PODEJRZANI. Niezwykła historia zwykłego filmu
Od ostatniego piątku (20 maja) możecie oglądać najnowszy film Bryana Singera, X-men: Apocalypse. W przyszłym roku do kin trafi jego interpretacja klasycznej powieści SF Julesa Verne’a, czyli 20 000 mil podmorskiej żeglugi. Zanim jednak nowojorczyk stał się rozchwytywanym przez wielkie studia reżyserem i producentem blockbusterów, w wieku zaledwie trzydziestu lat nakręcił Podejrzanych (1995), kryminał za sześć milionów dolarów. Nie mógł wówczas przypuszczać, że film zarobi niemal dziesięć razy tyle, ile kosztował, zdobędzie dwa Oscary i zostanie okrzyknięty jednym z najlepszych filmów w historii, otwierając młodemu twórcy drogę do świetlanej kariery w Hollywood. Jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tego filmu, radzę to zrobić przed dalszą lekturą, bo nie obejdzie się bez spoilerów. No, chyba że chcecie zepsuć sobie zabawę.
[UWAGA, SPOILERY!]
SPOTKANIE POD ŚCIANKĄ
Kiedy myślę o filmach takich jak Podejrzani, przypomina mi się grupowa gra o nazwie „Moje słońce” (nie mylić z popularną wśród nastoletnich wagarowiczów grą w „Słoneczko”). Jedna z jej wersji wygląda tak, że kilka osób siedzących w kółku podaje sobie nawzajem przedmiot – dajmy na to wino, żeby było weselej – i wypowiada słowa „Moje słońce jest… (tu pada określenie)”. Dla przykładu, gracz trzymający butelkę mówi: „Moje słońce jest okrągłe” i przekazuje ją dalej. Osoby, które znają reguły (a musi być przynajmniej jedna), decydują, czy te słowa są prawdziwe czy nie. Cała zabawa polega na tym, żeby jak najszybciej zgadnąć, o co chodzi. Dlaczego kiedy jeden gracz powie, że słońce jest jasne, ma rację, a kiedy zrobi to inny, to już nie? Należy zwracać uwagę na wszelkie gesty, słowa i znaki pomiędzy wersami – w nich tkwi bowiem diabeł. Znający prawidła gry muszą robić wszystko, żeby nikt nie zgadł, a kto zrozumie zasady jako ostatni, przegrywa. Proste, prawda? Twórcy filmu są więc mistrzami gry – jako jedyni rozumieją jej reguły od początku. Gracze są widzami, ale też, co ciekawe, nieświadomymi bohaterami opowieści. Słowa „Moje słońce…” i fant, podawany z ręki do ręki, są pierwszą warstwą fabuły, widocznym dla oka światem przedstawionym, czyli tak naprawdę jedną wielką zmyłką. Gest, znak (a więc meritum, to, o co w tym wszystkim chodzi) to drugie dno opowieści, prawdziwy podtekst, skwapliwie skrywany przez demiurgów za kamerą.
Za jednego z nich może się uważać Bryan Singer – amerykański reżyser, producent i scenarzysta. Człowiek, który szesnaście lat temu, kręcąc X-Menów, rozpoczął obecną modę na ekranizowanie komiksów o superbohaterach.
Urodził się w 1965 roku w Nowym Jorku. Wychowywał się w Princeton Junction w New Jersey. W szkole nie był zbyt lubianym dzieckiem, różnił się od innych, więc był dla kolegów i koleżanek częstym celem do znęcania się. Kiedy miał dwanaście lat, jego zastępczy rodzice się rozwiedli. Mniej więcej w tym momencie Bryan zaczął interesować się fotografią, a wkrótce także filmem. Któregoś dnia odwiedził swojego kumpla w Atlancie, który miał własną kamerę 8mm. Nakręcili razem fanowski film The Star Trek Murder, a po powrocie do domu Bryan złapał bakcyla i razem z przyjacielem, Christopherem McQuarriem (późniejszym scenarzystą Podejrzanych), zebrali grupę znajomych i zaczęli robić krótkie filmy na taśmie 8mm i Super 8. Co ciekawe, jednym z ich przyjaciół, bawiących się w robienie filmów, był nikomu jeszcze nieznany Ethan Hawke. Kiedy w wieku siedemnastu lat Bryan obejrzał E.T. Stevena Spielberga – zrozumiał, że robienie filmów jest właśnie tym, czym chce się zajmować przez resztę życia. Po zdaniu matury poszedł do School of Visual Arts w Nowym Jorku, a dwa lata później przeniósł się do USC School of Cinema-Television. Nie na reżyserię, jak można by przypuszczać, ale na krytykę filmową (na inne kierunki się nie dostał). Jak przyznał po latach w piśmie Minneapolis Star Tribune: „To było dla mnie lepsze, bo wiązało się z badaniami z zakresu teorii filmu i krytyki filmowej. Oznaczało to, że musiałem oglądać mnóstwo świetnych filmów”.
W trakcie studiów Singer nakręcił krótkometrażowy film Lion’s Den z Ethanem Hawkiem. Pokazał go na warsztatach Director’s Guild of America, gdzie zauważyli go producenci z japońskiej firmy Tokuma, którzy postanowili dołożyć do jego pełnometrażowego debiutu. W 1989 roku Bryan Singer ukończył studia i rozpoczął przygotowania do filmu. Scenariusz napisał razem z przyjacielem, Christopherem McQuarriem.
Publiczna terapia, thriller nakręcony w osiemnaście dni za 250 tysięcy dolarów został pokazany na festiwalu w Sundance, na którym zdobył główną nagrodę jury (ex aequo z filmem Ruby w krainie szczęśliwości). To właśnie tam podszedł do Singera mało znany aktor, Kevin Spacey, i zachwycony jego debiutem poprosił, by wziął go do obsady swojego następnego filmu, jakikolwiek by on nie był. Bryan, któremu aktor bardzo się spodobał w roli w Glengarry Glen Ross, zgodził się od razu. Teraz tylko trzeba było napisać świetny scenariusz.
POMYSŁ
Nic by się nie udało, gdyby nie Christopher McQuarrie, którego Bryan Singer znał się od dziecka. Tuż po skończeniu liceum Chris przeprowadził się do Perth w Australii i pracował jako asystent w katolickiej szkole z internatem. Po niecałym roku został wyrzucony i przez kilka kolejnych miesięcy błąkał się autostopem, aż wrócił ostatecznie do Stanów. Tam dostał pracę w agencji detektywistycznej, w której zajmował się m.in. ochroną premierowych pokazów w jednym z multipleksów w New Jersey. Po czterech latach Christopher postanowił rzucić tę robotę, dostał się nawet do nowojorskiej policji – i wtedy zadzwonił Bryan Singer. Piętnaście dni później powstał pierwszy szkic scenariusza Publicznej terapii. Na Sundance Film Festival, tuż przed seansem, podszedł do McQuarrie’ego Dylan Kussman i zapytał go o plany na kolejny projekt. Christopher odpowiedział, że widział ostatnio w Spy Magazine kolumnę zatutułowaną The Usual Suspects (od słynnych słów Claude Rainsa z Casablanki) i pomyślał, że mógłby pójść tym tropem. Kiedy Kussman spytał go, o czym będzie ten film, McQuarrie zażartował: „Cóż, skoro tytuł brzmi The Usual Suspects, sądzę, że będzie to film o paczce kryminalistów, którzy poznali się na komisariacie na identyfikacji podejrzanych”. Miał nawet wymyślony plakat, na którym pięciu mężczyzn stoi na policyjnej ściance i patrzy spode łba w stronę kamery. Od tego się wszystko zaczęło. Miesiąc później, kiedy Bryan Singer był na Tokyo Sundance Festival, zadzwonił do Christophera i powiedział, że znalazł inwestorów, którzy chcą wyłożyć trzy miliony dolarów. McQuarrie z miejsca zgodził się napisać scenariusz. Problem polegał na tym, że kompletnie nie wiedział, o czym on będzie – miał tylko tytuł i pomysł na plakat.
A za tydzień musieli przedstawić pomysł.
PLANOWANIE NAPADU
Chris McQuarrie pracował wówczas w firmie prawniczej w centrum Los Angeles. Jak powiedział w wywiadzie: „Któregoś popołudnia poszedłem zapalić do pokoju wypoczynkowego i zacząłem coś gryzmolić na kawałku papieru – wymyślanie imion dla bohaterów potrafi być wielką udręką. Po pewnym czasie siedzenia w tym obskurnym, białym pokoju ze stołem i dwoma krzesłami, zdałem sobie sprawę, że przypomina on trochę pokój przesłuchań. Właśnie ślęczałem nad dialogami, próbując znaleźć coś chwytliwego, i wyobraziłem sobie przesłuchiwanego bohatera, któremu gęba się nie zamyka. Spojrzałem do góry i ujrzałem przed sobą tablicę z ogłoszeniami, która tylko czekała, żeby coś z niej ściągnąć. W głowie zacząłem nazywać bohatera Verbalem, bo tak dużo gadał. Kierownik biura firmy prawniczej nazywał się Dave Kujan, więc postanowiłem nadać jego imię śledczemu przesłuchującemu Verbala. Pomyślałem wtedy, że resztę imion wymyślę później i zwróciłem uwagę, że tablica ogłoszeń była zrobiona przez firmę o nazwie Quartet in Skokie, Illinois, więc zacząłem rozkręcać opowiastkę o gościu śpiewającym w barbershop quartet [męski kwartet wokalny śpiewający a capella] w Skokie, w stanie Illinois”.
Kilka dni później McQuarrie poznał swojego szefa, prawnika Keysera Sume. Powiedział mu od razu, że ma świetne imię i że kiedyś powstanie film, w którym będzie czarnym charakterem. Szef oczywiście tylko prychnął, myśląc pewnie, że ma do czynienia z kolejnym marzycielem, jakich pełno w Hollywood. Chyba obaj nie zdawali sobie sprawy, jak to imię (a przynajmniej pierwsza jego część) stanie się sławne. Chris zaczął pisać scenariusz i w pewnym momencie doszedł do wniosku, że jednak musi zmienić nazwisko antagonisty: „Wszyscy się nabijaliśmy, wyobrażając sobie, co by było, gdyby film odniósł sukces – biedny facet wszedłby któregoś dnia do sądu na rozprawę i ktoś by powiedział: »stanowisko obrony przedstawi mecenas Darth Vader«”.
Tutaj z pomocą znowu przyszedł przypadek – jeden ze współlokatorów Chrisa miał słownik angielsko-turecki. McQuarrie zaczął szukać różnych odpowiedników słowa „diabeł”, ale w końcu zerknął na tłumaczenie „verbal”. Jak się okazało, było nim Söze. Tak narodził się mityczny szef mafii, Keyser Söze (scenarzysta zapomniał tylko o widzach tureckich, którym z pewnością zepsuł seans). Resztę bohaterów Chris McQuarrie ponazywał, biorąc po prostu imiona prawników pracujących w jego firmie – a więc Fred Fenster, Jeff Rabin i cała reszta. „Zbierałem historię do kupy w trochę podobny sposób, w jaki zrobił to w filmie Verbal Kint. Po prostu czerpałem pomysły ze swojego środowiska” – mówił McQuarrie w wywiadzie.
Tydzień po telefonie od Bryana Singera Christopher przedstawił swój pomysł. Reżyser kupił to od razu. McQuarrie narzucił sobie tempo pisania dziesięciu stron dziennie i scenariusz zaczął się szybko rozwijać – twórcy dostali pozwolenia na użycie wszystkich imion, postać Verbala Kinta powstawała specjalnie dla Kevina Spaceya, a Keyser Söze ewoluował. Dużą inspiracją dla scenarzysty była postać Yuriego z filmu Bez wyjścia, nieuchwytnego szpiega, którego istnienia nikt nie może potwierdzić; a także film Długi postój na Park Avenue oraz historia Johna Lista, człowieka, który zamordował swoją rodzinę, by uratować ją przed biedą, i dosłownie zapadł się pod ziemię, dając się złapać dopiero kilkanaście lat później.
Pierwszą scenę filmu, czyli scenę w porcie, Chris wziął ze swojego starego scenariusza, którego nikt nie zrealizował. To poniekąd narzuciło dalszą narrację Podejrzanych, którzy zostali przedstawieni w retrospekcjach opowiedzianych na przesłuchaniu przez Verbala Kinta. McQuarrie wspomina spotkanie, na którymś ktoś stwierdził, że to bardzo ryzykowna struktura. Sam jednak był innego zdania: „Nigdy nie byłem w szkole filmowej i nikt mi nie powiedział, że nie powinienem tak robić. […] Według mnie to nie jest złe, jeśli używa się retrospekcji do manipulowania historią. Gorzej, jeśli używa się ich do uratowania scenariusza”. Kolejnym ryzykownym aspektem było wykorzystanie przez Chrisa narratora, który – źle poprowadzony – często może zepsuć cały film. Scenarzysta jednak postanowił podążyć tym tropem, uważając to za konieczne w historii, która w większości składa się z przesłuchania i opowieści bohatera. Kolejnym powodem było to, że widz na ogół bezwzględnie wierzy narratorom, a w przypadku Podejrzanych właśnie o to chodziło i w ten sposób udało się wszystkich zaskoczyć.
Ostatnią ważną rzeczą, którą McQuarrie zaczął sobie zaprzątać głowę, było pytanie – czy jeśli od początku widz zacznie się zastanawiać, kim jest Keyser Söze, nie stanie się to zbyt proste? Stąd pojawiła się idea wprowadzenia wątku śmierci Deana Keatona. Czy naprawdę zginął? Może wszystkich wykiwał i zniknął, tak jak wiele lat temu?
Ostatnia wersja scenariusza została skończona na przełomie sierpnia i września 1993 roku. Chris i Bryan od razu dali ją do przeczytania Japończykom, którzy chcieli sfinansować film. Ci jednak postanowili wycofać się z projektu, twierdząc, że nie wejdą „w coś takiego”. Trzeba było jak najszybciej znaleźć nowych producentów.
OSTATNIE PRZYGOTOWANIA
Bryan Singer i Chris McQuarrie wysłali scenariusz do ponad pięćdziesięciu różnych wytwórni – wszyscy odmówili. W końcu znaleźli producenta w Niemczech, więc zaczęli więc kompletować obsadę. Dołączyli do nich, poza Kevinem Spacey: Pete Postlethwaite, Stephen Baldwin, Chazz Palmintieri (który dopiero co zasłynął dzięki filmom Prawo Bronxu i Strzały na Broadwayu) i Gabriel Byrne. Z dwoma ostatnimi był największy problem, bo mieli bardzo napięte grafiki – na szczęście Chazzowi odpadły pewne plany i okazało się, że w widełkach między kolejnym filmem ma wolne dwa tygodnie, a Byrne nie mógł wyjechać z Los Angeles (dopiero co rozwiódł się z żoną i musiał zajmować się dzieciakami), więc postanowiono wszystkie sceny, w których miał wystąpić, nakręcić na miejscu, nawet jeśli akcja w scenariuszu toczyła się w Nowym Jorku.
Wkrótce okazało się jednak, że niemiecki inwestor tak naprawdę nie miał żadnych pieniędzy. Całe przygotowania spaliły na panewce. Singer musiał ze wstydem przyznać aktorom, którym dopiero co złożył ofertę, że film musi zostać odłożony, a przewidywane stawki muszą zostać zmniejszone. Kiedy jednak poprosił ich o pomoc w znalezieniu sponsorów, w tunelu pojawiło się światełko. W branży filmowej, poza talentem i doświadczeniem, liczą się przede wszystkim szczęście i znajomości. Traf chciał, że o scenariuszu usłyszał producent Robert Jones, któremu spodobał się poprzedni film Bryana Singera. Do produkcji dołączyli PolyGram oraz Spelling Films i budżet z proponowanych wcześniej przez Japończyków trzech milionów wzrósł dwukrotnie.
Christopher McQuarrie w jednym z wywiadów wspomina, jak tuż po premierze filmu podeszła do niego kobieta pracująca w developmencie 20th Century-Fox i spytała go, dlaczego nie przyniósł im scenariusza, na co McQuarrie odpowiedział: „Cóż, aż do ostatniej strony nie wiadomo, kto jest protagonistą, a kto czarnym charakterem. Nie ma seksu i giną kobiety. Giną też bohaterowie. Antagoniście udaje się uciec, nie ma zbyt wiele akcji, jest za to dużo gadania”.
Machina produkcyjna ruszyła na nowo. Chris McQuarrie musiał obiecać Bryanowi, że nie będzie się wściekał, jeśli coś zmienią w scenariuszu, na co autor, chcąc nie chcąc, musiał się zgodzić. Do obsady dołączył Kevin Pollak, który miał zagrać Todda Hockneya, Suzy Amis jako Edie Finneran, a do roli Freda Fenstera, który według scenariusza miał być starszym facetem, Bryan Singer wziął Benicia Del Toro (do czego przekonał reżysera Kevin Spacey). Autorem zdjęć został Newton Thomas Sigel, scenografem Howard Cummings, z kolei kompozytorem muzyki i zarazem montażystą – John Ottman, który pracował z Singerem już przy Publicznej terapii. W końcu nadszedł czas zdjęć, czyli największy stres dla dwudziestosiedmioletniego reżysera miał się dopiero zacząć – trzydzieści trzy dni na planie w Los Angeles i Malibu oraz dwa w Nowym Jorku.
NIEZWYKŁY SKOK
Wśród filmowców zwykło się mówić, że jeśli na planie jest zbyt dobra atmosfera, efekt końcowy musi być zły. Przy kręceniu „Podejrzanych” nie było lekko, jednak większość ekipy i obsady wspomina ten okres z uśmiechem.
Najbardziej znana scena filmu, czyli identyfikacji podejrzanych na komisariacie, w założeniu Bryana Singera miała być zrobiona na poważnie. Jak wszyscy pamiętamy – wyszła całkiem na odwrót. Aktorzy stojący pod ścianką po prostu nie mogli przestać się śmiać. Wszystko dzięki Beniciowi Del Toro, który nie dość, że ciągle puszczał gazy, to jeszcze rozśmieszał ekipę swoim niezrozumiałym akcentem. Pierwotnie wszyscy myśleli, że aktor z tym slangiem sobie żartuje, jednak, jak przyznał później reżyser, sposób mówienia Benicia był przez nich uzgodniony.
Któregoś wieczoru, tuż przed zdjęciami, Del Toro wrócił z imprezy i zaczął mamrotać. Kiedy Bryan Singer spytał go, o co chodzi, aktor stwierdził, że zagra „czarnego chińsko-puertorykańskiego Żyda” i że zainspirował się filmem Stanleya Kubricka, Zabójstwo, którego bohater mówił z zaciśniętymi zębami. Uznał, że to byłoby interesujące do rozwinięcia postaci Freda Fenstera. W „The Guardian” reżyser wspominał: „Pomyślałem, że robi sobie ze mnie jaja, ale wtedy się zastanowiłem: »Czy Fred w scenariuszu mówi cokolwiek ważnego, co musimy wiedzieć? Nie – on jest tam tylko po to, żeby umrzeć!«”. Dzięki temu zabiegowi w filmie pojawiło się wiele żywych reakcji aktorów, którzy początkowo byli zdziwieni grą Del Toro, jak choćby w słowach „Co powiedziałeś?” Kevina Pollaka, który rzeczywiście nie mógł zrozumieć, co mówi do niego Benicio. Podobnie w scenie przesłuchania, w której policjanci wprost proszą Freda Fenstera, żeby powtórzył zdanie, ale po angielsku. Interesująco do swojej roli podszedł także Kevin Spacey, który w trakcie przygotowań spotykał się ze specjalistami i lekarzami, by zrozumieć sposób poruszania się osób niepełnosprawnych. Dodatkowo chciał, żeby na planie zaklejano mu palce jednej dłoni, by było mu trudniej się nią posługiwać.
Gabriel Byrne, który zagrał Deana Keatona, tak wspomina swoje wrażenia z planu: „Śmiałem się na okrągło, każdego dnia zdjęć. Niezależnie kręciłem swój własny film: mam około dwóch godzin materiału ze Spaceyem i Kevinem Pollakiem, który grał mądralę Hockneya, udającymi kozy. Są wspaniałymi impresjonistami i gdyby chcieli, mogliby startować w konkursach, wyginając się w świetle jupiterów. Ja i Benicio byliśmy trochę bardziej cisi, a Stephen Baldwin, który grał McManusa, był ciągle w swoim nowym wcieleniu, szerząc ekscentryzm i wesołe wariactwo”.
W trakcie kręcenia scen w dokach na plan wparowało ATF (Federalne Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych), które otrzymało anonimowy donos, że na statku odbywają się nielegalne transakcje narkotykowe. Zdjęcia zostały zablokowane. Na szczęście jeszcze tej samej nocy producenci obudzili burmistrza, wytłumaczyli całą sytuację i Singer dostał pozwolenie na kontynuowanie kręcenia.
Wiele rzeczy w filmie zostało zaimprowizowanych. Choćby moment, w którym Kevin Spacey upuszcza zapalniczkę, próbując zapalić papierosa, albo dialog na przesłuchaniu pomiędzy policjantem a Hockneyem. Gliniarz zaskoczył aktora nagłym stwierdzeniem: „Wiemy, że byłeś w Queens w noc napadu”, na co Kevin Pollak odpowiedział: „Naprawdę? Ale ja mieszkam w Queens. Sam to wymyśliłeś, Einsteinie?”. Nie obyło się również bez drobnych wpadek. W jednej ze scen Redfoot (Peter Greene) miał pstryknąć niedopałkiem papierosa w stronę McManusa, jednak trafił go prosto w oko. Montażysta i reżyser postanowili zostawić to ujęcie, bo przez zaskoczenie wyszło najbardziej realistycznie. Na planie Podejrzanych rozpoczął się również wieloletni spór pomiędzy Stephenem Baldwinem a Kevinem Pollakiem, którego irytowało to, że aktor ani na chwilę nie wychodził z roli, nawet poza zdjęciami, i dla żartów znęcał się nad resztą obsady. Nie dla każdego jednak praca przy Podejrzanych była frajdą.
Gabriel Byrne zdecydował się na małe podsumowanie: „Na sam koniec, jak myślę, wszyscy byliśmy trochę sceptyczni: jak film, przy którego kręceniu bawiliśmy się tak świetnie, może być dobry? Ale z ciszy panującej w trakcie premiery w Cannes mogliśmy wywnioskować, że ludzie byli absolutnie wciągnięci. Byliśmy królami tego miasta. To było bardzo przyjemne uczucie, kiedy zastanawialiśmy się, trochę ze sobą konkurując, komu wsuną do kieszeni najwięcej numerów telefonów”.
UCIECZKA I PODZIAŁ ŁUPÓW
Bryan Singer i John Ottman skończyli montaż dwa tygodnie przed czasem, jednak nie było to to, czego oczekiwał reżyser. Coś było nie tak z zakończeniem. Wtedy Bryan wpadł na pomysł, żeby poprzeplatać ostatnie sceny, w których śledczy Kujan patrzy na tablicę z ogłoszeniami, z ujęciami pokazującymi Kevina Spaceya jako Keysera Söze. W trakcie próbnych seansów okazało się także, że część widowni nie rozumie do końca, o co chodzi, np. gdy bohaterowie przemieszczali się między Los Angeles a Nowym Jorkiem. Nie było żadnej sceny pokazującej podróż, więc pierwsi odbiorcy czuli się nieco skonfundowani. Singer musiał więc dokręcić na szybko parę kwestii i ujęcie z samolotem.
Wkrótce po premierze twórcy Podejrzanych zostali obsypani nagrodami. Poza Oscarami dla Spaceya i Chrisa McQuarrie’ego film dostał również statuetki BAFTA (za scenariusz i montaż), Saturny (za najlepszy film akcji i muzykę), Cezara za najlepszy film zagraniczny i wiele innych. Produkcja zarobiła na całym świecie około sześćdziesięciu milionów dolarów, co według Singera było wynikiem dość miernym: „Nasz dystrybutor, Gramercy, nie miał pojęcia, co dostał. Film był wyświetlany tylko w około dziewięciuset kinach […]. Jednak wkrótce stało się jasne, że mamy do czynienia z fenomenem. Podejrzanych umieszczano na setkach list Top10, a niedługo po zdobyciu dwóch Oscarów w 1996 film stał się kultowy i był hitem na kasetach video. Bill Clinton był wielkim fanem, ponieważ Chelsea [córka prezydenta USA] kochała ten film. Miał nawet własną kopię na Air Force One”.
Jednak jeśli spojrzeć na pozostałe świetne filmy z lat dziewięćdziesiątych, wynik Podejrzanych nie był taki najgorszy. Podobną sumę uzbierali Skazani na Shawshank, Chłopcy z ferajny czy Trainspotting. A takie filmy jak Big Lebowski, Więzień nienawiści oraz Wściekłe psy zarobiły jeszcze mniej. Przed premierą Singer zorganizował akcję marketingową, w której w miastach porozklejano billboardy z napisem „Kim jest Keyser Söze?” oraz nakręcono reklamówki, które miały nauczyć widzów poprawnie wypowiadać nazwisko tajemniczego mafiosa (chociaż, co zabawne, nie potrafiła tego nawet spora część obsady filmu). Bryan Singer stwierdził w wywiadzie, że gdyby dystrybutorem został choćby taki Miramax, film trafiłby do szerszej widowni. Z kolei Bob i Harvey Weinsteinowie ponoć często mu powtarzają: „Gdybyśmy mieli ten film, zarobiłby przynajmniej 100 milionów!”. Cóż, to więcej niż pewne, ale Bryan i tak zrobił wielki interes – jest jedyną osobą mającą prawa do zrealizowania potencjalnej kontynuacji albo spin-offu Podejrzanych. Póki co, na szczęście, raczej nie przyszło mu to do głowy. Co prawda w 2004 roku pojawiły się doniesienia o takim filmie, a aktor Chazz Palminteri nawet zdradził jego tytuł (Searching For Keyser Söze) i powiedział, że prace nad nim są zaawansowane, jednak ostatecznie projekt zarzucono, prawdopodobnie z powodu ekranizacji drugiej części X-Menów lub Superman Returns.
KRYJÓWKA I WYJŚCIE Z CIENIA – SYNDROM KEYSERA SÖZE
Kiedy oglądamy film, który według recenzentów ma jeden z najbardziej zaskakujących twistów, staramy się zwracać uwagę na wszelkie szczegóły, sygnały, które pozwoliłyby nam rozwiązać zagadkę przed finałem. Co ciekawe, na ogół tak naprawdę nie chcemy poznać prawdy, bo to zepsułoby nam dalszy seans. Lubimy być zaskakiwani i wodzeni za nos. Kochamy podejrzewać, że akcja potoczy się w jednym kierunku, podczas gdy w końcówce reżyser wali nas obuchem po łbie i uświadamia, że nasz trop był błędny.
Daliśmy się nabrać i gdy zaczynają się napisy – zbieramy szczękę z podłogi.
Wszyscy oglądaliśmy takie filmy – Psychoza, Żądło, Lęk pierwotny, Siedem, Prestiż, Wyspa tajemnic i wiele, wiele innych. Generalnie do tego worka można by wrzucić większość dzieł Hitchcocka, Nolana i Finchera, a w pewnym momencie wręcz się przyjęło, że żaden porządny hollywoodzki film nie może obejść się bez mocnego punktu zwrotnego na sam koniec. Amerykański krytyk filmowy, Roger Ebert, był zdecydowanym przeciwnikiem boomu na takie filmy w latach 90. i w swojej recenzji Fight Clubu napisał: „Duża część ostatnich filmów wydaje się niesatysfakcjonująca, dopóki w ich finale nie pojawią się sceny, które zredefiniują wcześniejszą rzeczywistość. Nazwijmy to syndromem Keysera Söze”.
