search
REKLAMA
News

JUMANJI – jest zwiastun remake’u z The Rockiem!

Jacek Lubiński

30 czerwca 2017

REKLAMA

Jumanji: Przygoda w dżungli to kolejny szumnie zapowiadany remake – tym razem uroczej przygodówki z Robinem Williamsem, której niedawno stuknęło dwadzieścia lat. W Hollywood to szmat czasu, zatem nic dziwnego, że doczekaliśmy się odświeżenia tej historii, zwiastun której właśnie wypuszczono do sieci. 

Gwoli przypomnienia: oryginał opowiadał o dwójce nastolatków, którzy pod koniec lat 60. ubiegłego stulecia znajdują tajemniczą grę planszową – tytułowe Jumanji – rozgrywka w którą staje się iście zabójczą szkołą przetrwania, jaka z czasem przenosi się także na grunt rzeczywistości. Remake – czy też raczej sequel, jak twierdzą twórcy, mimo iż połączenie z pierwowzorem wydaje się czysto teoretyczne – oferuje natomiast rozgrywkę w zalegającą w szkolnym magazynie grę komputerową. Po jej odpaleniu, czwórka współczesnej dzieciarni przenosi się bezpośrednio do świata Jumanji, gdzie czeka ich wiele niespodzianek i niebezpieczeństw. Zresztą rzeczony zwiastun prezentuje się tak:

Trzeba przyznać, że wygląda to całkiem sympatycznie – przynajmniej jeśli chodzi o punkt wyjściowy oraz obsadę, w skład której wchodzi olbrzym Dwayne “Skała” Johnson, tradycyjnie szarżujący Jack Black, Kevin Hart oraz słodka, paradująca w skąpym odzieniu Karen Gillan. Chemia między nimi wydaje się być naturalna i może stanowić solidny motor napędowy fabuły, a liczne widoczki dzikiej natury w obiektywie Gyuli Padosa (Predators) i w takt muzyki Henry’ego Jackmana (Kong: Wyspa czaszki) są atrakcją samą w sobie.

Tylko że no… właśnie. Skoro już w dwu i pół minutowej zapowiedzi humor wydaje się męczący i zabawny jedynie miejscami, a CGI nie wygląda wcale lepiej od efektów w dwudziestoletnim, wbrew pozorom dość poważnym w wydźwięku oryginale (który swego czasu był rewolucją na tym polu), to można mieć lekkie obawy, jak to wszystko sprawdzi się w gotowym, dwugodzinnym widowisku. Zwłaszcza takim, które pisało aż pięciu różnych scenarzystów (o anonimowych ghostwriterach nie wspominając).

Odpowiedź na podobne wątpliwości poznamy dopiero pod koniec roku – premiera amerykańska przewidziana jest bowiem na 20 grudnia, a do Polski film zawita na dwa dni przed Sylwestrem (na dopracowanie wizualiów, ewentualne dokrętki i dwukrotną zmianę kompozytora sporo więc czasu). Kategoria wiekowa wydaje się oczywista, natomiast budżet na chwilę obecną pozostaje tajemnicą, zatem trudno przewidzieć, czy ten typowo letni film w okresie zimowym się zwróci – szczególnie przy potężnej konkurencji, jaką z pewnością jest kolejny epizod Gwiezdnych wojen (oraz nieco mniej oczekiwany sequel Paddingtona).

Osobiście jestem jednak dobrej myśli, gdyż w tym konkretnym przypadku twórcy przynajmniej próbują sprzedać widowni jakieś świeże podejście do starego tematu, popularność którego w międzyczasie jedynie zdążyła wzrosnąć. W najgorszym wypadku drastycznego spadku jakości sequelo-remake’u będzie można przynajmniej popatrzeć, jak The Rock bawi się własnym wizerunkiem… znowu.

A poniżej jeszcze okolicznościowa słit focia i plakacisko.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA