FILM ZAMIAST ORGAZMU. Czy kobiety wolą Greya w kinie niż partnera w łóżku?

Dziś wchodzi do kin najnowszy film Barbary Białowąs, 365 dni. Po aż ośmiu latach przerwy od niesławnego Big Love, którego niesława zdaje się wynikać bardziej z roszczeniowej postawy reżyserki podczas głośnego wywiadu z Michałem Walkiewiczem (teraz redaktorem naczelnym Filmwebu) niż jakości samego filmu, Białowąs ponownie podejmuje temat niebezpiecznych związków. 365 dni jawi się jako polska odpowiedź na wszystkie twarze Greya i uzurpuje sobie miano pierwszego polskiego filmu erotycznego. Zatem moda na szeroko dystrybuowane kino erotyczne dedykowane kobietom zdaje się rozpowszechniać. Wszak stosunkowo – pun not intended – niedawno mieliśmy też do czynienia z After, który zaproponował ujęcie tematu w nurcie teen movie. Jednak kiedy jakość tych filmów pozostawia wiele do życzenia, a treść wcale nie dostarcza żadnych kontrowersyjnych i przełomowych rewelacji, nasuwa się pytanie – skąd ta popularność?
Mam na imię Weronika i widziałam wszystkie części serii o Christianie Greyu. Po każdym seansie miałam wsparcie koleżanek, podczas jednego byłam pod wpływem alkoholu i raz zrobiłam to w kinie. W moim odbiorze filmy te były wystarczająco złe, żebym poczuła, że moja godność widza została zbrukana. Niemniej doświadczenie na sali kinowej też upewniło mnie w przekonaniu, skądinąd nabierającym już mocy wiedzy powszechnej, że znakomitą większość odbiorców stanowią kobiety w grupach, z incydentalnym udziałem par damsko-męskich. Grupa targetowa jest jednoznaczna. Idę o zakład, że frekwencja na 365 dni również będzie dominująco żeńska. Abstrahując od potrzeby odmóżdżenia się w gronie psiapsiół, czy w tym zjawisku niezawodnych pielgrzymek rodzaju żeńskiego na kolejne premiery koszmarków pseudoerotycznych jest jakaś głębsza prawda? Wydawałoby się, że w czasach Tindera pewne różnice między życiem seksualnym kobiet i mężczyzn uległy zatarciu. Otóż – niezupełnie. Bez względu na poziom aktywności seks nigdy nie jest dla kobiet tak swobodny, jak dla mężczyzn. Natomiast brak swobody jest tutaj kluczowy, a jego przyczyny są bardziej złożone, niż by się to mogło wydawać.

Przede wszystkim wychowanie dziewczynek jest dużo bardziej zachowawcze niż w przypadku chłopców, a nierzadko ociera się o pruderię. Małe kobietki od najmłodszych lat są uczone, że wielu rzeczy im nie wypada i dziewczynki powinny być grzeczne, a także, że ich nagość jest czymś niewłaściwym. Podczas gdy chłopcy biegają po domu z siusiakami na wierzchu, dziewczynkom każe się zakrywać. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego określenie dick pic i samo zjawisko wysyłania zdjęć swojego penisa w ramach dyskursu erotycznego jest tak rozpowszechnione, podczas gdy coś takiego jak pussy pic praktycznie nie istnieje? Albo dlaczego teoria zazdrości o penisa w psychiatrii mogła powstać? Kobiety nie są dumne ze swoich wagin, kobiety są nauczone wstydu. Następnie nastolatkom wpaja się strach przed niechcianą ciążą. Nie tylko dziewczynom, oczywiście, ale bądźmy szczerzy – dla nastoletniej matki konsekwencje są bez porównania bardziej odczuwalne niż dla ojca. Więc pomimo łatwego dostępu do środków antykoncepcyjnych dochodzi obawa przed seksem i przytłaczająca presja odpowiedzialności, gdzie np. pierwszy raz i bez tego jest trudny z natury. Kobiety są nauczone stresu. Należy też odnotować wpływ slut shamingu, niemniej został on już tak powszechnie i wyczerpująco zaadresowany, że wdawanie się w rozważania na jego temat przy tej okazji wydaje mi się zbędne. Jaki jest koń – każdy widzi. Natomiast niesłabnąco adekwatna pozostaje perspektywa nadużyć seksualnych, napaści i gwałtów – potencjału zagrożeń, żywo obecnego na co dzień w świadomości każdej z nas, skłaniającego do nieustannej ostrożności i czujności. Kobiety są nauczone strachu. Zatem obyczajowość Tindera dla nas nie zmieniła tak wiele. Kiedy moja koleżanka idzie na spotkanie ze „zmatchowanym” facetem, ja w dalszym ciągu się o nią martwię i instruuję ją, jak uniknąć nieprzyjemności albo nawet nieszczęścia, a dla niej w dalszym ciągu jest to normalne. Czy uogólniam? Niewykluczone, ale nie znam laski, której by to wszystko nie dotyczyło.

Podobne wpisy
Tymczasem sala kinowa to bezpieczne środowisko symulacji, stąd może stanowić atrakcyjną drogę do oswojenia się z różnymi aspektami seksualności. Ponadto jest to miejsce publiczne i rosnące zainteresowanie twórców filmowych erotyką targetującą kobiety ma w sobie coś z pogranicza wyzwolenia przez publiczne i masowe społeczne przyzwolenie na ich swobodę seksualną. Dlatego wycieczka z koleżankami na gówniany, ale mainstreamowy film staje się taką radosną celebracją zmiany, tendencji przynajmniej próbującej odpowiedzieć na ich potrzeby – legitymizującej swobodę. Te filmy operują swobodą i to jest ich wartość. Z drugiej strony, skupiając się na własnym podwórku, w 2016 roku ukazał się najnowszy raport prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza o seksualności Polek. Wynika z niego, że nasze potrzeby rosną i satysfakcja z seksu jest coraz większa. Lew-Starowicz mówi nawet o trzeciej rewolucji seksualnej (poprzednie to kolejno wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej i powszechne udostępnienie Internetu). W tym kontekście chyba nie sposób rozstrzygnąć, czy popularność filmów pokroju 50 twarzy Greya jest tu bardziej skutkiem, czy przyczyną. Za to optymistycznie można przyjąć, że nie wynika ona z ogólnego rozczarowania seksem wśród Polek. Z ogólnego rozczarowania dyskursem – prędzej.
Tym bardziej dzisiaj dziwią kuriozalne incydenty jak wywiad z odtwórczynią głównej roli w 365 dniach, Anną Marią Sieklucką. To paradoks, że aktorka występująca w filmie będącym produktem trwającej rewolucji seksualnej uczestniczy w rozmowie, która zdaje się zmierzać do skrępowania niezręcznością i wstydem. Może jakieś wyjaśnienie podsunie znów rzeczony raport, według którego mężczyźni stanęli w miejscu i rewolucja seksualna Polek napawa ich obawą. Sama mam szczęście nie znać „tych” mężczyzn, otaczam się raczej tymi mądrymi i nielękliwymi, więc dla mnie to po prostu trop pod rozwagę. Tymczasem polecam waszej uwadze poniższy teledysk i pozostaje cierpliwie czekać, aż mainstreamowe kino erotyczne dla kobiet nabierze jakości. A może już 365 dni nas, wszystkich szyderców, zaskoczy?