search
REKLAMA
Felietony

Czarna KLEOPATRA nie taka cool? Dlaczego Egipcjanie MAJĄ RACJĘ

Przyglądam się wszystkim tym kontrowersjom, które narosły wokół dokumentalnego serialu zaserwowanego przez Netflix i przecieram oczy ze zdumienia.

Jakub Piwoński

28 kwietnia 2023

REKLAMA

Sprawa Królowej Kleopatry, głośnego dokumentu Netflixa, obnaża pewną bardzo przykrą sprawę. Że tak bardzo zakręciliśmy się na punkcie poprawności politycznej, że zapomnieliśmy już… czym jest prawda. I czy w ogóle jest nam jeszcze do czegoś potrzebna.

Przyglądam się wszystkim tym kontrowersjom, które narosły wokół dokumentalnego serialu zaserwowanego przez Netflix i przecieram oczy ze zdumienia. Zastanawia mnie, czy istnieje jeszcze jakaś granica przyzwoitości, której nie wypada przekroczyć, by nie wyjść na ignoranta i ślepego wyznawcę poprawności politycznej. Bo tym razem, wydaje się, czara goryczy się przelała. Mieliśmy czarną Annę Boleyn, mieliśmy czarnego Achillesa, mieliśmy czarnego średniowiecznego rycerza i kilka innych przypadków, nad którymi mogliśmy tylko przejść obojętnie, bo miały się one bronić tym, czym broni się każda fabuła – tarczą „artystycznej wizji”.

Inaczej jednak sprawa ma się w przypadku filmu lub serialu dokumentalnego. Ten jednak jest tym rodzajem filmowej wypowiedzi, która ma opierać się stricte na faktach i je właśnie w obrazowy sposób przekazywać widowni. By edukować i uzmysławiać. To cholernie odpowiedzialne zadanie, mogłoby się wydawać. Co jednak postanowiła zrobić z Królową Kleopatrą jej twórczyni? Wszystko wskazuje na to, że w tym wypadku nie zależało jej na prawdzie, a na tym, by jej serial stanowił kolejny manifest polityczny. Nie mówi tego wprost, ale wyraźnie sygnalizuje w wypowiedzi, że zmiana koloru skóry głównej bohaterki była ruchem czysto prowokacyjnym, obliczonym na wywołanie określonego wzburzenia. Wzburzenia, które według niej, jest wynikiem tego, iż kulturowo najwyraźniej nie dojrzeliśmy jeszcze do takiej „wizji”. Oddajmy jej zresztą głos:

Zgłębiając temat, uświadomiłam sobie, jak mocnym politycznym manifestem byłoby sportretowanie Kleopatry przez czarną aktorkę. Wiedza, że do tej pory ludzie okropnie się pomylili – od Thedy Bary po Monicę Bellucci; ostatnio o rolę tę starały się Angelina Jolie i Gal Gadot – osobiście oznaczała dla mnie, że musieliśmy zrobić to lepiej. Rozpoczęły się poszukiwania odpowiedniej odtwórczyni tej roli, która wprowadziłaby Kleopatrę w XXI wiek. Dlaczego Kleopatra nie miałaby być czarną siostrą? I dlaczego niektórym ludziom tak zależy, aby była biała? Wydaje się, że zbliżając ją do bieli, nadaje się jej wartość, która dla niektórych Egipcjan wydaje się naprawdę ważna.

Jeśli ktokolwiek w Netfliksie ma jeszcze choć trochę honoru, to na bazie tych słów powinno zostać wystosowane oświadczenie, w którym w końcu przeczytalibyśmy, jak bardzo medialny gigant się pomylił, ufając Tinie Gharavi. Powinno się także głośno wyjaśnić, że ta kobieta właśnie straciła swoją wiarygodność i nie powinna być więcej zatrudniania do prowadzenia filmu i serialu dokumentalnego. Dlatego, że faktografia jej w tym wypadku nie interesowała. Interesowało ją zatem to, by z Kleopatry uczynić, a jakże, czarną siostrę. Aż ciśnie mi się na usta pytanie, dlaczego nie żółtą lub czerwoną?

A teraz kilka rzeczy, które nieco bardziej przybliżają nas do zrozumienia oburzenia Egipcjan, którzy nie chcą mieć już z Netflixem nic wspólnego, za zniewagę, jakiej dopuścił się gigant. Argumenty po ich stronie są dość mocne. Po pierwsze, Netflix pokazał, że postrzega Afrykę jako kontynent, o którym wie tyle, że jest zamieszkały przez czarną ludność. Czyli wiedza mniej więcej na poziomie dziecka w przedszkolu. A tak się składa, że w Egipcie to ludy semickie wiodły prym, a sama Kleopatra miała pochodzenie dynastii Ptolemeuszy, była greczynką, a dokładnie, Macedonką. Choć oczywiście żaden ze mnie specjalista, to jednak znacznie, ale to znacznie bardziej prawdopodobne było, że była koloru białego. Oczywiście, nie posiadamy jej zdjęcia z tamtego okresu, więc zawsze możemy w tym momencie wysunąć żelazne „a masz dowód?” i dalej folgować sobie do woli z kolorami skóry tej legendarnej postaci. Pytanie tylko: po co?

Druga rzecz, Egipt jest bardziej „europejski”, niż jest „afrykański” także przez Morze Śródziemne i kontakty handlowe, jakie się tą drogą rozwijały, bo wbrew pozorom trudno było liczyć, by kraj ten zapuszczał się w głąb kontynentu przez Saharę, która, umówmy się, była raczej niewdzięcznym kierunkiem do uskuteczniania handlowych tras. Gdzieś w internecie natrafiłem na ten dość oczywisty argument i wydaje mi się on wyjątkowo trafny. Ale tu znowu – to wcale nie znaczy, że boska Kleo była biała. No jasne, że nie znaczy. Ale czy Jezus był biały? Tak? To pokaż zdjęcie!

Pamiętam, jaka fala krytyki przetoczyła się przez internety, gdy twórcy Pierścieni Władzy postanowili trochę „namieszać” w świecie Tolkiena, pokazując nam czarne niziołki i czarne elfy. Omal nie doszło do wybuchu na forach internetowych od hejtu. Ja przyznaję, że tak jak wtedy, tak i teraz będę jednak bronił wizji twórców i tego, iż chcieli oni nieco uatrakcyjnić, pokolorować ten świat, wedle własnego uznania. Bo to jest FANTASY, w którym o górnolotną „rzetelność” czy „ścisłość historyczną” walczyć się nie do końca da, a jeśli się to robi, wygląda to co najmniej głupio. Teraz jednak dochodzę do wniosku, że te i inne zmiany, wraz ze wspominaną wcześniej ciemnoskórą Annę Boleyn, były pierwszymi niebezpiecznymi sygnałami wysłanymi przez niektórych twórców, którzy za nic mają cnotę prawdy. To, co ich głównie interesuje, to schlebianie gustom, mizdrzenie się do publiki, bycie „na czasie” w tym postępowym wydaniu.

I teraz mamy tego kolejny rezultat, z tą różnicą, że trudno zamieść go pod dywan. Nie odbieram Adele James, grającej w dokumencie, ani urody, ani talentu. Nie w tym rzecz. Wydaje mi się jednak, że stała się narzędziem w szalenie pokracznej i pełnej ignorancji indoktrynacji. Uczy nas się tolerancji w taki sposób, by (to bardzo powszechna metoda) umieszczać czarne postacie wszędzie, gdzie się tylko da. Bardzo ciekawe, że nie dzieje się tak w przypadku Azjatów, Latynosów, Indian, ale właśnie czarnych, jakby rasa kaukaska miała do spłaty dług wynikający z ciemnych kart kolonializmu.

Oczywiście, że działo się wiele złych rzeczy w związku z niewolnictwem i prawami tej ludności, ale na Boga, czy tworzenie filmów historycznych w taki sposób, by białe postacie zmieniały kolor skóry na czarny, jest tym, co nazywamy oddaniem sprawiedliwości i odwróceniem tamtego złego losu, wyleczeniem ran? Czy może jest to raczej kulturowy ślepy zaułek? Egipcjanie chyba mają już odpowiedź na ten dylemat.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA