny taki film o Holokauście, w którym najbardziej boli to, co na pierwszy rzut oka niewidoczne. W którym potęgą cierpienia i okrucieństwa są słyszane z oddali krzyki, dym unoszący się nad Oświęcimiem. W którym obojętność staje się największym złem tego świata. Jonathan Glazer w Strefie interesów przeraził bardziej niż w niejednym filmie grozy, bez przelania na ekranie choć kropki niepotrzebnej krwi. Zeszłoroczny laureat Oscara za najlepszy dźwięk rozgromił konkurencję swoją wrażliwością na detale i zupełnie nowatorskim sposobem przedstawienia wojennego piekła za zamkniętymi drzwiami. Upiorna, poruszająca, odarta z fałszu i niepotrzebnej egzaltacji Strefa interesów nie bez powodu zajmuje w plebiscycie tak wysokie miejsce, a ma szansę stać się jednym z klasyków współczesnego wojennego kina. [Mary Kosiarz]
34. „Sisu” (2022)
Film Jalmariego Helandera miesza kino wojenne z survivalowym, stawiając w centrum uwagi bohatera o niezwykłej niezłomności. Fiński weteran, który zabił setki rosyjskich żołnierzy, jest już zmęczony wojowaniem i pragnie wreszcie osiąść gdzieś na stałe i żyć w spokoju. Ale jego spokój zostaje zakłócony przez wycofujących się niemieckich trepów, którzy – czując widmo porażki – próbują jeszcze coś ugrać dla siebie. Musi dojść do brutalnej konfrontacji. Jest ona daleka od realizmu, bliższa estetyce komiksowej i zabawie gatunkowymi kliszami pochodzącymi ze spaghetti westernów i amerykańskich akcyjniaków o ludziach czynu biorących odwet za krzywdy swoje lub innych. Konflikt jest tutaj prosty, nie ma wątpliwości, kto jest dobry, a kto zły, nie ma też miejsca na sentymenty i rozterki moralne. Całość jest zrealizowana efektownie i utrzymana w dobrym tempie, angażuje odbiorcę dzięki odpowiedniej dawce przemocy, wartkiej akcji i wizualnemu szaleństwu. [Mariusz Czernic]
33. „Walc z Baszirem” (2008)
Obrazy, jakie oglądamy w Walcu z Bashirem, same w sobie są małymi dziełami sztuki. Piękna animacja i świetnie przemyślane sceny są na przemian wzruszające i wstrząsające, metafizyczne i prozaiczne. Różne oblicza wojny układają się w skomplikowaną mozaikę znaczeń, skojarzeń i emocji. Najważniejsze jednak, że na koniec obojętność jest niemożliwa. Zostajemy pozostawieni w niewygodnej pozycji i niemal zmuszeni do refleksji. Esencja kina dokumentalnego. [Karol Kućmierz, fragment recenzji]
32. „Hotel Ruanda” (2004)
Hotel Ruanda to historia Paula Rusesabagina, menadżera hotelu Mille Collines w Kigali, który w latach 90., w czasie największego nasilenia walk plemiennych w Ruandzie, postanowił udzielić schronienia w prowadzonej przez siebie placówce setkom uchodźców. Wojna widziana oczami tych, którzy cierpią najbardziej, zawsze jest przejmująca. Don Cheadle w roli Paula świetnie wykorzystał swoje warunki fizyczne (wydaje się, że wyraz troski na stałe wyrzeźbiony jest na jego obliczu), żeby podkreślić poczucie niepewności i stałego zagrożenia, które towarzyszy uciekającym przed walkami. Zasłużona nominacja do Oscara dla niego, zasłużone pochwały dla Terry’ego George’a, który stworzył film wstrząsający, ale nie ckliwy, o bohaterstwie jednego człowieka. [Agnieszka Stasiowska]
31. „Walkiria” (2008)
Bryan Singer szturmem zdobył serca widzów swoim kultowym już filmem Podejrzani. Umościwszy się wygodnie na pozycji ulubieńca za pomocą serii X-Men, postanowił sięgnąć po historię opartą na faktach. Walkiria opowiada o nieudanym zamachu na Adolfa Hitlera w 1944 roku. Sercem operacji był Claus von Stauffenberg, szef sztabu armii rezerwowej, który po początkowym zachwycie polityką Hitlera zaangażował się w działania ruchu oporu. Zamach przeprowadzono w Wilczym Szańcu, nieskutecznie, bo Hitler został jedynie lekko ranny. Rolę Stauffenberga powierzono Tomowi Cruise’owi, który rzekomo uważał, że jest niezwykle podobny fizycznie do oryginału. Niestety, chyba wyłącznie na tym oparł swoją kreację, ponieważ Claus jest najsłabszym, wręcz nudnym elementem filmu Singera. Mimo to całość sprawia niezłe wrażenie, historia zresztą prowadzi się sama, a wsparcie postaci drugoplanowych (Kenneth Branagh jako von Tresckow czy Bill Nighy jako Friedrich Olbricht) jest bezcenne. [Agnieszka Stasiowska]