Najlepsze FILMY OSTATNIEJ DEKADY. Ranking czytelników
(ex aequo) 40. Skyfall
Skyfall, reż. Sam Mendes
James Bond na przestrzeni ponad 20 filmów musiał mierzyć się praktycznie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Tym razem wraca do domu rodzinnego, by obronić kobietę, która była mu najbliższa – M. Gdy dowiedziałam się, że reżyserem kolejnego Bonda zostanie Sam Mendes, nie spodziewałam się po filmie niczego innego niż genialnej wizji. Byłam poważnie nahajpowana na Skyfall, widząc, w jakim kierunku zmierza seria od momentu wyjścia świetnego Casino Royale. Oczekiwałam więc wybuchów, ciekawej historii, rozwoju postaci. Te dwie ostatnie rzeczy nie do końca się jednak udały. Ale choć nie jest to film idealny, ma w sobie coś, co sprawiło, że produkcji udało się przekroczyć pułap miliarda dolarów wpływów. [Gracja Grzegorczyk]
39. Sicario
Sicario, reż. Denis Villeneuve
Są narkotyki, są twardzi stróże prawa, są kartele i jest jedna kobieta, która chce pozostać wierna swoim zasadom, choć wydaje się, że cały świat oszalał. Sicario to świetnie zrealizowany thriller, który nie boi się pokazywać ludzi od najgorszej strony, i kolejny przykład filmu, gdzie popisy aktorskie są tak genialne, że zapominamy o tym, co dzieje się na dalszym planie. To także obraz ukazujący prawdę, o której wolelibyśmy zapomnieć. Bohaterka, idealistka pełną gębą, podobnie jak widz zaczyna się zastanawiać, czy faktycznie cel uświęca środki i czy brutalność karteli powinna znajdować swoje odzwierciedlenie w brutalności stróżów prawa. Widz sam musi sobie odpowiedzieć na powyższe pytania, przytłoczony kolejnym trupami, rozlewem krwi i amoralnym zachowaniem bohaterów. [Gracja Grzegorczyk]
(ex aequo) 36. Dunkierka
Dunkirk, reż. Christopher Nolan
Bardzo czekam na nagrodzony Złotym Globem 1917 Sama Mendesa. Zagraniczni recenzenci, którzy nazywają ten film arcydziełem kina wojennego, skutecznie rozbudzili mój apetyt. Na razie najlepszą produkcją gatunku w XXI wieku jest dla mnie jednak Dunkierka. Christopher Nolan nie tylko osiągnął wizualne mistrzostwo, ale nakręcił film, z którego bije prawda. Mało na ekranie patosu, a ten, który się tam znalazł, został podany subtelnie. Film zachwyca, ale jednocześnie niepokoi; lęk i cierpienie młodych bohaterów współodczuwa się pod skórą. Wiele scen do dziś nie może mi wyjść z głowy. To naprawdę wspaniałe kino, takie, w którym od fabuły ważniejsze są atmosfera i emocje. [Karol Barzowski]
(ex aequo) 36. Zjawa
The Revenant, reż. Alejandro González Iñárritu
Zjawa to zachwycający wizualnie romans kina zemsty i westernu z prawdziwie porywającymi występami aktorskimi nie tylko Leonardo DiCaprio i Toma Hardy’ego, ale także Domhnalla Gleesona oraz Willa Poultera. To spektakularne widowisko, ale jednocześnie bardzo osobista historia ludzkiego dramatu rozgrywającego się w bezwzględnej rzeczywistości amerykańskiego pogranicza. Określenie zdjęć mianem wybitnych zakrawa na truizm, a jedną z lepszych decyzji podjętych przy produkcji tego filmu okazało się korzystanie wyłącznie z naturalnego oświetlenia, co w połączeniu z długimi ujęciami i imponującą reżyserią Alejandra Gonzáleza Iñárritu dało efekt wyjątkowego autentyzmu. Nagrodzona zasłużonym Oscarem rola DiCaprio może być najbardziej wymagającym występem w karierze aktora, jako że nie miał on tu do dyspozycji błyskotliwych dialogów i musiał polegać głównie na własnej ekspresji. [Mikołaj Lewalski]
(ex aequo) 36. Irlandczyk
The Irishman, reż. Martin Scorsese
Jeśli wpiszemy Irlandczyka w umowną trylogię, rozpoczętą przez Chłopców z ferajny, kontynuowaną w Kasynie, a kończącą się ekranizacją życiorysu gangsterskiego Franka Sheerana, to najnowszy film Martina Scorsese oglądać można jako gorzkie rozliczenie z wykreowanym przez poprzednie filmy toposem świata przestępczego. W Irlandczyku dominuje już nie tyle nostalgia, co dojmujący smutek, poczucie nieuchronnego przemijania i ciężaru przeszłości. Elegijny wręcz charakter filmu sprawia, że bliżej niż do kryminalno-sensacyjnej konwencji jest mu do egzystencjalnej medytacji, w której główny bohater raz jeszcze rozlicza się ze swoim życiem. Gangsterka nie ma tu już w sobie ekscytującego uroku, co najwyżej od czasu do czasu błyśnie bladym blaskiem chwały – ostatecznie jednak jest wyniszczającą robotą, dającą więcej goryczy niż satysfakcji. To wszystko Scorsese ujmuje w świetne role legendarnego tercetu De Niro–Pacino–Pesci, wysmakowaną, pełną pięknie płynących scen formę i znakomicie rozpisaną, szkatułkowo odsłaniającą kluczowe wątki narrację. Dzieło prawdziwie mistrzowskie. [Tomasz Raczkowski]
