search
REKLAMA
Artykuł

A GHOST STORY FOR CHRISTMAS. Straszne święta

Brytyjska seria filmów grozy z lat 1971–78.

Maciej Kaczmarski

24 grudnia 2023

REKLAMA

W Wielkiej Brytanii istnieje długa tradycja snucia opowieści z dreszczykiem w czasie Bożego Narodzenia. Ponad pięćdziesiąt lat temu powstał tam telewizyjny cykl nawiązujący do tego zwyczaju.

Na początku lat 70. Lawrence Gordon Clark, autor filmów dokumentalnych dla BBC, wpadł na pomysł zrealizowania swojej pierwszej fabuły. Za kanwę scenariusza posłużyło mu opowiadanie Stalle w katedrze w Barchester Montague Rhodesa Jamesa – brytyjskiego naukowca i pisarza przełomu XIX i XX wieku, który często tworzył w okresie Bożego Narodzenia, aby móc odczytywać swe opowieści podczas świątecznych przyjęć. Clarkowi udało się przekonać włodarzy BBC do sfinansowania całego przedsięwzięcia i w ten sposób w wigilię 1971 roku na antenie BBC One wyemitowano film The Stalls of Barchester. W ciągu następnych siedmiu lat powstało siedem kolejnych odcinków serii pod tytułem A Ghost Stories for Christmas. Poza ostatnim, pod którym podpisał się Derek Lister, wszystkie wyreżyserował Clark do skryptów autorstwa własnego, Robina Chapmana, Johna Bowena, Davida Rudkina, Andrew Daviesa i Clive’a Extona. Pięć pierwszych części to ekranizacje opowiadań Jamesa z lat 1895–1926, szóstą oparto na noweli Charlesa Dickensa z 1866 roku, a dwie ostatnie powstały według pomysłów scenarzystów.

Nietypowo dla produkcji BBC zdjęcia do poszczególnych odcinków powstawały nie w studiu, lecz w plenerach, co pozwoliło operatorom (głównie Johnowi McGlashanowi, który pracował przy pięciu pierwszych filmach) wykorzystać ujęcia nocne i obiekty pozastudyjne, takie jak katedra w Norwich, XV-wieczny kościół St Mary’s w Happisburghu, elżbietańska posiadłość Prideaux Place i kamienne kręgi w Avebury. Krajobrazy, lokacje, a nawet warunki pogodowe (mgła, śnieg itd.) stanowią ważne elementy każdej części A Ghost Stories for Christmas, a Clark chwalił pracę McGlashana i dźwiękowca Dicka Montona jako równie kluczową, co swoją. Istotna była też ścieżka dźwiękowa, na którą poza generyczną muzyką z archiwów BBC złożyły się kompozycje Györgya Ligetiego, Brunona Maderny i Ralpha Vaughana Williamsa. Jedynym odcinkiem z soundtrackiem stworzonym specjalnie na potrzeby cyklu był The Treasure of Abbot Thomas, w którym rozbrzmiewają utwory Geoffreya Burgona na organy, głosy oraz instrumenty perkusyjne. Nastrojowe zdjęcia i odpowiednio dobrana muzyka budują napięcie i wyjątkowo upiorny klimat.

Adaptacje, choć zasadniczo wierne duchowi Jamesa i Dickensa, zostały dostosowane do małego ekranu, co oznaczało pewne odstępstwa od materiału źródłowego. Clarkowi zależało na dochowaniu wierności – jeśli nie fabułom, to przynajmniej tej konkretnej tradycji literackiej, według której groza wynika z siły sugestii i oszczędnego dawkowania niepokoju, a nie z dosłowności, szokowania i tanich chwytów w rodzaju jump scare’ów, sztucznej krwi i plastikowych wnętrzności, co dla odbiorców wychowanych na idiotyzmach pokroju Piły może być trudne do zrozumienia. Filmy serii bazują na eleganckiej powściągliwości i gęstej, enigmatycznej atmosferze. W sukurs twórcom przyszedł również format telewizyjny, szczególnie dobrze przystosowany do opowieści o duchach: w przeciwieństwie do kina i teatru, telewizja jest medium na wskroś osobistym, niemal intymnym, za którego pośrednictwem zapraszamy duchy do własnego domu. Lata 60. i 70. to zresztą złoty okres brytyjskiej telewizji, gdy nie próbowała ona naśladować innych mediów, lecz stanowiła osobny byt idealnie usytuowany w niszy pomiędzy filmem a teatrem.

Począwszy od pierwszej części, seria cieszyła się dużym powodzeniem wśród widzów. Trwające od 30 do 50 minut filmy emitowano w przedziale od 22 do 29 grudnia – późnym wieczorem, pomiędzy godziną 23 a północą, nierzadko jako ostatni program w ramówce (w tamtych czasach telewizja nie nadawała całą dobę). Późna pora emisji, złowieszczy ton kontrastujący z aurą typowych audycji świątecznych, a także udział znanych aktorów (m.in. Peter Vaughan, Denholm Elliott i Robert Hardy) złożyły się na sukces całości. Dwa ostatnie odcinki spotkały się jednak z chłodnymi reakcjami i mniejszym zainteresowaniem, toteż cykl został zawieszony na długie lata. Reaktywowano go dopiero w 2005 roku, choć już w formie emisji sporadycznych, a nie corocznych. Jak dotąd powstało osiem nowych odcinków, premierę dziewiątego zaplanowano na Boże Narodzenie A.D. 2023. Tradycja opowieści o duchach trwa więc w najlepsze, a kontynuuje ją Mark Gatiss, który przejął schedę po Clarku i od dziesięciu lat reżyseruje wszystkie filmy w ramach A Ghost Story for Christmas – interesującej alternatywy dla Kevina samego w domu.

Przyjrzyjmy się ośmiu odcinkom z pierwszej serii z lat 1971–1978.

„The Stalls of Barchester” (1971)

Pierwszy odcinek serii to luźna adaptacja opowiadania M.R. Jamesa Stalle w katedrze w Barchester. Akcja filmu rozpoczyna się w latach 30. XX wieku, gdy podczas katalogowania biblioteki tytułowej katedry doktor Black odnajduje pamiętnik byłego archidiakona Haynesa. Z zapisków duchownego wyłania się historia śmierci jego poprzednika, sędziwego archidiakona Pulteneya, i związanych z nią zagadkowych wydarzeń. Black poznaje też legendę o klątwie rzuconej przez rzeźbiarza, który wykonał zdobienia na stallach katedralnego chóru z drzewa używanego w magicznych rytuałach. Film stanowi całkiem udane otwarcie cyklu, lecz daleko mu jeszcze do perfekcji, jaką osiągnie Clark w kolejnych odsłonach. Główny zarzut dotyczy rozbicia fabuły na dwa plany czasowe, które skutkuje licznymi retrospekcjami zaburzającymi nieco strukturę i nastrój całości. Mimo tego Stalle cechują się na wskroś niepokojącą atmosferą i zawierają przynajmniej jedną scenę, która mrozi krew w żyłach (słowo-klucz: dłoń), sceneria katedry w Norwich i jej okolic ucieszy zaś każde oko wrażliwe na piękno gotycko-normańskiej architektury.

„A Warning to the Curious” (1972)

Ekranizacja opowiadania M.R. Jamesa Przestroga dla ciekawych jest jedną z najwspanialszych i najbardziej przerażających części całej serii. Amatorski archeolog Paxton podróżuje do sennego nadmorskiego miasteczka w poszukiwaniu mitycznej korony, która rzekomo chroni wschodnie wybrzeże Wielkiej Brytanii przed inwazją. Paxtonowi udaje się ustalić prawdopodobną lokalizację zakopanej korony i odkryć, że członkowie miejscowej rodziny Agerów od pokoleń stoją na straży cennego, lecz niebezpiecznego insygnium. Paxton boleśnie przekonuje się o determinacji jednego z Agerów, gdy odkopuje koronę. Niektóre elementy fabuły filmu różnią się od opowieści Jamesa, ale realizatorzy zdołali nie tylko zachować aurę literackiego pierwowzoru, ile wręcz przebić ją w kategoriach upiorności. Przeraźliwe widmo na wydmach, opustoszałe plaże na wschodnim wybrzeżu Anglii, omszałe nagrobki pod starym kościołem, chłodny zimowy pejzaż oraz przeszywająca muzyka Ligetiego (wykorzystana wcześniej w 2001: Odysei kosmicznej Stanleya Kubricka) – to wszystko składa się na małe arcydzieło horroru folklorystycznego.

„Lost Hearts” (1973)

Film na kanwie opowiadania M.R. Jamesa Stracone serca. Młody panicz Stephen zostaje sierotą i trafia pod opiekę swego starszego kuzyna pana Abneya, mieszkającego w dużej wiejskiej posiadłości. Pan Abney, który tytułuje się uczonym, sprawia wrażenie niegroźnego dziwaka zafascynowanego alchemią i innymi naukami tajemnymi. Gospodyni domu opowiada Stephenowi o dobroci pana Abneya, który przed laty przyjął pod swój dach cygańską dziewczynkę i włoskiego chłopca. Podczas zabawy w okolicy Stephen zauważa zjawę dwójki dzieci, które chcą mu coś przekazać. Lost Hearts to kolejne udane przełożenie prozy Jamesa na język telefilmu. Rozwiązanie zagadki nieżyjących dzieci jest łatwe do przewidzenia, ale nie odbiera to przyjemności oglądania. Film broni się przede wszystkim atmosferą grozy i melancholii, wynikającą z kontrastu pomiędzy sielską scenerią angielskiej prowincji a posępnym wiktoriańskim domostwem, a także pomiędzy niewinnością nieszczęsnych dzieci a ich tragiczną historią. Widok chłopca i dziewczynki – bladych, z podkrążonymi oczami i szponiastymi pazurami – na długo zapada w pamięć.

„The Treasure of Abbot Thomas” (1974)

Adaptacja opowiadania M.R. Jamesa Skarb opata Tomasza. Ksiądz Somerton i arystokrata Lord Dattering badają dzieje starego miejscowego klasztoru i trafiają na trop legendy o opacie Tomaszu. Ów XV-wieczny zhańbiony mnich parający się alchemią został skazany na śmierć za konszachty z siłami nieczystymi, ale uniknął kary, gdy porwał go sam diabeł. Legenda głosi, że przedtem opat Tomasz ukrył gdzieś skrzynię złota i wskazówki prowadzące do skarbu. Somerton i Lord postanawiają odnaleźć złoto pomimo ostrzeżeń, że opat postawił coś lub kogoś złowrogiego na jego straży. The Treasure of Abbot Thomas to bardziej historia detektywistyczna niż horror z prawdziwego zdarzenia – film nabiera znamion grozy dopiero w ostatnich minutach. Twórcy w znaczącym stopniu zmodyfikowali utwór Jamesa, przenosząc akcję z Niemiec do Anglii, usuwając postać Browna, wiernego sługi Somertona, i zastępując ją Lordem Datteringiem oraz dodając scenę demaskacji fałszywego seansu spirytystycznego. Clark twierdził, że swobodne potraktowanie opowiadania przysłużyło się filmowi i trudno się z nim nie zgodzić.

„The Ash Tree” (1975)

Dla odmiany reżyser uważał ekranizację opowiadania Jesion M.R. Jamesa za najmniej udaną część serii, pod którą się podpisał – i w tym przypadku również należy przyznać mu rację. Clark miał zastrzeżenia do nieudanego przedstawienia czarownicy Mothersole jako jednoznacznie czarnego charakteru: „Wiemy tak wiele o histerii wokół procesów czarownic oraz ignorancji i złu, które je napędzały, że było nieomal niemożliwe przedstawienie jej tak, jak zamierzał James. […] Prawdę powiedziawszy, nie sądzę, by scenariusz oddawał sprawiedliwość tej historii”. Istotnie jest to jeden ze słabszych odcinków całego cyklu, chociaż autorem skryptu był utalentowany dramaturg David Rudkin (autor niesamowitej sztuki Penda’s Fen, zekranizowanej przez Alana Clarke’a). Znów, jak w przypadku The Stalls of Barchester, zaszkodziły liczne przeskoki czasowe, które zaburzyły ciągłość narracji. Dodatkowym problemem jest zbyt szkicowy rysunek postaci, ich losem po prostu nie sposób się przejąć. Niczego nie można natomiast zarzucić technicznej stronie filmu, ale jest to standard, do którego BBC zdążyło już przyzwyczaić swoich widzów.

„The Signalman” (1976)

Kolejny odcinek miał swoje źródło w opowiadaniu The Signal-Man Charlesa Dickensa, napisanym pod wpływem traumy po katastrofie kolejowej, jaką pisarz przeżył w czerwcu 1865 roku. Jadący z Folkstone do Londynu pociąg wykoleił się na remontowanym wiadukcie i wpadł do rzeki, zabijając dziesięciu pasażerów. Dickens nigdy nie otrząsnął się z tego doświadczenia, a żeby poradzić sobie z psychicznym urazem, przekuł go w literaturę. Jest to historia pewnego podróżnika, który w leśnej głuszy spotyka samotnego pracownika kolei. Nastawniczy zaprasza podróżnika do swojej budki sygnalizacyjnej i wyznaje mu, że jest nawiedzany przez tajemniczą zjawę w pobliżu tunelu kolejowego. Wkrótce okaże się, że losy nastawniczego i widma są ze sobą powiązane. The Signalman to niewątpliwie jeden z najlepszych momentów całej serii. Znakomity scenariusz Andrew Daviesa opiera się zarówno na dialogach, jak i na niedomówieniach, które wyjaśniają się w satysfakcjonującym finale, a mistrzowskie operowanie światłem (czerwona łuna) i dźwiękiem (dzwonek sygnałowy) kreuje sugestywną atmosferę zagrożenia.

„Stigma” (1977)

Ostatnia część wyreżyserowana przez Clarka i zarazem pierwsza, która powstała na podstawie oryginalnej historii, a nie dzieła literackiego (początkowo miała to być ekranizacja opowiadania M.R. Jamesa Hrabia Magnus, ale zabrakło funduszy na jej realizację). Skrypt autorstwa Clive’a Extona zerwał z tradycją serii, podług której prezentowane historie toczyły się w przeszłości (od epoki georgiańskiej w The Ash Tree do dwudziestolecia międzywojennego w A Warning to the Curious), i przeniósł akcję w czasy współczesne. Trzyosobowa rodzina przenosi się do domu na angielskiej wsi położonej w okolicach starożytnych budowli megalitycznych. Jeden z kamieni znajduje się na terenie posesji, a podczas przenosin robotnicy odnajdują pod spodem szkielet najeżony sztyletami – prawdopodobnie ofiarę rytualnego mordu. Nikt nie wie, że otwarcie mogiły uwalnia prastarą klątwę, która dotknie rodzinę. Uwspółcześnienie niestety nie przysłużyło się serii – po subtelności poprzednich części nie pozostał nawet ślad, a twórcy, jak gdyby próbując dostosować się do modnych trendów w horrorze, pokazali na ekranie nagość i dużo krwi.

„The Ice House” (1978)

Historia o duchach bez duchów – tak można w skrócie opisać finalną, najsłabszą odsłonę pierwszej serii A Ghost Story for Christmas w reżyserii Dereka Listera. The Ice House według scenariusza Johna Bowena opowiada o Paulu, mężczyźnie w średnim wieku, który po rozwodzie przybywa do wiejskiego uzdrowiska prowadzonego przez ekscentryczne rodzeństwo. Idylla zostaje przerwana przez zniknięcie młodego masażysty, nagłe ataki przenikliwego chłodu i coraz dziwniejsze zachowanie właścicieli uzdrowiska. Paul zaczyna podejrzewać, że ma to związek z osobliwym kwiatem rosnącym w pobliżu lodowni. Jak się rzekło, nie jest to klasyczna opowieść o duchach – nie pojawia się tu żaden upiór, wszelkie zjawiska nadprzyrodzone są tylko zasugerowane, a najbardziej niepokojący są prowadzący uzdrowisko Clovis i jego siostra Jessica. Z drugiej strony wszystko może dziać się w głowie głównego bohatera, co przybliża ten odcinek do thrillera psychologicznego. Ale to nie niedopowiedzenia są główną wadą The Ice House, lecz wątła fabuła oraz, co niewybaczalne w tego rodzaju historiach, całkowity brak suspensu.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA