search
REKLAMA
Felietony

DRAMAT WSPÓŁCZESNEJ MUZYKI FILMOWEJ bez stylowej melodii i nie do zapamiętania

Czy na muzykę filmową narzekają tylko starzy?

Odys Korczyński

6 marca 2024

REKLAMA

Podobno im jest się starszym, tym bardziej się narzeka. Niektórzy uważają, że to objaw postępującego zniedołężnienia, nie tylko tego fizycznego, ale i poczucia, że się traci kontrolę nad otoczeniem, gdy pozostaje jedynie bolesne wspomnienie, że się ją kiedyś miało. W przypadku narzekania na muzykę, aż tak stary jeszcze nie jestem, a narzekam, bo słucham muzyki filmowej od lat, i dlatego, że mam z roku na rok coraz szerszy ogląd jakichś procesów, które w niej zachodzą. A przypominają mi jabłko, smaczne i piękne, które do ogryzka zżera ohydny, śmierdzący, obśliniony robak bylejakości i pogoni za pieniądzem. Poza tym na muzykę filmową chyba narzekałem najmniej – nie to, co na Żołnierzy kosmosu – chociaż zdarzało mi się wytknąć współczesną nijakość tematów muzycznych pisanych do filmów, zwłaszcza po 2010 roku. Coś się zmieniło współcześnie niewątpliwie na niekorzyść tego rodzaju muzyki filmowej, która zapada w pamięć właściwie na zawsze, którą zbierałem na kasetach magnetofonowych, żeby jej słuchać z zapamiętaniem na słuchawkach, jako niezależną historię, a nie element ilustracyjny konkretnego filmu, nawet tego najbardziej ukochanego.

Czy to dramat? Aż tak dramatyzować nie zamierzam, chociaż ubolewam nad tym zjawiskiem, mimo że z definicji funkcji muzyki filmowej, nie stało się nic złego. Funkcja ilustracyjna jest podstawową rolą muzyki filmowej, chociaż na przestrzeni dekad w historii kina bywało rożnie. Ilustracyjność zawsze była obecna, ale jej melodyczna forma ulegała ewolucji, oddalając się bądź zbliżając do idei dramatu muzycznego, z którego muzyka filmowa się wprost wywodzi. Wszystkim tym, którym teraz zaświtała w głowach myśl, że dramat muzyczny jest może operą lub operetką, powiem tylko, że jest zupełnie odwrotnie. Różnicę najlepiej widać między Tristanem i Izoldą Ryszarda Wagnera a np. Nabucco Giuseppe Verdiego. Celowo nie tłumaczę różnic definicyjnych między tymi gatunkami, bo przyjemnie jest je odkryć, oglądając chociażby te konkretne przedstawienia, a nie ucząc się na pamięć sztywnych regułek. Wszystkie dane poza tym są dostępne dla ciekawskich w sieci.

Muzyka filmowa wzięła z dramatu muzycznego przede wszystkim to, że towarzysząc obrazowi filmowemu, wykorzystała technikę motywu przewodniego, jego powtarzania, rearanżowania i fragmentaryzowania. Melodyka zaś oraz stosowana skala muzyczna i tonalność, zależały od czasów, w których panował taki, a nie inny styl. I to właśnie mam na myśli, owo NASTĘPSTWO DŹWIĘKÓW możliwe do zapamiętania albo nie – bardziej ilustracyjne, bo uzupełnia obraz i nad nim nie dominuje – lub mogące funkcjonować jako odrębna od scen w filmie historia muzyczna, pobudzająca wyobraźnię wrażeniami odbieranymi wyłącznie zmysłem słuchu. Nad którym jakiś kompozytor z talentem spędza mniej lub więcej czasu, a może w ogóle nie musi, bo posiada taki talent, że zapisze prymkę w 5 minut. O ile zna nuty, a np. Vangelis nie miał o nich pojęcia, czego nie można powiedzieć o Philipie Glassie. Właśnie teraz mam na monitorze otwarte zapisy nutowe ich obydwu, które obrazują dwa zupełnie odrębne podejścia do muzyki filmowej, ten stricte ilustracyjny i ilustracyjno-melodyczny. Zupełnie nie interesuje mnie przy tym rodzaj tej melodyki. Vangelis mieszał różne jej rodzaje w swoich improwizacjach. Był diatoniczny, kantylenowy, łukowy i diatoniczny. Glass zaś minimalistyczny, tremolowy i niekiedy chromatyczny, ale też jak Vangelis tremolowy, z tym że w ramach o wiele węższej gamy dźwięków i toniki. À propos utworów, na których zapisy nutowe patrzę, to są to Memories of Green Vangelisa napisany w D-dur i – mocno sfrazowany – ze zmieniającym się metrum z 4/4 na 3/4, a nawet 3/8, co słychać tak pięknie, kiedy dźwięki fortepianowego syntezatora wznoszą się i opadają, oraz Prophecies Philipa Glassa z Koyaanisqatsi, napisany w zwykłym C-dur, które czasem zmienia się pokrętnie w A-moll, bez fraz, skomplikowanej dynamiki, w 4/4, ósemkami na legacie, grupami triol i ciężkimi, monolitycznymi całymi nutami trzymanymi na pedale w lewej ręce. Męczyłem się godzinami nad podobnie zapisywanymi etiudami, żeby bez pomyłki i trzymając rytm wykonać każdą nutę. Przypomina to starcie życia, które wciąż walczy, zmienia się, ewoluuje z męczącą stagnacją, zrezygnowaniem i śmiercią.

Oba te światy mają ogromne filmowe znaczenie, jednak tylko jeden zapada w pamięć – ten Vangelisa. Jest twórczy i inspirujący, podczas gdy ten Glassa wygląda raczej na współczesną sztukę bez emocjonalnego znaczenia. Dramat dzisiejszej muzyki filmowej kryje się po części w tych dwóch światach. Z jednej strony realizuje ona mocniej niż kiedyś funkcję ilustracyjną, ale paradoksalnie robi to poprzez użycie środków tak przewidywalnych i wyświechtanych, jak akordy i ich przewroty wykorzystywane w muzyce disco-polo. Porównajmy cukierkowe nuty np. w Człowieku przyszłości napisane przez Jamesa Hornera, który kuriozalnie zerżnął sam siebie z Walecznego serca oraz chociażby wspaniałą ścieżkę z Wyboru Zofii Marvina Hamlischa. Pierwszej melodyki właściwie się w ogóle nie pamięta, bo jest nudnie przetworzonym tematem z niegdysiejszego hitu z Melem Gibsonem, a drugiej słucha się z wypiekami na twarzy, przeżywając każde pociągnięcie smyczkiem wiolonczeli po strunach.

Niestety, współczesne blockbustery pełne są takich banałów muzycznych. Brak w nich tematów mądrych, zapamiętywalnych i wysoce zindywidualizowanych, które pełnią zarówno funkcję ilustracyjną, jak i niezależnie emocjonalną, tak, jak to działo się w synkretycznym podejściu do gatunków opery i dramatu muzycznego. Sytuacja z muzyką jest jednak podobna do sytuacji w ogóle z filmami, których forma wizualna przesłania treść, wykorzystując środki wyrazu, jakie wielokrotnie już widzieliśmy, bezpieczne, lecz napakowane efektami specjalnymi, żeby przykryć ich tuzinkowość i plagiatowość. Dramatem więc współczesnej muzyki filmowej jest brak tematu muzycznego, który by dominował w całej ścieżce dźwiękowej – tematu, który nie ma być 4 dźwiękami, lecz frazą domkniętą meliką, harmoniką i rytmiką. Tematu, na który trzeba mieć pomysł i talent, co niewątpliwie charakteryzuje twórczość Johna Williamsa i np. naszego polskiego Michała Lorenca. Lepiej nieraz zapchać film tonami piosenek bez znaczenia, skomponowanych bez patrzenia na obraz, niż podjąć ten wysiłek i znaleźć twórcę, który zrozumie produkcję, obejrzy ją wielokrotnie i skomponuje taką formę ścieżki dźwiękowej, która przejdzie do historii.

Inaczej jest rzecz jasna z tymi filmami, gdzie muzyka została sprowadzona do funkcji ilustracyjnej i nie może sama w sobie stanowić odrębnego dzieła. Takie podejście rozumiem, lecz nie akceptuję emocjonalnie. Tutaj również można się bardziej postarać i nie odzierać muzyki aż tak z jej melodycznej formy. Przykładem doskonałej ilustracji, która może być zdatna do słuchania niezależnego, jest np. temat Obcego – 8. Pasażera Nostromo pióra Jerry’ego Goldsmitha. A mój brak akceptacji dla sprowadzania muzyki filmowej do funkcji jedynie ilustracyjnej wynika być może z tego, że z muzyką zawsze czułem się związany o wiele bardziej niż z obrazem. Mogłem jej słuchać, ale i wykonywać w tym sensie najbardziej klasycznym, źródłowym. No cóż. Z tym dramatem więc muszę jakość żyć. Zaakceptować go, jak obecność wszy w przedszkolu niezależnie od tego, jaką klasę społeczną reprezentują uczęszczające do niego dzieci. Wszy, owsiki i tandetna muzyka w filmie będą obecne zawsze. Trzeba tylko postarać się wyszukiwać we współczesnym kinie te soundtracki, które warte są separacji od obrazu i postawienia ich na półce z płytami jako klasyczne dla tego gatunku dzieła.

Wracając na koniec do wspomnianych  na początku Żołnierzy kosmosu, to muzyka Basila Poledourisa wybija się jakością w całej tej produkcji.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ BERMAIN MAHJONG WAYS TANAM POHON BOCORAN MAHJONG TIPS AUTO WD JELAJAHI DUNIA MAHJONG WAYS 2 FITUR STRATEGI LANGIT JINGGA MAHJONG WAYS REZEKI TAK TERDUGA MELATI MEKAR MAHJONG WAYS UNTUNG GANDA MENCETAK SEJARAH BARU STRATEGI JITU MAHJONG WAYS 2 POLA TERBARU MAHJONG WAYS MAXWIN RAHASIA KEBERUNTUNGAN MAHJONG WAYS 2 RAHASIA MAHJONG WAYS 2 CARA MUDAH MENANG DI SLOT MAHJONG WAYS 2 CHEAT MAXWIN SLOT THAILAND BOCOR DUA POLISI DIDEMOSI KARENA PERAS UANG UNTUK MODAL MAIN SLOT ONLINE PELAKU PEMBUNUHAN SANDY PERMANA TERUNGKAP INGIN CURI UANG WD SLOT GACOR RAHASIA COIN STARLIGHT PRINCESS TEKNOLOGI DIGITAL SLOT 777 CARA MENANG TEKNIK TERBARU TIPS DAN TRIK MAXWIN DI GAME STARLIGHT PRINCESS TRIK JACKPOT SLOT OLYMPUS DENGAN POLA UNIK