35. Lighthouse
The Lighthouse, reż. Robert Eggers
Zamknąć dwóch świetnych aktorów na małej przestrzeni, dać im do zagrania historię pełną ekspresji i szaleństwa, wpleść w nią wątki mityczne i symbolizm, a to wszystko nakręcić w odwołującej się do ekspresjonistycznej szkoły kina grozy czarno-białej konwencji. Brzmi jak pomysł na jeden z najoryginalniejszych filmów dekady? Tak właśnie rysuje się koncept The Lighthouse, w którym Robert Eggers tworzy kolejny po Czarownicy filmowy odlot, oszałamiający estetyką i frapujący w treści. The Lighthouse można oglądać jako czysty popis formalny, można też wydobywać zakodowane w nim znaczenia, analogie i podteksty, układając je w studium szaleństwa, analizę archetypicznej męskości czy quasi-lovecraftowską przypowieść o konfrontacji z nienazwanymi siłami. Właśnie dla takich wielowarstwowych, pochłaniających podróży powstało kino. [Tomasz Raczkowski]
(ex aequo) 33. Toy Story 3
Toy Story 3, reż. Lee Unkrich
Dla kogoś, kto od dzieciństwa śledził perypetie Chudego, Buzza i reszty zabawek Andy’ego, seans Toy Story 3 był prawdziwą emocjonalną bombą. Aż trudno uwierzyć, że w tym roku minie dekada od premiery dzieła Pixara, bo wciąż żywe są we mnie uczucia, których doświadczyłem podczas seansu – śmiech, ogromne wzruszenie i zachwyt stroną techniczną oraz scenariuszem, który we wspaniały, nienachalny sposób mówi o przemijaniu, przyjaźni i tęsknocie za tym, co minęło, a z czego odejściem należy się wreszcie pogodzić. Wspaniałe dzieło, którego idealnego zakończenia na szczęście nie zepsuła zeszłoroczna część czwarta. [Łukasz Budnik]
(ex aequo) 33. Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii
The VVitch: A New-England Folktale, reż. Robert Eggers
Horror sprowadzony do nagich podstaw – głębokiego, egzystencjalnego doświadczenia wyobcowania, nienazwanej groźby czyhającej na zewnątrz, gdzieś w mrocznym lesie. Czarownica Roberta Eggersa nie tyle straszy, co przeprowadza filmową wiwisekcję strachu jako takiego, po drodze splatając metafizyczną grozę z religią, kobiecością i trudami dojrzewania. Antropologiczna dekonstrukcja gatunku obleczona jest zaś w fenomenalną, klimatyczną i hipnotyzującą formę, pozwalającą na głębokie zanurzenie w wizji, gdzie ludowość, psychologizm i fantazja przenikają się, tworząc fascynujące imaginarium lęku i poczucia samotności. [Tomasz Raczkowski]
(ex aequo) 31. The Social Network
The Social Network, reż David Fincher
To jeden z tych filmów, które zyskiwały w moich oczach z każdym kolejnym seansem. W rękach innego zespołu artystów historia powstania Facebooka dołączyłaby do licznego grona boleśnie poprawnych obrazów biograficznych, jednak wspólne wysiłki Davida Finchera, Aarona Sorkina oraz duetu Atticusa Rossa i Trenta Reznora złożyły się na prawdziwie fascynujące dzieło. W The Social Network pozornie zwyczajne sceny dialogowe mają w sobie więcej napięcia niż niejedna blockbusterowa rozróba, aktorzy zaliczają swoje życiówki, a całość bezbłędnie oprawia niepokojąca, ale stonowana ścieżka dźwiękowa. [Mikołaj Lewalski]
(ex aequo) 31. Spider-Man Uniwersum
Spider-Man: Into the Spider-Verse, reż. Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman
Kto by się spodziewał! Sony po kilkunastu latach tworzenia mniej lub bardziej udanych, ale mocno zachowawczych produkcji aktorskich ze Spider-Manem w roli głównej przenosi postać do świata animacji i całkowicie pozbywa się hamulców. Spider-Man Uniwersum to zwariowana, bawiąca się konwencjami, tworzona wyraźnie przez osoby emocjonalnie związane z tą postacią produkcja, która z pewnością przypadnie do gustu każdemu widzowi bez względu na wiek. Animacja jest przepiękna i być może najciekawsza od lat w kategorii kina stricte komercyjnego, dubbing świetny, a uczynienie głównym bohaterem debiutującego w komiksie ledwie kilka lat wcześniej Milesa Moralesa było absolutnym strzałem w dziesiątkę. [Filip Pęziński]