WIEDŹMIN. Cudze chwalicie, na swoje NIE NARZEKAJCIE
A Ewa Wiśniewska? Jodhi May kojarzę głównie z Ostatniego Mohikanina, gdzie nie była przesadnie władcza ani wojownicza. Nasza Calanthe to prawdziwa Lwica, bez trudu można wyobrazić sobie, że chwyta za broń i prowadzi swoje wojska do walki. A jednocześnie wygląda tak, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że nadal potrafi rozbudzić żar w niejednym męskim sercu. Jej córka Pavetta – eteryczna, delikatna, krucha jak gałązka – i kryjąca w sobie zabójczą moc. Agata Buzek wtedy dopiero rozpoczynała przygodę z kinem, ale rolą Pavetty z pewnością pokazała, co potrafi. I na koniec Ona, ta Najważniejsza, po Ciri, w życiu Geralta – czarodziejka Yennefer. Powiedziałam to już nie raz i powtarzać mogę do znudzenia – Yennefer odmładzała się jak każda magiczka, używając kosmetyków i iluzji. Ale nie potrafiła zmienić wyrazu oczu, które wskazywały na to, że lat ma znacznie więcej niż dwadzieścia parę. Czy zatrudniona przy projekcie Netfliksa młódka będzie umiała pokazać wieloletnie doświadczenie? Czekam, choć nadziei nie mam wielkich. Grażyna Wolszczak jako Yennefer była piękna. Czy ciało miała dwudziestolatki, czy kobiety o dekadę starszej, nie miało znaczenia. Miała w oczach – niepokrytych sztucznym, komputerowym fioletem – mądrość całego świata. Miała tę burzę loków, którą tak zawsze zachwycał się wiedźmin. Miała w sobie tę godność, która wzbudzała respekt w każdym, kto na nią spojrzał.
Nasz polski Wiedźmin, mimo sporych wad realizacyjnych i scenariuszowych, miał też sporo zalet. Czy twórcom wersji angielskiej uda się oddać dowcip językowy, z którego seria literacka słynie? Nigdy nie czytałam angielskiego przekładu, nie wiem, jak to wygląda. Mniemam jednak, że sporo na tym przekładzie traci. Nie chodzi mi o mityczną słowiańskość, nie będę czepiała się czarnoskórych driad, a w Istreddzie bardziej przeszkadza mi jego wiek niż kolor skóry (kiedy oglądam teaser i widzę go w scenie z Yennefer, mam niemiły posmak wszystkich tych królujących ostatnio na ekranach kin tandetnych teen movies); chodzi mi o barwny, dosadny, oryginalny język, którego na pewno będzie mi brakowało.
Podobne wpisy
Bardzo trudno o ekranizację idealną; zwłaszcza kiedy środki techniczne czy ekonomiczne nie pozwalają na wybujałe szaleństwo. Netfliksowy Wiedźmin na pewno realizacyjnie przeskoczy polskiego o całe eony. Jeśli pierwszy sezon zostanie dobrze przyjęty, z pewnością zostaną zrealizowane następne, których budżet poszybuje w niebo. Co do reszty – pożyjemy, zobaczymy. Nie chcę niczego skreślać, zanim nie obejrzę, nie chcę oceniać po niezbyt jak dla mnie zachęcającym teaserze. Mam jedno, chyba nierealne marzenie – nasz Geralt, nasza Yennefer, Calanthe, Nenneke, Milva, Regis, moje ukochane postacie mówiące językiem, który wysoko sobie cenię, w scenerii rodem z Władcy Pierścieni. Żeby potwory były straszne, żeby elfy były piękne, żeby Mahakam był jak Moria, żeby Cintra była jak Gondor. Pewnie się nie doczekam. Będę więc oglądała Geralta na Netfliksie, zachwycając się wykreowanym przez twórców sztucznym światem. A od czasu do czasu wrócę do Wiedźmina Marka Brodzkiego, żeby zobaczyć Borcha Trzy Kawki (Andrzej Chyra), który w opinii niezbyt udanych w wersji polskiej Zerrikanek – i mojej – naprawdę był… najpiękniejszy.