Kino PRZECIW STEREOTYPOM. Rozmowa z dyrektorem Festiwalu AFRYKAMERA
Od 21 do 30 grudnia w formule online odbędzie się 15. Edycja Festiwalu AfryKamera, przybliżającego polskim widzom bogactwo filmowe kontynentu bardzo mało znanego europejskiej publiczności. O współczesnym kinie Afryki, jego tradycji, zróżnicowaniu i współczesnym wzroście opowiedział nam Przemysław Stępień, dyrektor festiwalu.
Tomasz Raczkowski: Chciałem zacząć od pytania, które jest już może nieco sztampowe na tym etapie naszego życia COVID-owego, ale: jak się pan czuje na tydzień przed festiwalem w formie online?
Podobne wpisy
Przemysław Stępień: Muszę przyznać, że to jest inne uczucie niż zwykle, trochę dziwniejsze… Nie ma chociażby takiej spinki, żeby wszystko poorganizować w kinie, czy wszystko jest na czas, czy z kopiami wszystko jest dobrze. Tutaj już jest wszystko zorganizowane, więc pod tym względem jest to mniejszy stres. Ale generalnie już czuję, że czegoś brakuje, jednak jest coś ułomnego w tej formule – że nie spotkamy się z nikim, tylko będzie to w oddalonej formie, która będzie próbą dostosowania się do oczekiwań publiczności, jak to powinno wyglądać, ale nie ma interakcji, rozmów, spotkań i tego będzie nam brakować, nawet jeśli się to zrobi w formie online. To jednak nie jest to samo.
Tomasz Raczkowski: Jasne, to są trudne czasy, ale równocześnie może to jest okazja, żeby dotrzeć do szerszej publiczności z festiwalem?
Przemysław Stępień: Tak, to jest niewątpliwie jeden z plusów obecnego stanu, choćby dlatego, że czasami ciężej jest się wybrać do kina, a w domu jest się zawsze i pod tym względem daje to pewne możliwości. Myślę, że to też jest ważne dla kina afrykańskiego, bo jednak nie ma takiej renomy jak np. azjatyckie czy kina krajów europejskich… Wielu osobom kino afrykańskie generalnie z niczym się nie kojarzy, może z pojedynczymi filmami. A już żeby rozróżniać różne regiony i jak tamta kinematografia lokalna wygląda, to tym bardziej. I w związku z tym myślę, że to jest duża szansa dla festiwalu, żeby przebić się do szerszej świadomości, tym bardziej, że kino afrykańskie przeszło naprawdę daleką drogę przez ostatnie kilkanaście lat.
Tomasz Raczkowski: Właśnie o tym też chciałem porozmawiać. Ale wcześniej zwrócił pan uwagę, że kino afrykańskie jest w zasadzie anonimowe dla szerszej widowni w Polsce – myślę zresztą, że nie tylko w Polsce, ale tutaj możemy stwierdzić, że na pewno. Więc chciałem zadać na początek takie pytanie: jak by pan zaprosił na festiwal AfryKamera osobę, która nie ma nic wspólnego z kinem afrykańskim i nic o nim nie wie?
Przemysław Stępień: Na pewno jest to w tej chwili kino, które gości coraz częściej na międzynarodowych festiwalach i pod tym względem jest to już obszar świata, który naprawdę wymaga uwagi, nie jest to jakaś pustynia, gdzie nic się nie dzieje, więc jeśli chce się być na bieżąco ze światowym kinem, to kino afrykańskie jest też ważną częścią tej układanki. Kiedyś, jak były jeden, dwa filmy afrykańskie na jakimś cenionym festiwalu, to było to maksimum, a w tej chwili praktycznie co roku na każdym dużym festiwalu jest kilka tych tytułów. Widać to było np. na tegorocznych Nowych Horyzontach – było pięć tytułów z Afryki i dochodziły do nas głosy, że były to najlepsze tytuły. W związku z tym znaczenie kina afrykańskiego się zmieniło, jest też coraz więcej filmów afrykańskich wprowadzanych do kin. Kolejną rzeczą jest też estetyka tych filmów, która jest trochę inna, trochę nowa, oczywiście bardzo zróżnicowana jak ten kontynent i mamy bardzo dużo nowych głosów, które myślę, że w przyszłości będą bardzo ważne dla światowego kina.
Tomasz Raczkowski: No właśnie, kino afrykańskie jest coraz silniejsze, ja osobiście mam wrażenie od kilku lat, że to kino jest coraz bardziej widoczne i to się też odbija w programie AfryKamery. W tym roku jest on tak skonstruowany, że wydaje mi się, że może stanowić bardzo fajne wprowadzenie w to, co się teraz w Afryce kinowo dzieje i o tym chciałbym, żeby pan trochę opowiedział – co się dzieje w kinie afrykańskim dziś. Bo jeśli ktoś ma jakieś skojarzenia, to najczęściej są to uwagi „a, Nollywood”, i to najczęściej z pewną ironią mówione. Więc jak tak naprawdę to kino dzisiaj wygląda i jaka jest jego charakterystyka?
