search
REKLAMA
News

Rewolucja w kategorii animacji. AMPAS wprowadza Oscarowe zmiany

Jacek Lubiński

9 kwietnia 2017

REKLAMA

Ledwo ucichły kontrowersje odnośnie ostatniej gali Oscarowej, na której zwycięzcę ogłoszono… dwa razy, na skutek pomyłki odbierając radość z wygranej pierwotnie wyczytanym twórcom, a już Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej daje nam przedsmak przyszłorocznej imprezy – szacowne gremium właśnie ogłosiło zmiany w regulaminie.

Większość tegorocznych zmian jest czysto kosmetyczna i dotyczy stricte technicznych rzeczy, których nikt poza AMPAS-em nie odczuje specjalnie (wszystkie dokumenty są do wglądu na oficjalnej stronie Oscarów). Ot na przykład w kategorii muzycznej, w przypadku trójki lub większej liczby kompozytorów odpowiadających za daną ilustrację, można ich będzie brać pod uwagę jako zespół i w przypadku ewentualnej wygranej otrzymają wspólnie jedną statuetkę Złotego Rycerza (a potem będą zapewne rzucać monetą o pierwszeństwo własności lub ustalą sobie weekendy odwiedzin).

Podobnie postąpiono w kategorii “Najlepszy film”. Tu Oscary wędrują w większości do producentów, których z każdym kolejnym filmem – zwłaszcza artystycznym – jest coraz więcej na scenie. Od przyszłego roku specjalna komisja będzie ustalać, ilu z nich może otrzymać nominację i jeśli taka ekipa składać się będzie z nie więcej niż dwóch osób, będą traktowani jako pojedynczy producent – oczywiście tylko wtedy, jeśli ich “związek” zatwierdzi wcześniej ichniejsza gildia. Słowem, jeszcze więcej biurokracji i roboty papierkowej.

<em>OJ Made in America<em>

Jednak prawdziwa “rewolucja” dokona się na polu dokumentalnym i animowanym. W przypadku filmów dokumentalnych o zmianach przesądziła wygrana biografii O. J. Simpsona – O.J.: Made in America, która jest tak naprawdę podzieloną na pięć części, ośmiogodzinną mini-serią telewizyjną. Dzieło Ezry Edelmana pokonało w wyścigu o złoto między innymi głośne Nie jestem twoim murzynem oraz poruszające sprawy emigrantów Fuocoammare. Ogień na morzu. W 2018 roku do takowego przypadku już nie dojdzie, gdyż chcąc odróżnić się od nagród Emmy, Akademia zadecydowała właśnie o odrzuceniu kilkuczęściowych oraz limitowanych serii dokumentalnych. Tym samym ani świeżutkie, trzyczęściowe Five Came Back Stevena Spielberga o hollywoodzkich reżyserach rejestrujących wydarzenia II wojny światowej, ani opowieść Martina Scorsesego o zespole Grateful Dead, czyli Long Strange Trip, którego premiera odbyła się na ostatnim festiwalu w Sundance, a które będzie dostępne na Amazonie w sześciu odsłonach, nie będą mogły liczyć na choćby nominację.

Jeśli zaś idzie o animacje, to na te po raz pierwszy będą mogli głosować wszyscy członkowie Akademii. Mowa oczywiście o pierwszej fazie głosowania, z której wyłania się potem lista nominowanych. Dotychczas w każdej specjalistycznej kategorii, w tym właśnie w animacji pełno- i krótkometrażowej, swoje typy wybierali jedynie specjaliści z danej dziedziny, czyli w tym konkretnym przypadku około pięciuset osób (stan na grudzień 2016). Teraz dosłownie każdy będzie mógł wpłynąć na taką listę. Co prawda głosowanie na tę kategorię będzie od przyszłego roku także dobrowolne, ale za to nie oparte na numerycznym systemie głosowania, ergo będzie tu panowała nieco większa wolność wyboru, gdyż zgłaszać będzie można również filmy obejrzane w normalnej dystrybucji kinowej, a nie tylko na specjalnych pokazach lub kopiach promocyjnych rozprowadzanych wśród członków Akademii.

Kadr z nadchodzącego <em>Gru Dru i Minionki<em>

Jednym z powodów takiego ruchu jest fakt, że liczba zgłaszanych do nominacji filmów animowanych rośnie z roku na rok. Zmiany mają pomóc w zwiększeniu różnorodności potencjalnych typów i sprawić, że ze zwykłymi blockbusterami będą konkurować bardziej ambitne, niezależne przedsięwzięcia, które tym samym pomoże się rozreklamować. Możliwe zatem, że mający w tym miesiącu swoją polską premierę Dzieciak rządzi studia DreamWorks zarządzi także na przyszłorocznej gali. A kto wie, czy nie powtórzy się także przypadek Pięknej i Bestii z 1991 roku oraz trzeciej części Toy Story i znowu zobaczymy rysowane kadry stające w szranki z fabułami o miano najlepszego filmu…

Pożyjemy – zobaczymy. Zanim czwartego marca 2018 roku (oczywiście niedziela) rozpocznie się okrągła, dziewięćdziesiąta już gala wręczenia Oscarów (tradycyjnie w Dolby Theatre, w Los Angeles), wszystkie te zmiany i tak zatwierdzić musi jeszcze Rada Gubernatorów. Uczyni to zapewne nie ostatni raz, gdyż wszelkie zasady są przeglądane i korygowane rokrocznie.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA