JOKER to symbol UŁOMNEJ anarchii
I stało się. Niektórzy protestujący w Hongkongu, Chile i Libanie wykorzystują maski klaunów. Czyżby postać Jokera w sugestywnym wydaniu Joaquina Phoenixa wyszła ze swojej filmowej rzeczywistości, by siać ferment pośród wszystkich tych, którym coś się w życiu nie udało i odczuwają złość na władzę? Celowo tak ich określam, z pewnością nie do końca niesprawiedliwie, bo póki co wszyscy ci protestujący są nieskoordynowanym i dzikim tłumem, działającym na zasadzie wykorzystania energii rozpędu. Przeraża mnie taka ludzka tłuszcza, bo nie da się przewidzieć, kto stanie się jej wrogiem. W gruncie rzeczy może być to każdy. Na szczęście takie demolujące wszystko po drodze zrywy szybko gasną, a symbole przez nie wykorzystywane z czasem znikają. Establishmentu nie da się pokonać bez planu. Czy będzie tak z maską Jokera?
Nie mam pewności, lecz tłumowi potrzeba nie tylko symbolu, ale przywódcy z krwi i kości. To połączenie niematerialnej, ikonicznej charyzmy z materialnym symbolem (makijaż Jokera, maska Guya Fawkesa) i planem działania, czyni z masy protestujących oczekującego zmian, i co najważniejsze, skutecznego w akcji suwerena. Tenże suweren daje władzę i ją odbiera. A tak, mimo nieraz szczytnych ideałów i szlachetnych wolnościowych celów, nawet miliony protestujących z czasem przemieniają się w ślepe, sfrustrowane chuligaństwo podobne do naszego rodzimego kato-narodowego kibolstwa z niepodległościowych marszów. Tak. W sumie teraz mi to przyszło do głowy. Maska Jokera-zwyrodnialca doskonale uzupełnia socrealistyczno-nazistowski plakat tegorocznego Marszu Niepodległości – różaniec owinięty wokół zaciśniętej pięści – obrazując bezlitosną masę kąsającą otoczenie z powodu niemożności opanowania własnego lęku. Taki był przecież Joker w wydaniu Todda Phillipsa. Szamotał się w sobie, bał się, cierpiał, aż w którymś momencie niekontrolowanie wybuchł.
Historia zna wiele społecznych „dzikich” zrywów. Większość z nich jednak albo samoczynnie znikła, bo władza sprytnie się nieco ugięła, albo została krwawo stłumiona jak np. Komuna Paryska. Zrywy ludu, które okazały się trwałe, zawsze były etycznie bezwzględne (komplementarnie do władzy) oraz miały wodza, i to silnego, który, zanim wystąpił otwarcie jako wybawiciel ludu, budował swoją pozycję wiele lat w ramach żmudnego, organicznego działania. Lenin, Marks, Hitler, La Fayette, Wałęsa, Szela, Kościuszko – to tylko kilka nazwisk ludzi, którzy zmienili świat poprzez zmianę świadomości ludu, a ich postępowanie rękami tegoż ludu wpłynęło na historię. Bo przecież o to chodzi w zrywach społeczno-politycznych, żeby zmienić coś na stałe, nieważne, jaka jest moralna konotacja owych zmian. Poza tym oni nigdy nie ukrywali swoich twarzy pod maskami. Dawali ludziom konkretną tożsamość, na niej budowali indoktrynujące przekonania, gdyż idolatria symboli, jak wiemy z religijnego poletka, zwykle ma twarz. Raz wisi na krzyżu, raz ma kształt wielkiego oka, czasem jest otoczona aureolą, innym razem pasie barany na łące, ale zawsze jest zantropomorfizowana, ludzka. Nawet z punktu widzenia religioznawczego zarówno Joker, jak i V z V jak Vendetta są metaforami bez rzeczywistości odsyłającej poza nie. Stosując nomenklaturę Emmanuela Levinasa, są bez twarzy, a więc jednocześnie bez dialogu. Sprawdzają się jako początek walki, owszem, lecz nie jako jej kontynuacja i zwieńczenie.
Internet ostatnio wyjątkowo rozśpiewał się na temat protestów w Hongkongu, Libanie i Chile ze względu na pojawienie się wśród protestujących sporej liczby ludzi w maskach klaunów. Czy to jednak coś zmienia? Protesty nie zaczęły się z chwilą pojawienia się Jokera w kinach. Fermenty oraz napięcia trwały już wcześniej. Postać Jokera nie dodała więc ludziom odwagi, żeby w ogóle wyszli na ulicę, nie zmotywowała do sprzeciwu. Póki co została akcydentalnie wykorzystana przez niektórych protestujących jak zwykła maska, bo jakżeby inaczej mogła być? Przypuszczam nawet, że, wkładając ją na twarze, protestujący nie do końca zdawali sobie sprawę, kim był Arthur Fleck.
Czemu nie wyobrażam sobie, że maska klauna inspirowana Jokerem mogłaby być wkładana nieprzypadkowo, w imię wyższych ideałów? A dlatego, że Joker był szaleńcem i seryjnym mordercą. Jako symbol pasuje więc jedynie do dzikiego, bezmyślnego tłumu. Nawet jeśli w naturze władzy leży korupcja i zło (a tak jest), nie wyobrażam sobie, żeby taki tłum dyktował warunki, na jakich ma działać aparat państwa, bo ten kij zawsze ma dwa końce. Jeśli dopuścimy do takiego rozchwiania systemu, nikt nie będzie bezpieczny. Każda ze stron konfliktu będzie mogła być zniszczona przez przeciwnika w dowolnie zaognionym społecznie momencie, z byle powodu, a to w końcu doprowadzi do anarchii. Nikt przy zdrowych zmysłach, nawet anarchiści, tego nie chce. No, chyba że ludzie spontanicznie wystąpią przeciw jakiejś wyjątkowo nieludzkiej władzy lub dyktatorowi czy wojskowemu reżimowi, chociaż, jak pamiętamy, nawet stalinizm miał swoich zwolenników, afrykańskie patrymonialne królestwa również.