REŻYSER TO NIE WSZYSTKO. Niedoceniane zawody filmowe
Kostiumografowie natomiast uchodzą za słaby element pionu filmowego, który swobodnie można poddać krytyce, zwolnić i często niezauważany jest trud, jakiego dokonują. Mogą być postrzegani jako krawcy, ludzie przygotowujący stroje, ale nie do końca nieodłączna komórka obsady filmowej, na którą składają się głównie ludzie odpowiedzialni za bardziej techniczne, „sprzętowe” aspekty. A przecież istotne jest, aby nawet zwykły guzik został dobrze przyszyty, żeby żaden kawałek materiału nie odstawał i żaden ubytek natury kostiumowej nie rozpraszał uwagi widza.
Podobne wpisy
Podobnie jak nieoceniony jest wkład charakteryzatorów. Najlepiej to widać w kinie akcji. Podstawą dla tego, abyśmy przeżywali dramatyczne losy protagonisty jest zadbanie o jego naturalny wygląd: widz nie ma prawa się skupiać na tym, w jakim stopniu spływająca po skroni krew, podbite oko, brud na czole czy rana po postrzale wyglądają na autentyczne. Jeżeli zaczyna się wkradać maleńka wątpliwość, to oznacza, że praca charakteryzatora pozostawia nieco do życzenia. W ostatnim czasie byliśmy świadkami znakomitych popisów deformujących naturalny wygląd. Gary Oldman Oscara zdobył, ale przecież nie tylko dzięki swoim zdolnościom aktorskim tak umiejętnie wcielił się w Winstona Churchilla. Niezbędnym elementem był zespół charakteryzatorów. W historii kina podobnych udanych efektów pracy możemy wskazać setki.
Na koniec chciałbym odrębnie poruszyć kwestię aktorów oraz operatorów. Obydwa zawody nie mogły się znaleźć w niniejszym zestawieniu, albowiem trudno powiedzieć, że są niedoceniane. Ci pierwsi stają się twarzą danego filmu, aczkolwiek jedno chciałbym napisać: podobnie jak w przypadku innych zawodów, gdy trudno jednoznacznie ocenić, co wynika z intencji reżysera, a co jest rezultatem pracy innego członka obsady, także ocena gry aktorskiej wiąże się z pewną domyślnością. Można się zastanawiać, w jakim stopniu najbardziej doświadczeni, mający za sobą szereg wybitnych ról oraz zgromadzonych nagród aktorzy jeszcze korzystają ze wskazówek (często od nich młodszych) reżyserów. I w drugą stronę. Można kogoś pochwalić za kunszt aktorski, a być może kapitalna rola to w dużej mierze sukces reżysera, który odpowiednio poprowadził swojego podopiecznego, wiedział jak przede wszystkim psychologicznie go przygotować do kreacji.
Świadomość ścisłej współpracy między twórcą dzieła a operatorem jest chyba nieco większa. Autorom zdjęć łatwiej przychodzi wybicie się z szeregu niż scenarzystom czy montażystom. Oczywiście operator w trakcie pracy na planie odpowiada nie tylko za same zdjęcia, lecz także światło, jazdy, kolejność wykonywania ujęć, dyryguje wieloma innymi pracownikami, ale finalnie to, jak prezentuje się użycie przez niego kamery, może mu przynieść sporą sławę. Ostatnio pół świata cieszyło się ze zdobycia upragnionego Oscara przez Rogera Deakinsa, wcześniej wiele szumu było wokół trzykrotnego z rzędu zdobywcy nagrody Akademii Emmanuela Lubezkiego, a przecież znany jest szereg polskich nazwisk (Janusza Kamińskiego, Sławomira Idziaka czy Andrzeja Sekuły), do tego dochodzą absolutne legendarne postaci jak Henri Alekan, Sven Nykvist czy Gordon Willis.
Oczywiście w niniejszym zestawieniu nie pojawiły się wszystkie zawody. Warto się zastanowić nad rolą producenta, który zwłaszcza na rynku amerykańskim nierzadko ma większy wpływ na strukturę filmu od samego reżysera. Ważne są także osoby odpowiedzialne za pojedyncze rekwizyty, za zadbanie o komfort pracy i właściwą atmosferę. Kręcenie dzieła ekranowego to przede wszystkim praca zbiorowa. Zaangażowanie wielu ludzi, którego efekty widzimy na sali kinowej. Najczęściej jednak skupiamy się na rezultatach wybranych osób i to ich nazwiska przyswajamy, nimi się kierujemy w przyszłości. Nazwiska tych, tylko teoretycznie, najważniejszych osób.