Z reżyserem “Martwego zła” wprost do nowego “Labiryntu”!
Moda na powroty trwa – szykuje się bowiem powtórka z Labiryntu. Jak zapewniają jednak twórcy, nie będzie to reboot, a sequel kultowego filmu fantasy z 1986 roku. Takie rewelacje potwierdza The Hollywood Reporter. Co wy na to?
Za ponowne wejście do świata Labiryntu odpowiedzialny będzie Fede Alvarez, twórca jednego z pozytywnych zaskoczeń ubiegłego roku – horroru Nie oddychaj. Wcześniej udało mu się z kolei umiejętnie wznowić Martwe zło. Poza kręceniem, Alvarez zajmie się także tworzeniem scenariusza, w czym pomagać mu będzie wspólnik, Jay Basu. Notabene, ta dwójka twórców będzie także wspólnie pracować przy kontynuacji Dziewczyny z tatuażem. Produkcją nowego Labiryntu zajmie się z kolei Lisa Henson – CEO w Jim Henson Company, a prywatnie córka słynnego lalkarza i reżysera pierwowzoru.
Podobne wpisy
Oryginalny Labirynt z 1986 roku opowiadał o młodej dziewczynie (w tej roli Jennifer Connelly), która wyrusza w podróż w poszukiwaniu swojego młodszego brata. By do niego dotrzeć, musi przemierzyć magiczny świat labiryntu, w którego sercu znajduje się królestwo goblinów. W nim niepodzielnie rządzi zły król, który przetrzymuje brata młodej bohaterki.
O fabule nowego projektu wiadomo dwie rzeczy. Film nie będzie ani remakiem, ani tym bardziej rebootem. Będzie kontynuacją opowieści osadzonej w świecie wykreowanym przez Hensona. Wiadomo także, że w nowym Labiryncie nie uświadczmy króla goblinów. Muzyk David Bowie, z przyczyn oczywistych, nie może już powtórzyć roli, ale najwyraźniej nie ma w ogóle planów na ponowne pokazanie tej postaci w sequelu.
Czy nowy Labirynt powinien nas raczej cieszyć, czy też smucić? Tak się składa, że magia pierwowzoru w dużej mierze oparta była na wyjątkowości praktycznych efektów specjalnych i reszty oprawy wizualnej. Obawiam się, że przełożenie tego na współczesne realia, przesiąknięte CGI, da nam twór wizualnie doskonały, ale jednocześnie wypruty z emocji i klimatu pierwowzoru. Póki co nie widzę więc tego okiem mojej wyobraźni, aczkolwiek wiele obserwowanych obecnie wznowień starych historii o dziwo dostarcza argumentów do obrony (m.in. szacunek do oryginału), więc zastrzegam, że mogę się mylić. W tym wypadku za jakością przemawia także osoba reżysera – Alvarez ma zmysł do mroku i zapewne nie zawaha się wykorzystać go w nowej historii Labiryntu.