Nie bez kozery scenarzystów uważa się za jednych z najinteligentniejszych ludzi (przynajmniej wśród filmowców) – to, jak ci iluzjoniści wciągają nas w swoje historie, nie jest tylko i wyłącznie wynikiem realizacji tanich, wyuczonych tricków. Sposoby budowania napięcia, dodawania konfliktów i kontrastów, punkty zwrotne co dziesięć, piętnaście minut, metody typu save the cat dla zwiększenia sympatii (lub antypatii) dla bohatera – to tylko część arsenału do manipulacji widza, który możemy znaleźć w podręcznikach dla scenarzystów. Prawdziwa maestria, a więc wytoczenie ciężkich dział zaczyna się, kiedy odbiorca naprawdę zaczyna wierzyć w filmową rzeczywistość (przynajmniej na czas seansu), całkiem zapominając o problemach pierwszego świata, a więc o niewygodnym krześle czy kończącym się popcornie. W przypadku kryminałów, thrillerów czy tak zwanych mystery i heist movies, które przeważnie produkuje się dla masowych odbiorców, twórca musi brać poprawkę na różnorodność widzów. Jak zrobić, żeby każdy (ale to każdy) człowiek – z takim a nie innym doświadczeniem życiowym, z mniejszym lub większym sprytem, horyzontami i wiedzą – dał sobą emocjonalnie pomiatać i pozwolił sobie zamydlić oczy?
Czy jest fizycznie możliwe, żeby wszyscy dali się nabrać? Ilu spośród was przewidziało, czym okaże się mordercza rozgrywka z filmu Gra, albo po co tak naprawdę Andy Dufresne ze Skazanych na Shawshank zbierał kamienie? Parafrazując bohatera z filmu Franka Darabonta – jak często patrzycie na czyjeś buty?
Bywa jednak, że twórcy nie potrafią spojrzeć na film z szerszej perspektywy i zaliczają wtopy.
Christopher McQuarrie w jednym z wywiadów powiedział:
„Zdałem sobie sprawę, że problemem w tego typu filmach jest to, że gdy w pierwszym akcie zadasz pytanie, widownia natychmiast zacznie pracować nad odpowiedzią. Odbiorcy są bardzo wyrafinowani w tym względzie, czy o tym wiedzą czy nie – są świadomi klisz. Na przykład oglądaliśmy z Bryanem film pod tytułem Malice z Alekiem Baldwinem i Nicole Kidman. Jednym z powodów, dla którego uważam, że ten film jest nieudany, jest scena z dziewczyną (która później będzie ofiarą nieznanego gwałciciela) rozmawiającą z Billem Pullmanem w jego biurze w uniwersytecie. Otóż, kiedy dziewczyna się odwraca, by wyjść, wpada na woźnego. Widzimy go w kadrze przez jakieś trzy sekundy, powinniśmy mieć wrażenie, że to zwyczajny, nieważny statysta. Problem polega na tym, że woźny jest grany przez aktora albinosa [Tobin Bell – BH] z filmu Firma. Jako symulant występuje również w początkowej scenie w Na linii ognia. Widzimy tego faceta przez moment i już wiemy, że to on jest gwałcicielem i że godzina naszego życia została zmarnowana. Widzowie nie są głupi – zaczynają myśleć: »Dlaczego ten aktor, którego widzieliśmy tyle razy w roli czarnych charakterów, gra tutaj woźnego? Pewnie on będzie tym złym gościem«”.
Jak wspomniałem wcześniej, Podejrzani są uznawani za jeden z najbardziej nieprzewidywalnych filmów. Przyznam, że obejrzałem go stosunkowo niedawno, a więc po premierze takich tytułów jak Siedem, Tajemnice Los Angeles czy House of Cards, w których Kevin Spacey zagrał osobników, którym na pewno nie powinno się ufać, i w momencie, kiedy pojawiło się pytanie „Kim jest Keyser Söze?” – znałem odpowiedź. W sieci oczywiście roi się od groma interpretacji, w których fani wskazują bohaterów będących prawdziwym diabłem. Podejrzewa się najmniej spodziewane postaci (Fenstera, Hockneya), ze statystami włącznie, nawet jeżeli wymyka się to regułom logiki. Bryan Singer jednak w wielu wywiadach podkreślał, że to Kevin Spacey jest węgierskim królem mafii, na co wskazują zakończenie i pierwotne założenia scenarzysty. Z kolei na planie filmu reżyser ponoć wmówił całej piątce podejrzanych, że każdy z nich jest Keyserem Söze. Sugestia zadziałała na tyle mocno, że Gabriel Byrne (wcielający się w Deana Keatona) był w wielkim szoku, kiedy na pokazie przedpremierowym zdał sobie sprawę, że jest w błędzie i podobno nawet pokłócił się o to z reżyserem.
BRYAN SINGER TO KEYSER SÖZE
Jaka jest więc prawda? Kevin Spacey, odbierając Oscara za najlepszą drugoplanową rolę męską, zażartował, że Keyserem Söze jest Bryan Singer, który jako jedyny tak naprawdę pociągał za sznurki.
Filmowym człowiekiem-tajemnicą może zatem być każdy. Takie są zasady Podejrzanych, zagadka rozwiązana. Czy aby na pewno? Czy wszystkie białe plamy, którymi wypełniony jest ten film, są umieszczone umyślnie, byśmy mogli poddawać fabułę dowolnym interpretacjom, czy może jest to jednak błąd niedoświadczonych twórców, a wszelkie rozważania na temat tożsamości Keysera Söze wynikają właśnie z faktu, że widzowie, zawiedzeni zakończeniem, sami chcą się przekonać o geniuszu niedopracowanego filmu? Singer nie mógł przewidzieć, jak potoczy się kariera Kevina Spaceya i paradoksalnie niechcący popełnił błąd, o którym wspominał McQuarrie – ponad dwadzieścia lat po premierze filmu aktor ten jest właśnie takim albinosem, którego, gdy tylko zobaczymy go w roli woźnego, od razu kojarzymy z podejrzanym typem. I działa to tak mimo całego skrzętnie zaplanowanego kamuflażu. Verbal Kint był kaleką, łamagą i przygłupem (i większość widowni lat dziewięćdziesiątych się na to nabrała), dziś jednak ma twarz skorumpowanego gliniarza, polityka i inteligentnego psychopaty. I o ile zakończenie ryje beret tym, że cała historia, cały film opowiedziany przez bohatera, okazuje się wyssany z palca (a konkretnie z tablicy z ogłoszeniami), włącznie z kalectwem, które było udawane, o tyle wszelkie gesty, mimika i spojrzenia Kinta przedwcześnie go zdradzają.
Podejrzani jednak, po ponad dwudziestu latach, są niezaprzeczalnie filmem kultowym, z czym nie mogą się nie zgodzić nawet jego krytycy. Dzieło jest często porównywane do innych klasyków, takich jak Szósty zmysł, Fight Club czy Wściekłe psy. Reżyser i scenarzysta, teraz już pięćdziesięciolatkowie, zdobyli dzięki niemu wysoką pozycję w Hollywood – Singerowi powierzono uniwersum X-Menów, McQuarrie’emu Mission: Impossible (które od czasu Rogue Nation także reżyseruje). Na stronie Rotten Tomatoes film jest oceniony przez krytyków na 88 procent, przez widownię na 96, z kolei na portalu imdb.com Podejrzani zajmują 25 miejsce w topie najlepszych filmów, wyprzedzając takie tytuły jak Casablanca, Psychoza, Czas Apokalipsy i setki innych. I choć nawet niektórzy wielcy krytycy nie docenili tego filmu (np. Roger Ebert, który dał mu półtorej gwiazdki), takie sceny, jak ta, w której podejrzani po kolei czytają zdanie „Hand me the keys, you fucking cocksucker!”, albo akcent Del Toro, spojrzenia Kevina Spacey, motyw z kubkiem z napisem Kobayashi i mina śledczego Kujana – są świetnymi przykładami wielkiej kinematografii i już dla nich samych warto obejrzeć Podejrzanych kilkukrotnie. Film Singera jest również dowodem na to, że czasem nawet nieznany filmoznawca i scenarzysta-samouk mogą wymyślić historię, która porwie miliony widzów na całym świecie.
korekta: Kornelia Farynowska
Źródła:
https://www.notablebiographies.com/newsmakers2/2007-Pu-Z/Singer-Bryan.html
https://en.wikipedia.org/wiki/Bryan_Singer
https://en.wikipedia.org/wiki/Christopher_McQuarrie
https://en.wikipedia.org/wiki/Keyser_S%C3%B6ze
https://www.shortlist.com/entertainment/films/30-unusual-facts-about-the-usual-suspects
https://cinetropolis.net/christopher-mcquarrie-gets-verbal-on-the-usual-suspects/
https://www.ew.com/article/2015/08/18/bryan-singer-the-usual-suspects
https://www.rogerebert.com/letters/why-the-usual-suspects-doesnt-work
https://mentalfloss.com/article/67408/14-unusual-facts-about-usual-suspects
https://www.inverse.com/article/5190-20-years-later-is-the-usual-suspects-still-a-masterpiece
https://whatculture.com/film/12-awesome-sounding-sequels-we-wish-had-happened
Cytaty przetłumaczone przez autora.