Z prochami OSTROŻNIE. Dokument TAKE YOUR PILLS ukazuje mroczne strony farmaceutyków
Co jak co, ale akurat do filmów dokumentalnych Netflix ma rękę. Szczególnie w wypadku doboru tematów. Znamienną ich cechą jest nastawienie na wywołanie w widzach szoku. Take Your Pills ujawnia na przykład mroczną stronę przemysłu farmaceutycznego. Ten seans uświadomił mi coś, co już jakiś czas wiedziałem – z prochami trzeba uważać.
Pamiętacie film sensacyjny z domieszką SF pod tytułem Jestem Bogiem? Bradley Cooper łykał w nim tabletkę, która znacząco poszerzała możliwości jego percepcji. To nie jest fikcja, do tego dążymy, właściwie, to się już teraz dzieje. Sugerują to twórcy Take Your Pills dostępnego na platformie Netflix. Powstały dwie jego części. Pierwszy film z 2018 opowiada o kulturze regularnego zażywania stymulantów, mających pozytywnie wpływać na osoby dotknięte ADHD. Drugi film został nakręcony w czasie pandemii, miał premierę niedawno i opowiada o słynnym uspokajaczu Xanax, przeznaczonym dla osób z tendencjami lękowymi i depresyjnymi.
Do Take Your Pills podchodziłem z wyrobionym zdaniem. Twórcy niespecjalnie zatem musieli się wysilać, by przekonać mnie do sformułowanej tezy. Żywię osobiste przekonanie o potrzebie powrotu człowieka do natury i życia w zgodzie z jej zasadami. Ma to związek z obserwacją, iż ten stechnicyzowany świat, może i dostarcza dzisiejszemu człowiekowi wiele ułatwień, ale dostarcza też wiele trosk. Najlepszym remedium na mrok przede wszystkim powinna być zmiana myślenia i praktykowanie dobrych nawyków. Sen, zdrowy posiłek, kawa, kilka głębokich oddechów, zimny prysznic, regularne ćwiczenia i… uśmiech żony – to moja recepta na udany dzień, wolny od emocjonalnych pułapek. Nie da się stworzyć z tego reguły, ale… kto powiedział, że zawsze będzie idealnie, a kwiaty nieustanie będą pachnieć?
Tabletka powinna być rozwiązaniem sugerowanym przez lekarza w ostateczności. Tak się jednak nie dzieje, co jawnie dają do zrozumienia bohaterowie Take Your Pills. Mityczny Zachód jawi się tu jak wylęgarnia stanów depresyjnych. Przemysł farmaceutyczny zdaje się żerować na naszych słabościach i braku umiejętności wychodzenia ze strefy komfortu oraz samodzielnego dbania o zdrowie. Nie chodzi w tym wypadku o potrzebę brania leków niezbędnych do tego, by na przykład serce prawidłowo funkcjonowało. Tu rzecz tyczy się wszelkich leków o działaniu psychotycznym, przede wszystkim działających na mózg, ciało migdałowate, obszar odpowiedzialny za emocje.
Słyszeliście o kryzysie opioidowym? Jest to pochodna problemu nakreślonego w dokumencie. Krótko mówiąc, sęk w tym, że leki na depresję czy też na uśmierzenie bólu zamiast brane doraźnie, są brane zbyt często i w zbyt dużych ilościach. Niepokój budzi fakt, że rozwinął się na skutek tego czarny rynek. Ludzie się uzależniają, nie wiedząc, że po pierwsze, trudno jest tego rodzaju lek odstawić, i po drugie, że leki te mają przy zbyt długim spożyciu szereg działań niepożądanych. W jednym z fragmentów filmu o Xanaxie zszokowała mnie relacja mężczyzny, który został bardzo łatwo przez lekarzy zakwalifikowany jako osoba dotknięta zaburzeniami lękowymi. Przez lata stosował psychotropy, których (bardzo możliwe) w takiej ilości nie potrzebował, a których odstawienie było prawie niemożliwe, gdyż zagrażało bezpośrednio jego życiu.
