NIMONA. Boję się tego, czego nie rozumiem [RECENZJA]
Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o pełnometrażowe animacje, Netflix rzadko się myli, zarówno gdy chodzi o produkcje powstałe od zera w ich studiu (Netflix Animation), jak i pełnometrażowe animowane fabuły, do których nabywają prawa dystrybucyjne. Tytułem z tej grupy jest Nimona, która z końcem czerwca 2023 roku zadebiutowała na Netfliksie, po latach produkcyjnych problemów. I całe szczęście, że udało się tę piękną historię pokazać całemu światu.
Stojący za Nimoną duet reżyserski Nick Bruno–Troy Quane ma już na koncie pełnometrażową animację, bardzo zabawną i niedocenianą komedię szpiegowską Tajni i fajni z 2019 roku. W porównaniu z ich najnowszym dziełem tamta animacja to ledwie fraszka – Nimona to pełnokrwista opowieść o odrzuceniu, samotności i poczuciu niedopasowania, które towarzyszy obojgu głównych bohaterów zamieszkujących futurystyczno-średniowieczne królestwo. A są nimi szlachetny rycerz z ludu Ballister Boldheart (w oryginale dubbingowany przez Riza Ahmeda) i tytułowa Nimona (Chloë Grace Moretz), nastoletnia osoba o absolutnie wyjątkowych zdolnościach. Ta dwójka poznaje się w bardzo kiepskich okolicznościach: Ballister właśnie został oskarżony o zdradę stanu i zamordowanie królowej, a narwana Nimona próbuje pomóc okrytemu złą sławą rycerzowi w… No właśnie, w czym? Boldheart chce oczyścić swe imię i wierzy, że zostanie potraktowany sprawiedliwie, pozostająca na marginesie magiczna istota pragnie zaś jedynie siać chaos. Od tego, czy uda im się dogadać i wypracować kompromisową strategię, zależy los ich obojga.
Nimona to historia na wskroś przygodowa, ale już od niemal pierwszych momentów naznaczona dojmującym mrokiem i smutkiem. Ballister, choć jest jednym z najlepszych rycerzy w królestwie, pochodzi z ludu i wzbudza mieszane uczucia w społeczeństwie, w którym rycerz spoza szlacheckiego rodu jest odmieńcem. Szlachetny wojak zostaje wrobiony w morderstwo, co samo w sobie jest wątkiem wyjątkowo mroczny, zwłaszcza jak na standardy animacji. Do tego Ballister pozostaje w miłosnej relacji z rycerzem-pupilem Ambrosiusem Goldenloinem, ale ze względu na swoją profesję mężczyźni muszą ukrywać swoje uczucie przed światem. Nimona to postać jeszcze bardziej tragiczna – umiejąca zmieniać się w dowolne stworzenie, od stuleci pozostaje poza marginesem społeczeństwa, pogrążając się w samotności i poczuciu odrzucenia. Świat widzi w niej potwora, zgodnie z maksymą „boję się tego, czego nie rozumiem”, skazując Nimonę na życie w odosobnieniu. Gdy więc bohater(ka) dowiaduje się o tym, co przytrafiło się Ballisterowi, odnajduje w nim duchowego sprzymierzeńca, nie tylko w sianiu potencjalnego chaosu (co Nimona uwielbia robić), ale także w poczuciu odrzucenia przez społeczeństwo.
ND Stevenson, osoba stojąca za komiksowym pierwowzorem Nimony, identyfikuje się jako osoba niebinarna i wiele ze swoich własnych doświadczeń przelała na tytułową postać filmu Netflixa. Gdy główni bohaterowie rozmawiają o tym, jak i dlaczego Nimona zmienia kształty, dowiadujemy się, że to w wyniku „swędzącego uczucia, które pojawia się w środku”. Zmiennokształtność to forma radzenia sobie z kryzysem tożsamości, potrzebą wymknięcia się z płciowych i społecznych ram. ” „Co by się stało, gdybyś się nie zmieniała?” – pyta Ballister, na co Nimona odpowiada: „Umarłabym. Może nie umarłabym tak naprawdę, ale na pewno nie byłoby to życie”. W tym znakomicie napisanym, szczerym dialogu zawiera się cierpienie tysięcy, jeśli nie milionów młodych ludzi szukających odpowiedzi na pytanie: „kim jestem?”, starających się na siłę wcisnąć w narzucone im społeczne schematy. Właśnie dla nich Nimona będzie bratnią duszą, symbolem wyzwolenia, na które być może jeszcze ich nie stać, ale o które – zgodnie z przesłaniem filmu Nicka Bruno i Troya Quane’a – zdecydowanie warto zawalczyć.
Nimona to wspaniała animacja, zachwycająca nie tylko warstwą wizualną – połączenie średniowiecza z futuryzmem i brak jaskrawo-nasyconych barw może zaskakiwać! – ale i niezwykłą głębią opowiadanej historii. Nie wiem, jak opowieść o rycerzu geju i niebinarnej zmiennokształtnej postaci przyjmie się w Polsce, gdzie pojawiająca się w rodzimej wersji dubbingowej forma „zrobiłom” zamiast „zrobiłem/zrobiłam” wciąż pewnie razi, ale wiem już, że na świecie pokochali ją zarówno krytycy, jak i widzowie – świadczą o tym choćby ponad 90-procentowe oceny od obu tych grup na portalu Rotten Tomatoes. Taka zgodność pomiędzy dziennikarzami filmowymi i publicznością zdarza się naprawdę rzadko i zdaje się, że to najlepszy dowód na to, że Nimona jest dziełem absolutnie wyjątkowym.