13 DUCHÓW
Filmy o nawiedzonych domach są tak klasyczne, że aż, szczególnie w naszych czasach, śmieszne. Mają swój nastrój tajemniczości i grozy, jednak obecnie ważniejsze są efekty specjalne i masa krwi. Kilka lat temu spec od napięcia Jan De Bont, twórca znakomitego Speed i bardzo dobrego Twistera, nakręcił Nawiedzonego – remake horroru z lat 60-tych. Film trochę zarobił, ale miłośnicy prawdziwego straszenia byli zawiedzeni, gdyż De Bont postawił nie na klimat, a na efekty specjalne. W tym samym roku nowopowstała wytwórnia Dark Castle Entertainment zrealizowała również remake starego horroru, tym razem Williama Castle’a pt. House On Haunted Hill. Film wyprodukowany przez Joela Silvera, Gilberta Adlera i Roberta Zemeckisa nie cieszył się może taką popularnością co Nawiedzony, jednak panowie postanowili kontynuować “przygodę” z odnowieniami horrorów Castle’a i za kolejny projekt wybrali sobie 13 duchów – podobnie jak w przypadku House On Haunted Hill chodziło o nawiedzony dom i grupkę ludzi próbującą przeżyć spotkanie z duchami. Film w samych Stanach zarobił jakieś 40 milionów dolarów, co może nie jest oszałamiającą kwotą, lecz jak na horror nie jest źle.
Arthur (Tony Shalhoub) wraz z córką Kathy (Shannon Elizabeth) i synem Bobbym (Alec Roberts) mieszkają bardzo skromnie. Po wielkim pożarze, w którym zginęła żona Arthura nie za bardzo mu się wiodło, co doprowadziło go na skraj nędzy. Jednak los i do niego się uśmiecha, gdyż pewnego dnia do drzwi jego mieszkania puka Ben Moss (Jr Bourne) – adwokat niedawno zmarłego Cyrusa (F. Murray Abraham), czyli wuja Arthura. Okazuje się, że w spadku Cyrus zostawił bratankowi wielki dom, który oprócz tego, że niemal w całości jest wykonany ze szkła, nie różni się zbytnio od innych. Arthur wraz z rodziną, adwokatem i służącą Maggie (Rah Digga) jedzie do nowego lokum, aby sprawdzić, jaką “chatę” stary, dobry Cyrus im zostawił i przy okazji podpisać dokumenty. Przy wejściu nowych właścicieli wita pewien pracownik elektrowni (Matthew Lillard), który tak naprawdę okazuje się być byłym współpracownikiem Cyrusa. Dopiero trochę później Arthur dowiaduje się, że jego stryj miał własną brygadę “pogromców duchów” i obecnie w piwnicy domu znajduje się 12 niezbyt rozrywkowych duchów. Adwokat zaś myśli wyłącznie o fortunie Cyrusa i podczas okradania domu przypadkowo otwiera wszystkie klatki, z których wydostają się duchy. Zaczyna się walka o przetrwanie, bardzo trudna, gdyż upiorów gołym okiem zobaczyć nie można, a jedyną szansą na to są specjalne okulary.
Podobne wpisy
Nie jest to może zbyt mądre, ale ogląda się naprawdę świetnie. Dużo akcji i krwi, może trochę mniej napięcia. Klimat opowieści o nawiedzonym domu oczywiście zupełnie się rozpłynął, no ale czasem trzeba z czegoś zrezygnować. Mało jest bowiem reżyserów, którzy umieliby nie tylko zaspokoić widza od strony technicznej, ale także stworzyć film z atmosferą. Jak ktoś chce obrazu z klimatem, niech się wybierze na Innych, a jeżeli ktoś szuka w kinie mocnych wrażeń wywołanych za pomocą ostrego montażu i znakomitej charakteryzacji powinien pójść na 13 duchów jak tylko film wejdzie do kin. Mnie osobiście film się spodobał, może nie tak bardzo, jak wcześniej wspomniany House On Haunted Hill, ale jednak. Strona wizualna robi naprawdę duże wrażenie, a poza tym na ekranie możemy sobie obejrzeć aktorów znanych i popularnych. Arthura gra Tony Shalhoub, czyli pamiętny Antonio Scarpacci z serialu Skrzydła. Zagrał on również parokrotnie u braci Coen (m.in. w filmie Barton Fink), w dramacie sensacyjnym Stan oblężenia, komedii sci-fi Faceci w czerni i jej kontynuacji. Matthew Lillard odtwarzający postać Rafkina to stuknięty Stu z pierwszej części Krzyku, zaś Shannon Elizabeth to wschodząca gwiazdka komedii takich jak American Pie 1 i 2 oraz Jay i Cichy Bob kontratakują. Oprócz nich mamy także laureata Oscara F. Murraya Abrahama, którego widzieliśmy w dramacie kostiumowym Amadeusz, komedii sensacyjnej Bohater ostatniej akcji oraz horrorze Mutant. Jeżeli więc ktoś filmów grozy za bardzo nie lubi, może się wybrać na 13 duchów właśnie ze względu na znakomitą obsadę, chociaż wątpię, aby był to wystarczający powód wydania 16 złotych na zwyczajny, choć bardzo efektowny horror.
Tekst z archiwum film.org.pl.