Nie wyjeżdżam tu z krytyką przemysłu farmaceutycznego ogółem (choć mam do niego sporo zastrzeżeń). Nie taka myśl przyświeca też Take Your Pills. Piszę to bardziej z perspektywy osoby, która lata temu brała Xanax i która dzięki niemu mogła choć na moment wydostać się z obszaru lęku, który w tamtym mrocznym czasie był dla niej paraliżujący. Potraktowałem jednak ten lek jako ubezpieczanie, czyli uspokajała mnie sama perspektywa jego posiadania. To raz, a dwa, brałem go w naprawdę małych ilościach, od jednej stresogennej akcji do drugiej, więc chyba nigdy nie byłem nawet blisko tego, co nazywamy uzależnieniem.
Nie uderzam do samej idei cudownej tabletki kojącej lub pozytywnie stymulującej emocje. Bo jeśli dzięki niej wielu ludzi może na przykład wyjść z domu i zaczerpnąć świeżego powietrza i zacząć normalnie żyć, to super, właśnie o to chodzi. Te leki są jednak dla mnie jak ręka rodzica pomagającego dziecku wstać. Kolejne kroki trzeba wykonać samemu, jeśli ma płynąć z tego jakaś nauka, nawet jeśli tuż za rogiem szykuje się kolejny upadek.
Take Your Pills szokuje przede wszystkim tym, że nakreśla ogromną skalę problemu, jakim jest niemal całkowite zdanie się na wyrób farmaceutyczny w kwestii funkcjonowania we współczesnym, wybitnie stresogennym świecie. Studenci jadą na prochach stymulujących, będących pochodną amfetaminy, wmawiając sobie i lekarzom ADHD, po to, by najlepiej zdać egzaminy. Jak już otrzymają wysoką ocenę, to w momencie rekrutacji do pracy także chcą wyjść jak najlepiej – konieczne jest zatem wznowienie recepty. Gdy już otrzymają wymarzoną pracę dajmy na to w Googlu, rywalizacja o stanowisko i samo jego utrzymanie jest tak zaciekłe, że nie da się nie pracować na pełnych obrotach. Spotkanie z psychiatrą odsyłającym do apteki i tym razem jest niezbędne.
Jest to obraz szalonego i (przepraszam za dosłowność) popierdolonego świata, którego częścią coraz trudniej jest mi być. Ten ciągły wyścig o to, kto będzie szybszy, kto będzie lepszy, kto będzie ładniejszy, podbijany jednocześnie przez media, tworzy jakąś trudną do zdefiniowania iluzję rzeczywistości. Ludzie wchodzą na Instagram i porównują swoje szare żywoty z idealnymi zdjęciami idealnie wyrzeźbionych sylwetek aktorów, których (paradoksalnie) nadrzędną rolą jest… udawanie. To pułapka.
Te same media społecznościowe i serwisy informacyjne jednocześnie uzależniają nas od dopaminy, poprzez dostarczanie krótkich interesujących nas informacji, podbijających emocje. Ja się w ogóle nie dziwię, że ostatnich latach tak silnie wybrzmiewa kryzys tożsamościowy – jeśli ludzie siedzą wyłącznie w żywotach innych, to sami nie wiedzą, kim są. Nie mówiąc już o całej tej kulturze polubień, której symbolem stał się uniesiony kciuk – uzyskanie aprobaty jeszcze nigdy nie było tak łatwe. Ale jeszcze nigdy nie było też tak łatwe wprawienie w zakłopotanie i przygnębienie wynikające z tej aprobaty braku.
Innymi słowy, kultura, którą sobie stworzyliśmy, stała się bardzo nieprzyjemnym miejscem. Wnioski płynące z dokumentu Take Your Pills, zobrazowane przez jedną z bohaterek filmu w trakcie treningu na siłowni, mogą wydać się wyświechtane, bo mniej więcej zachęcają do modelu życia, któremu sam oręduję. Tabletki pomogą nabrać dystansu do tego, co dzieje się za oknem, ale ich działanie starczy tylko na określony czas. Dlatego ich zażycie powinno przede wszystkim zachęcić do pracy nad sobą, a nie tylko do pracowania pod ich wpływem dla kogoś innego… Brzmi jak komunał, ale to po prostu prawda.