Najlepsze FILMY OSTATNIEJ DEKADY. Ranking czytelników
(ex aequo) 20. Pewnego razu… w Hollywood
Once Upon a Time… in Hollywood, reż. Quentin Tarantino
Quentin Tarantino stworzył film odmienny od swoich poprzednich dokonań i nie kupił tym wszystkich, choć akurat niżej podpisany uważa Pewnego razu… w Hollywood za najlepszy obraz zeszłego roku. Tworząc scenariusz i stawiając na taką formę prowadzenia fabuły (właściwie całość opiera się na towarzyszeniu bohaterom w ich życiu codziennym), Tarantino wykazał się niemałą wrażliwością. Z każdego kadru wyziera tęsknota reżysera za czasami znanymi mu z młodości i za ówczesnym kinem, a co więcej: udziela się ona widzowi. Wspaniały jest też wątek Sharon Tate, której Quentin składa przepiękny hołd. [Łukasz Budnik]
19. Nietykalni
Intouchables, reż. Olivier Nakache, Éric Toledano
Film bez dwóch zdań uniwersalny – idealny do obejrzenia bez względu na nastrój czy kinofilskie upodobania. I w tym tkwi jego siła. Nietykalnych można oglądać codziennie, a i tak nie stracą nic ze swojego uroku. Śmieszą i wzruszają do łez zawsze w odpowiednim momencie, z tą samą mocą i z tą samą autentycznością. I będą to robić jeszcze przez kolejne dekady. Ten film po prostu musiał znaleźć się na tej liście. Dziw aż bierze, że tak nisko. [Maja Budka]
18. Ex Machina
Ex Machina, reż. Alex Garland
Alex Garland to obecnie jeden z najbardziej prominentnych reżyserów kina science fiction. Zaczynał od wizjonerskich scenariuszy, takich jak 28 dni później czy Dredd, by w końcu zadebiutować jako reżyser. W Ex Machina twórca wykorzystuje tradycję cyberpunku to opowiedzenia historii o iście egzystencjalnym podłożu. Film ujmuje zarówno rzetelnym, wiarygodnym aktorstwem, jak i nie mniej prawdziwą, nagrodzoną Oscarem za efekty specjalne warstwą wizualną. Najistotniejszy jest jednak odczuwany podskórnie niepokój, po raz kolejny sprowadzający wszystko do pytania, czy jako nowi stwórcy jesteśmy bezpieczni w obliczu sztucznej inteligencji. [Jakub Piwoński]
17. La La Land
La La Land, reż. Damien Chazelle
Mimo że nie przepadam za musicalami i zazwyczaj trzymam się od nich z daleka, La La Land momentalnie zdobył moje serce. I to bynajmniej nie tym, o czym film Damiena Chazelle’a opowiada. Wielu krytyków i widzów chwaliło chwytającą za serce, melodramatyczną opowieść, której najmocniejszym punktem jest nieoczywista kulminacja, ale to, co w La La Land najwspanialsze, to kapitalna realizacja. Dzieło Chazelle’a jest fantastycznie nakręcone, z kamerą raz płynącą wraz z rozmarzonymi bohaterami, raz dynamicznie szwenkującą to tu, to tam niczym skoczny jazzowy numer. Do tego reżyser wraz z ekipą doskonale kontroluje ekranowe wydarzenia — każdy statysta jest tu pod twórczą opieką, scenografia i kostiumy mienią się przepięknymi barwami, uzupełniając się wzajemnie i budując znaczenia, a dokładając do tego cudowną muzykę Justina Hurwitza, otrzymujemy po prostu musical kompletny. Przyjemny w odbiorze, lecz nie banalny, zachwycający oprawą audiowizualną, prowadzeniem kamery i świetnym aktorstwem — ostatniego przesłuchania granej przez Emmę Stone Mii nie zapomnę długo. [Dawid Konieczka]
16. Green Book
Green Book, reż. Peter Farrelly
Green Book obejrzałem w ubiegłym roku kilkakrotnie – nie dlatego, że to wybitne, rewolucyjne kino, ale dlatego, że dawno nie było w kinie tak ciepłego, poczciwego i inspirującego filmu. Nie bez przyczyny porównuję sposób oddziaływania filmu Petera Farrelly’ego do Forresta Gumpa – to ten sam rodzaj swojskości i umiejętności poprawiania nastroju. Choć Green Book po latach nie będzie wymieniany wśród najlepszych zdobywców Oscarów XXI wieku, zapewne pozostanie jednym z najlepiej ocenianych i pamiętanych przez widzów. Bo to feel good movie przez wielkie F. [Dawid Myśliwiec]