Przemysław Stępień: Tak jak mówiłem, jest to bardzo zróżnicowane kino. Wspomniane Nollywood jest totalnie z innego bieguna niż to, co pokazujemy, i to jest trochę taka sama historia, jak gdybyśmy mówili o kinie włoskim, niemieckim, skandynawskim, polskim. To jest dosyć szeroki zakres tematyczny, którego nawet nie da się zawrzeć w jednym festiwalu czy jednej edycji. Więc mamy z jednej strony np. Klimatyzator z Angoli, który jest trochę z nurtu realizmu magicznego, bardzo specyficzny dla kina z Mozambiku i z Angoli, z drugiej strony z północnej Afryki mamy filmy bardziej idące w stronę neorealizmu, aczkolwiek to też się tam teraz zmienia. Oczywiście coraz częściej widać też ogólny wpływ światowego kina, więc to też powoduje, że kino światowe staje się bardziej eklektyczne… Jeśli chodzi o Afrykę, można wyróżnić trzy okresy – tę pierwszą fazę wzrostową pierwszych twórców, powiedzmy do lat 90., później był upadek komunizmu i lekki zastój, stagnacja w kinie afrykańskim, a teraz mamy tę nową falę twórców, przez co mamy w programie głównie twórców młodych, nowych, robiących pierwszy czy drugi film… W tej chwili ci ważniejsi mają już kilka filmów za pasem, ale często mamy prawie samych debiutantów w programie, nawet w tegorocznym festiwalu bardzo dużo jest właśnie takich osób, autorów, którzy nie mają wcześniejszego bogatego dorobku i też próbują na nowo opowiadać różne historie i przedstawić swoją perspektywę opowiadania o Afryce. Stąd myślę, że jest tam świeżość. Kolejna rzecz, która jest ważna, to to, że rewolucja cyfrowa znacznie zwiększyła możliwości techniczne, umożliwiła robienie rzeczy na dobrym poziomie formalnym, więc rzadko te filmy odbiegają od standardów europejskich czy amerykańskich – wiadomo, zależnie od budżetu jest różnie z efektami specjalnymi, ale w tych podstawowych kwestiach, jak operatorka, oświetlenie, wszystko jest na przednim poziomie. A do tego jest bardzo bogata tradycja oralna w Afryce, która była dotychczas bardzo słabo uwypuklona. Coraz częściej się przebija w tej twórczości nowej, że jest tyle opowieści jeszcze nieopowiedzianych, tyle rzeczy, które jeszcze nie zostały z Afryki powiedziane światu, że ci twórcy mają bardzo dużo tematów, a też opowiadają to w sposób, który jest, jak myślę, dosyć nietypowy. W szczególności takie kraje jak Rwanda, wspomniana Angola, zachód Afryki i Senegal, Wybrzeże Kości Słoniowej – są tam naprawdę niezwykli twórcy o niezwykłej wrażliwości estetycznej, jeśli chodzi o kino.
Tomasz Raczkowski: Wspomniał pan o tradycji oralnej i realizmie magicznym – czy pamiętając oczywiście o zróżnicowaniu całego kontynentu, można poszukiwać jakiegoś determinantu stylistycznego zwłaszcza tych nowych twórców właśnie w sferze przetwarzania tradycji i lokalnych kontekstów na język kina?
Przemysław Stępień: Myślę, że to jest jednak dosyć mocno zróżnicowane i wchodzi nie tylko wpływ lokalnej kultury, ale też często wpływ szerszego kontekstu kulturalnego świata kolonialnego, w którym Afrykanie żyją. Np. luzofońska Afryka, czyli portugalskojęzyczna, Angola, Mozambik, bardzo często mają inną estetykę, bardziej bliską brazylijskiej niż reszta Afryki, czyli widać, że język i wspólnota dziejów mają duże znaczenie. To też często wiąże się z tym, że twórcy różnych kręgów kulturowych kształcili się w różnych krajach, jeśli chodzi o twórczość filmową, i różne mieli inspiracje, więc bardzo często np. twórcy z frankofońskiej Afryki szkolili się we Francji, z północnej Afryki często we Włoszech, anglojęzyczni to wiadomo, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. I z jednej strony mają swój wpływ tradycje lokalne, ale widać jednak wpływ i bliskość kulturową tych szerszych sfer kulturowych, z których filmowcy pochodzą. A jedyne duże przemysły lokalne z dużymi szkołami filmowymi to jest RPA i Egipt. No i tutaj jakbym miał poszukać wspólnego mianownika tych twórców, to nie ma takiego, tak samo jak nie ma takiego w kontekście Europy. Jest to zbyt zróżnicowana kinematografia i to widać po poszczególnych filmach. Obejrzeć blok krótkometrażowych filmów z Rwandy, a później porównać to z jakimś filmem kenijskim to zupełnie coś innego, a to są teoretycznie kraje położone blisko siebie.