Filmy, które powinieneś zobaczyć, jeśli lubisz STEPHENA KINGA
Stephen King jest pisarzem, który sprytnie łączy motywy gatunkowe. Tkwi głęboko w horrorze, ale nie są mu obce fantastyka naukowa, powieść sensacyjna, a nawet dramat obyczajowy. Połączenie tych rodzajów w taki sposób, że naturalnie z siebie wynikają oraz współtworzą narrację, dało Kingowi szansę dotarcia do bardzo szerokiego grona odbiorców, nie tylko ze względu na zainteresowania, ale również na wiek. A to okazało się niezmiernie ważne dla kariery filmowej Kinga. Jest on ewenementem pośród współczesnych pisarzy, bo nie tylko masowo adaptuje się jego dzieła literackie, ale i on sam bierze w procesie ich produkcji aktywny udział. Tak więc ze względu na ten eklektyzm jego fani powinni cenić w kinie różnorodność, odwoływanie się do fantastyki naukowej, świata pozazmysłowego, intrygę, a nawet wiwisekcyjne analizy ludzkiej psychiki, a wszystko to podane jednak z naciskiem na przystępność fabularną, możliwą do zrozumienia przez odbiorców w różnym wieku. Poniżej więc 10 tytułów produkcji z pogranicza horroru i science fiction, które od lat znajdują odbiorców wśród niemal każdej grupy wiekowej fanów rozrywkowego bania się przed ekranem z nieco głębszą refleksją nad ludzkim życiem.
Czarny telefon, 2021, reż. Scott Derrickson
To, co w tej produkcji fascynuje, to tajemnica. Jest również motyw nastolatka, który jest chętnie wykorzystywany przez Kinga w swoich powieściach. Finn nie radzi sobie w realnym życiu. Jest zastraszony przez kolegów, nie ma swojego miejsca, jest gdzieś w zawieszeniu. Takie osoby są wymarzonymi ofiarami seryjnych morderców i dewiantów. A zarówno Derrickson jak i King na tej kanwie budują skomplikowaną historię relacji kata i jego ofiary, oraz wkradających się między nich sił nadprzyrodzonych w postaci telefonów od zamordowanych chłopców.
Mgła, 1980, reż. John Carpenter
Historia z przeszłości, która powraca do teraźniejszości, by siać w niej zniszczenie. W 1880 roku u wybrzeży Antonio Bay rozbija się żaglowiec. Jego załoga ginie, ale 100 lat później powraca pod postacią upiorów, żeby zemścić się na mieszkańcach za dawne winy. Zarówno klimat, ale i opowieść, to wybitny przykład horroru, którego mistrzem jest Carpenter, zrealizowanego w klimacie Kingowskiej narracji o dawnych nierozwiązanych sprawach, demonach, klątwach i ponadczasowej zemście, którą można jednak powstrzymać.
Oni żyją, 1988, reż. John Carpenter
Wydaje się, że już czas na remake, zwłaszcza że rzeczywistość się wokół nas bardzo zmieniła i dużo więcej jest czynników odbierających nam prywatność niż pod koniec lat 80. King lubi takie metafory. Lubi w swoich książkach rysować kilka warstw rzeczywistości, w której funkcjonują bohaterowie. I mogli by oni tak przez całe życie żyć w nieświadomości, gdyby nie jakieś zdarzenie, które zapoczątkowało lawinę. A potem już tak samo żyć się nie da. Trzeba walczyć np. z przybyszami z kosmosu, demonami, mutantami, czyli idealnie w stylu Kinga.
Linia życia, 1990, reż. Joel Schumacher
Jeden z hitów wypożyczalni kaset wideo z garścią znanych aktorów, których dzisiaj ogląda się z wielkim sentymentem. W remaku już tak znanych postaci nie spotkamy, może prócz Elliota Page’a. To jednak nie największa wada, a nawet nie mała wada, bo aktorzy poradzili sobie dobrze. W starszej wersji natomiast jest ten Kingowski suspens, który tak uwielbiamy u pisarza, ten enigmatyczny kontakt z innym światem. Paradoksalnie największym błędem nowej wersji filmu okazała się scenografia. Czysty szpital, nowoczesny sprzęt, białe kitle, jasne światła – to nie tworzy klimatu horroru, a starsza wersja miała tajemnicę wyrażona poprzez stare wnętrza, sprzęt, archaiczność studyjnych wizualizacji tego, gdzie znajdowały się umysły bohaterów podczas śmierci klinicznej. W nowej wersji nic z tej grozy nie zostało.
Lato 84, 2018, reż. François Simard, Anouk Whissell
Fabuła rozgrywa się w Cape May w stanie Oregon, miejscu słynącym z zaginięć wielu nastoletnich chłopców. Horror o nastolatkach to gatunek Kingowski. Połączenie kultury lat 80. z nowocześnie zaprezentowaną grozą, to strzał w dziesiątkę dla fanów Kinga, chociaż nieraz trąci zbytnią nostalgią. Poza tym sceneria geograficzna sprawia również wrażenie, jakby bohaterowie utknęli w opowieści Stephena Kinga, w której w pewnym momencie pojawią się niewyobrażalne zagrożenia, potwory, demony, coś, co wyjdzie zza krzaka i pokaże zęby.
Badacze kosmosu, 1985, reż. Joe Dante
Badacze kosmosu zaginęli wśród rozwijającego się science fiction, a dzisiaj odświeżają sobie ten film już tylko starsi miłośnicy science fiction o własnoręcznie konstruowanych statkach kosmicznych. Sami może nie parali się takim hobby, ale zawsze jakimś substytutem było namiętne oglądanie fantastyki, czytanie książek, gry planszowe, origami, a nawet projektowanie najprostszych obwodów elektrycznych z kilku drutów, baterii i żarówki. Chodzi o sentyment, a proza Kinga jest niekiedy mocno sentymentalna i dotyka dzieciństwa oraz tematyki science fiction, które było ekstrapolacją marzeń dla nas lata temu.
Autostopowicz, 1986, reż. Robert Harmon
Czy balibyście się zabrać nieznanego mężczyznę w ciemną, deszczową noc, gdybyście jechali sami? Z pewnością. Część z nas zostawiłaby go na drodze, nieważne, jakiej pomocy by potrzebował. To taki pierwotny strach, że za tym samotnikiem kryje się coś wyjątkowo złego, przed czym się nie obronimy. King często wykorzystuje w swoich powieściach odwołania właśnie do takich pierwotnych lęków, a Robert Harmon głównie za sprawą talentu Rutgera Hauera, zrealizował mroczną opowieść o walce z najgłębszym złem, które może wydawać się ludzkie, lecz pozostawia pewien margines na zdefiniowanie go jako nadprzyrodzonego.
Postrach nocy, 2011, reż. Craig Gillespie
King nie stronił w swoich opowieściach od potworów, w tym wampirów, ale jego wampiryczne opowieści zawsze odróżniały się od całej reszty. Wampiry były u niego bardzo ludzkie – stanowiły metaforę dla o wiele głębszej refleksji o życiu człowieka, w tym tego bardzo młodego. Postrach nocy spodoba się fanom ze względu na takie podejście do tych istot. Zwróćcie uwagę zwłaszcza na wampira Jerry’ego.
Człowiek-scyzoryk, 2016, reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert
King jest niewątpliwie znany z kreowania makabry, ale często wprowadza do niej komedię. Człowiek-scyzoryk niewątpliwie spodoba się fanom pisarza, bo łączy te gatunki. Jest komedią, filmem psychodelicznym, cielesnym horrorem, a nawet filmem przygodowym. Bohaterów jest dwóch w tym jeden… martwy. Jeśli filmu nie oglądaliście, nie będę zdradzał wam szczegółów, ale to, że Manny nie żyje, wcale nie przeszkadza mu być bardziej aktywnym aktorem niż wielu naprawdę żywych.
Straceni chłopcy, 1987, reż. Joel Schumacher
Młodzi członkowie gangu motocyklowego, młody bohater, który przeprowadza się do Santa Carla wraz z bratem, kunsztownie zbudowanego miejsca, jak u Kinga zresztą, oraz mrożąca krew w żyłach tajemnica, którą ukrywają mieszkańcy – klimat idealny dla miłośników prozy pisarza, a przy tym ten klimat młodzieńczego buntu, który unosi się nad całą produkcją. Straceni chłopcy są nie tylko opowieścią w stylu lekkiego horroru o wampirach, ale również refleksją nad wartościami młodych ludzi we współczesnym świecie, gdy muszą zdecydować, jaką drogą dalej iść.