(ex aequo) 14. Wyspa tajemnic
Shutter Island, reż. Martin Scorsese
Widziałem Wyspę tajemnic kilkukrotnie i za każdym razem wystawiałem filmowi najwyższą notę. To jedno z najmniej oczywistych arcydzieł w filmografii Martina Scorsese. Ustępuje miejsca głośniejszym gigantom pokroju Wściekłego byka, ale realizatorskim kunsztem jest z nimi na równi. Prócz świetnej kreacji Leonardo DiCaprio, który po słabszych występach u Scorsese w końcu znalazł dla siebie idealną, psychologicznie sfatygowaną postać, w Wyspie tajemnic najbardziej ujmuje perfekcyjnie rozpisany scenariusz, pełen intelektualnych pułapek i niejednoznacznych przekazów. Książkowy wręcz kryminał typu mystery. [Jakub Piwoński]
(ex aequo) 14. Manchester by the Sea
Manchester by the Sea, reż. Kenneth Lonergan
Historia mężczyzny, który po latach wraca do tytułowego miasta, kiedy zostaje zmuszony do opieki nad nastoletnim bratankiem po śmierci ojca chłopca. Reżyser Kenneth Lonergan w niespieszny, bardzo bliski prawdziwemu życiu, ale i niepozbawiony nienachalnego humoru sposób opowiada o ludzkich relacjach, nieopisanych tragediach i krótkich, ulotnych chwilach radości. Uciekający od banałów, długo zostający w głowie film o tym, że czasami zwyczajnie się nie udaje. Perfekcyjny, absolutnie perfekcyjny Casey Affleck. [Filip Pęziński]
13. Grand Budapest Hotel
The Grand Budapest Hotel, reż. Wes Anderson
Wes Anderson niewątpliwie jest reżyserem o jednym z najbardziej wyrazistych stylów we współczesnym kinie. Nie sposób pomylić go z jakimkolwiek innym artystą ekranu – wystarczy spojrzeć na losowy kadr z któregoś z jego filmów. Grand Budapest Hotel to zaś jego opus magnum. Jest tutaj wszystko, począwszy od nieprzystosowanych, prześmiesznych w swojej nieporadności bohaterów, przez wymuskaną, szalenie różnorodną warstwę audiowizualną, po sympatyczną, a zarazem angażującą fabułę. W Grand Budapest Hotel Anderson doprowadził swój styl do perfekcji, znajdując doskonałą równowagę między zwyczajową ekstrawagancją a ciekawą, trochę zwariowaną opowieścią, tutaj wręcz podszytą tragedią. Cała plejada oryginałów o twarzach równie charakterystycznych aktorów umieszczona została zaś w doskonale zaimplementowanej narracji szkatułkowej, pełnej nostalgii i jednocześnie swoistego ciepła. W niesamowitym Grand Budapest Hotel trudno się nie zakochać i nie zapragnąć powąchania perfum monsieur Gustave’a albo spróbowania bajkowych wypieków od Mendla w rytm melodii Alexandre’a Desplata. [Dawid Konieczka]
12. Parasite
Gi-saeng-chung, reż. Joon-ho Bong
Sezon nagród w pełni, kolejne statuetki regularnie trafiają w ręce twórców Parasite, ale tak naprawdę dopiero 10 lutego będziemy w stanie stwierdzić, jak wielkim sukcesem artystycznym okazał się film Joon-ho Bonga. Dziś wiemy jedynie, że to najznakomitszy film 2019 roku, zdobywca Złotej Palmy i duży sukces finansowy – Parasite zarobił na całym świecie już 137 milionów dolarów, a kilka rynków (m.in. Wielka Brytania) wciąż jeszcze czeka na premierę koreańskiego arcydzieła. Ten wynik najlepiej świadczy o tym, jak istotnym i uniwersalnym dziełem jest Parasite. [Dawid Myśliwiec]
11. Avengers: Wojna bez granic
Avengers: Infinity War, reż. Anthony Russo
Niemałym wyzwaniem (i w sumie niewskazanym) byłoby sięgnięcie po ten tytuł bez znajomości poprzednich filmów z kinowego uniwersum Marvela, choć autonomicznie to fenomenalnie skrojony blockbuster z kapitalnym tempem. Liczy się jednak to, jak świetnie Wojna bez granic spaja ze sobą wątki zapoczątkowane w poprzednich filmach z tego świata i jak mocno czuć stawkę konfliktu Avengers z Thanosem. Dla wszystkich, którzy są mocno zżyci z bohaterami i od lat angażują się w ich losy, to emocjonalna bomba z zakończeniem na długo pozostającym w pamięci. [Łukasz Budnik]