search
REKLAMA
Krótkie spięcie

FANI, KTÓRZY NIENAWIDZĄ KOBIET. Do sieci trafiła pozbawiona kobiet wersja OSTATNIEGO JEDI

Filip Pęziński

18 stycznia 2018

REKLAMA

Disney od dłuższego czasu podpada białym, heteroseksualnym mężczyznom. Jak nie czarnoskóry szturmowiec w Przebudzeniu Mocy, to homoseksualista w Pięknej i Bestii. Wszędzie – o zgrozo – w rolach głównych dziewczęta i kobiety. Kiedyś sprawiedliwie rządząca kinem większość, dziś tłamszona przez konieczność dzielenia się ekranem z innymi, mniej uprzywilejowanymi grupami społecznymi. Ktoś wyszedł jednak naprzeciw oczekiwaniom mężczyzn i skroił Ostatniego Jedi, którym w końcu mogą się cieszyć…

Do internetu trafiła piracka, licząca ledwie 46 minut wersja ostatniej odsłony gwiezdnej sagi o nazwie Zdefeminizowany Fanedit (aka Wersja Szowinistyczna) i opisywana jako „Ostatni Jedi bez kobiecej siły i innych głupot”. Oczywiście przerysowany tytuł i opis (plus fakt, że z filmu wycięto też niektóre sceny bez udziału kobiet) sugerują, że to żart, zwykła zgrywa. Bez względu jednak na to, czy kopię wpuścił do sieci szalony anty-feminista, czy zwykły troll, całość skłania mnie ponownie do refleksji – dlaczego fani zwariowali i tak bardzo nienawidzą kobiet?

Słyszę już jęki oburzenia, że jak to nienawidzą, że nie o to przecież chodzi. A zatem o co? Jak inaczej mam odczytywać liczne sytuacje, w której część fanów narzeka na fakt, że głównymi protagonistami Przebudzenia Mocy Łotra Jeden były kobiety? Oczywiście, zdarzają się głosy, że były to postaci nieciekawe lub źle napisane, ale nie każdy decyduje się na chociażby próbę umotywowania swoich uprzedzeń. Za dużo kobiet i tyle. Czysta matematyka mówi mi, że na dziewięć filmów cyklu w sześciu w rolach głównych występowali mężczyźni. W maju premierę ma dziesiąty (nieszczęsny Han Solo) i znów mężczyzna odegra tam rolę pierwszoplanową, a nawet tytułową. Siedem do trzech, panowie.

Drugą kwestią pozostaje dziwne zamroczenie, które nie pozwala zauważyć, że pochwała różnorodności i feministyczne akcenty towarzyszyły Gwiezdnym wojnom od samego początku, we wszystkich filmach pod kierownictwem George’a Lucasa. Spójrzmy na złowrogie Imperium – sami biali mężczyźni. Spójrzmy na Rebelię – kosmici, czarnoskórzy mężczyźni, kobiety u władzy (nie tylko Leia Organa, ale i chociażby Mon Mothma). Pamiętacie, z jaką niepewnością i odrazą członkowie Imperium spoglądali na łowców nagród w Imperium Kontratakuje? Lucas nie podejmował tego tematu, ale gdzieś w dwadzieścia lat znana z prequeli kolorowa, zróżnicowana płciowo i rasowo (nawet w najbliższym otoczeniu Palpatine’a) Republika przekształciła się w białe, męskie Imperium. Warto też zwrócić uwagę na wspaniałą księżniczkę Leię, która co prawda w Nowej nadziei pełniła rolę – dosłownie! – księżniczki w opałach, ale koniec końców wyrywała mężczyznom broń, twierdząc, że ktoś musi bohaterów uratować. Kiedy z kolei Anakin na arenie w Ataku Klonów martwił się o Padme, jego ukochana dawno przeszła już do działania i próby ucieczki. Niedaleko padło jabłko od jabłoni!

Sprawa trzecia i chociaż ostatnia, to być może najważniejsza. Oczywiście możemy używać dziwnych argumentów, w guście tych, że skoro mówi się, iż nieważny jest kolor skóry, to po co na ekranie czarnoskóry bohater, ale koniec końców każdy utożsamia się z kimś do siebie podobnym. Ręka w górę, który z męskich czytelników w dzieciństwie chętniej biegałby po podwórku jako Ellen Ripley niż kapral Dwayne Hicks. Rozmawiałem ostatnio z koleżanką i chociaż jest zupełnie nie na bieżąco z nowszymi filmami, to wspominała dzieciństwo, kiedy oglądała z braćmi klasyczne odsłony i wspólnie bawili się w Gwiezdne wojny (istnym fenomenem, który zasługuje na oddzielny tekst, pozostaje fakt, że nie ma na tej planecie osoby, która nie ma chociaż pojedynczego wspomnienia związanego z filmami Lucasa). Mieli nawet zabawkowe miecze świetlne. Miecze, których moja koleżanka nigdy do zabawy nie dostawała. No bo jak to, dziewczyna z mieczem? Zasmuciłem się, że nie jest na bieżąco. Dzisiaj dziewczyny też mogą biegać z mieczem świetlnym w dłoni.

Gwendoline Christie, wcielająca się w Kapitan Phasmę (uwaga, kobiety Disneya bywają też złe!), wspominając księżniczkę Leię powiedziała:

Kochałam księżniczkę Leię, bo była bardzo silną kobietą i uwielbiałam, jak zadziorna była Carrie Fisher. (…) Było dla mnie ważne jako małej dziewczynki, żeby zobaczyć taką kobietę.

Uważam, że to znakomite podsumowanie całego „problemu”. Oglądajmy na ekranie silne kobiety, silnych mężczyzn, ludzi wszystkich ras i orientacji. Niech odległa galaktyka będzie nam jeszcze bliższa.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA