DOM OSOBLIWOŚCI. Nastrojowy horror w stylu Hammera

Mijający rok jest naprawdę udany, jeśli chodzi o horrory: do In a Violent Nature Chrisa Nasha, Kodu zła Osgooda Perkinsa i Substancji Coralie Fargeat dołączył niedawno Dom osobliwości.
Młode małżeństwo Timmisów, Dani i Ted, remontuje wielkie domostwo na irlandzkiej prowincji. Pewnej nocy, gdy Ted pełni dyżur w szpitalu psychiatrycznym, w posiadłości pojawia się Olin, były pacjent Teda, i ostrzega Dani, że ktoś zakradł się do domu. Kobieta pada ofiarą morderstwa, a za zbrodnię skazany zostaje Olin, który następnie sam ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Po roku Ted odwiedza Darcy, niewidomą siostrę bliźniaczkę Dani, w jej sklepiku z antykami. Kilka dni później do wiejskiego domu, w którym Ted mieszka ze swą nową partnerką Yaną, bez zapowiedzi przybywa Dani, przywożąc ze sobą drewnianą rzeźbę przedstawiającą dziwaczną postać ludzkich rozmiarów. Ted wychodzi na nocną zmianę w szpitalu, zostawiając Yanę sam na sam z Darcy, która twierdzi, że posiada zdolności parapsychiczne, i jest przekonana, że to nie Olin zabił jej siostrę. W domu zaczynają dziać się niewytłumaczalne zjawiska, a drewniana rzeźba wydaje się żywa.
Irlandzki reżyser i scenarzysta Damian Mc Carthy zaczynał od filmów krótkometrażowych, takich jak Hatch (2009), He Dies at the End (2010) i Never Ever Open It (2011). W długim metrażu debiutował udaną Wyspą mroku (2020), którą nakręcił za zaledwie 250 tysięcy funtów. W czasie realizacji tego filmu Mc Carthy pracował już nad pomysłami, które rozwinęły się w scenariusz Domu osobliwości. Zdjęcia powstawały na terenie irlandzkiego hrabstwa Cork, w rolach głównych wystąpili Carolyn Bracken (Dani/Darcy), Gwilym Lee (Ted) oraz Caroline Menton (Yana), a artysta Paul McDonnell stworzył drewnianego manekina według wskazówek Mc Carthy’ego, prywatnie wielbiciela filmów Creepshow (1982) George’a A. Romero i Laleczka Chucky (1988) Toma Hollanda, w których także pojawiały się ożywione lalki (tyle że znacznie mniejsze). Dom osobliwości miał swoją premierę w marcu 2024 roku na multimedialnym festiwalu SXSW, gdzie otrzymał nagrodę publiczności.
Jest to bezsprzecznie jeden z najlepszych w ostatnim czasie horrorów w starym, dobrym stylu, jakże dalekim od współczesnych odmian gatunku, który miota się pomiędzy prymitywizmem slasherów a art house’owym bełkotem. Dom osobliwości przywołuje na myśl serię A Ghost Story for Christmas i klasyczne filmy grozy wytwórni Hammer Film Productions z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, jednak jest od nich znacznie lepiej zrealizowany: scenografia, oświetlenie, udźwiękowienie, praca kamery, aktorstwo (szczególnie Carolyn Bracken w podwójnej roli Dani i Darcy) – to wszystko stoi tutaj na wysokim poziomie (nawiasem mówiąc, nie jest to żaden zarzut pod adresem dokonań Hammera, których niżej podpisany jest wielbicielem, lecz nie da się ukryć, że z powodu niskich budżetów nie zawsze były one doskonałe pod względem technicznym). Podobieństwa dotyczą przede wszystkim atmosfery: gęstej, złowieszczej i zarazem nad wyraz eleganckiej w swojej staroświeckości.
Równie chętnie czerpie Irlandczyk z twórczości Edgara Allana Poego, powieści detektywistycznych i żydowskiego folkloru (drewniany manekin kojarzy się z golemem, glinianym monstrum znanym także z powieści Gustava Meyrinka). Mc Carthy nie odkrywa może nowych lądów kina grozy, ale sprawnie porusza się po znanym terenie i potrafi umiejętnie wykorzystać motywy, zdawałoby się, mocno już wyeksploatowane: przeklęte przedmioty, nawiedzony dom, zagadkowe morderstwo, nadprzyrodzone moce itd. W wykonaniu Irlandczyka nawet jump scare’y – fakt, że nieliczne – nie rażą sztampą. Dużym atutem Domu osobliwości jest też suspens wynikający zarówno z powolnego rozwiązywania tajemnicy śmierci Dani, jak i paranormalnego charakteru wydarzeń rozgrywających się w upiornej posiadłości Timmisów. Doskonale zrealizowany i zagrany film grozy, który straszy, zaskakuje i trzyma w napięciu od początku do końca – czegóż więcej chcieć od horroru?