KARBALA

Krzysztof Łukaszewicz rzuca nas prosto w środek wojennego konfliktu. Dołączamy do polskiego oddziału dowodzonego przez kapitana Kalickiego (Bartłomiej Topa). W zdawkowych początkowych napisach dostajemy jedynie kilka podstawowych informacji o interwencji w Iraku. Zaraz potem wsiadamy do wojskowego jeepa i jedziemy po nierównej drodze, by wykonać kolejną misję. Kamera lekko drży, oglądamy twarze młodych żołnierzy komunikujących się ze sobą lakonicznymi zdaniami. Jeden z nich jest bardziej gadatliwy, zaczyna więc opowiadać kawały, staje się duszą towarzystwa, prawdopodobnie zapomina, że każdy oddech może być jego ostatnim. Gdy wydaje się, że rozluźnia nieco atmosferę, zostaje śmiertelnie postrzelony w szyję. Tak kończy się jego epizod w tym filmie. Właśnie w ten bezkompromisowy sposób Łukaszewicz Karbalę rozpoczyna. Rezygnuje z powolnej rozbiegówki, nie daje nam rozpoznać terenu. Od razu rzuca na linię frontu.
Jego film ma bardzo dojrzały scenariusz, praktycznie pozbawiony ekspozycji. Dodatkowo wzbogacony jest o kilka scen-symboli, niebanalnych i, wydaje mi się, wnikliwych. Na pewno prowokujących do głębszej refleksji nad tą wojną. Karbala niezwykle Łukaszewiczowi się udała. To znakomicie zrealizowane i mądre kino, świadczące o tym, że coraz lepiej polscy reżyserzy odnajdują się na polu kina gatunkowego.
Siła tego filmu nie tkwi w fabule. Ona jest nad wyraz prosta, oczywiście oparta na prawdziwych wydarzeniach. Polski kilkunastoosobowy oddział zostaje wysłany do ochrony ważnego, strategicznego budynku – nazywanego City Hall. W tym miejscu przetrzymywani są więźniowie, to również siedziba irackiej policji, współpracującej z przybyłymi zewnętrznymi siłami. Kapitan Kalicki otrzymuje zadanie, by przez trzy dni, zanim nadejdzie wsparcie, utrzymać tę lokację w posiadaniu. Przed budynkiem zaczynają się gromadzić uzbrojeni Irakijczycy, planują szturmem zaatakować City Hall i uwolnić wszystkich przetrzymywanych. Polski oddział nie wydaje się być odpowiednio liczny i uzbrojony, by podołać temu zadaniu. Na miejscu stacjonuje tylko jeszcze kilkuosobowa jednostka z Bułgarii. Jednak rozkaz to rozkaz.
Największą wartością Karbali jest to, w jaki sposób Łukaszewicz portretuje bohaterów. Jego film jest refleksją nad istotą wojny, w kompleksowy sposób stara się dociec, dlaczego bierzemy w niej udział. Wprowadza więc szereg postaw i ideologicznych stanowisk, reprezentowanych przez kolejnych żołnierzy. W pamięć zapada konflikt między dwoma braćmi Waszczukami. Starszy z nich wydaje się urodzonym wojskowym, osobą stworzoną do życia w ekstremalnych warunkach. Młodszy przyjechał do Iraku, prawdopodobnie będąc zafascynowany bratem, chce pójść w jego ślady. Udowodnić swoje bohaterstwo. W jednej kłótni między nimi pada takie zdanie (nie cytuję dokładnie): „Większość przyjechała tu po to, by spłacać kredyty. Nikt tu nie myśli o heroizmie czy bohaterstwie”. To odważne słowa, rzadko spotykane w polskim wojennym, zazwyczaj martyrologicznym, kinie. Pewnie one nigdy nie padły, ale w ten sposób reżyser wyraża swój pogląd odnośnie udziału polskiego wojska w tym konflikcie.
Wiele mówiąca jest również scena, gdy kapitan Kalicki pod koniec filmu rozrywa na pół biało-czerwoną polską flagę. Robi to, bo potrzebna jest mu jedynie jej górna część jako znak kapitulacji. Ta scena trwa tylko kilka sekund, jest jedynie detalem. Świadczy jednak o tym, jak reżyser „wgryzł się” w wyjściowy materiał. Łukaszewicz w dialogach, czy opowiadając samym obrazem, wzbogaca Karbalę o refleksje nad polskością, narodowymi symbolami i współczesną historią.
Bohaterowie filmu Łukaszewicza nie są papierowi, choć paradoksalnie tak mało o nich wiemy. To przekonujące, wiarygodnie zagrane, postaci. Na pierwszy plan wychodzi oczywiście Bartłomiej Topa. To wyciszona, ale charyzmatyczna osoba. W jej oczach dojrzymy zmęczenie i poczucie bezcelowości, nawet ślady frustracji. Topa grą ciała doskonale wyraża ciężar, jakim jest dla niego odpowiedzialność za podległych mu żołnierzy. W telefonicznej rozmowie z żoną jest prawdziwie wzruszający. To jedyny moment kiedy dostajemy nieco więcej o nim informacji, przestaje być na moment kapitanem i dowódcą, ale staje się mężem i ojcem.
Od strony technicznej Karbala jest osiągnięciem niespotykanym, nieustępującym wysokobudżetowym produkcjom amerykańskim. Montaż, praca kamery, efekty dźwiękowe i scenografia są na najwyższym poziomie. Przypominającym nieco filmy Kathryn Bigelow. W Karbali nie ma śladu żadnej prowizorki, twórcy unikają również pirotechnicznego efekciarstwa. Stawiają natomiast na realizm: z ekranu aż unosi się wojenny pył.
To film idealnie wyważony, którego forma koresponduje z ponurym wydźwiękiem ideologicznym. Ostatnie ujęcie filmu nie może budzić żadnych wątpliwości. Łukaszewicz wie, że najważniejsze jest to, by wrócić do domu. Nie ważne w jakim stanie. By więcej nie pociągać za spust. Bo wygrać nie mamy szans. Nie w ten sposób.
korekta: Kornelia Farynowska