search
REKLAMA
Ranking

ŻYJĄ, CHOĆ NIE ISTNIEJĄ. Najciekawsze postaci stworzone w motion-capture

Łukasz Budnik

13 kwietnia 2017

REKLAMA

Motion-capture. Mo-cap. Ze zwrotem tym spotkaliście się pewnie nieraz, jeśli jest jednak ktoś, kto nie zagłębiał się w definicję, spieszę z krótkim wyjaśnieniem. Motion-capture to technika przechwytywania ruchów aktorów, stosowana w filmach i grach komputerowych (choć teraz skupimy się oczywiście tylko na tych pierwszych). Rzecz polega na odzianiu aktora w odpowiedni strój i zamontowaniu na nim punktów, inaczej markerów, których ruchy przekazane są potem na ekran komputera. Ułatwia to animatorom dalszą pracę w tworzeniu postaci, a rezultat wysiłku ich i aktora staje się niekiedy tym elementem filmu, o którym najdłużej się pamięta. I na takich właśnie przypadkach teraz się skupimy. Poniżej subiektywne zestawienie najciekawszych postaci stworzonych w technice motion-capture. 

ANDY SERKIS – GOLLUM

Władca Pierścieni (2001–2003), Hobbit: Niezwykła podróż (2012)

Zaczniemy banalnie, bo od aktora i roli będącej niemalże symbolem całej idei motion-capture. Andy Serkis to nazwisko szczególnie kojarzące się z postaciami stworzonymi na ekranie komputera, ale nadal mającymi w sobie niezwykle dużo życia. Golluma widzimy już w pierwszej części Władcy Pierścieni, jednak jeszcze nie w pełnej krasie, a przyczajonego i w cieniu. W pełni ujawnia się dopiero w Dwóch Wieżach i również dopiero tutaj zaobserwować możemy cały kunszt Serkisa, który dwoi się i troi, odgrywając nieco pajęcze ruchy swojej postaci, modulując głos i wydając charakterystyczny dźwięk, przez który Gollum otrzymał swój przydomek. Warto w ramach ciekawostki przytoczyć, że aktor bazował na odgłosie wydawanym przez jego kota, krztuszącego się sierścią.

Choć cały występ jest wspaniałym osiągnięciem, to szczególne wrażenie robi scena, w której schizofrenia Golluma zaprezentowana jest jako rozmowa dwóch przeciwstawnych jaźni. Dzięki talentowi Serkisa i fantastycznej robocie ekspertów od efektów specjalnych można niemal uwierzyć, że oglądamy konwersację dwóch osobnych istot. Niesamowita sprawa, zarówno przytoczona scena, jak i cała postać oraz rola Serkisa. Absolutna definicja aktorstwa w technice motion-capture.

BILL NIGHY – DAVY JONES

Filmy z serii Piraci z Karaibów (2006–2007)

Wbrew obiegowej opinii, jakoby druga i trzecia część Piratów z Karaibów były słabsze od pierwowzoru, uważam je za doskonałe kino przygodowe (zgadzam się za to z wszelką krytyką części czwartej). Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest właśnie postać Davy’ego Jonesa, antagonisty o tragicznym zabarwieniu, znakomicie prezentującego się wizualnie. Nawiązującego wyglądem do Cthulhu z powieści Lovecrafta stwora zagrał Bill Nighy. Aktor nosił na planie szary kostium i markery mające odczytać jego ruch; wokół oczu i ust miał natomiast makijaż pomocny w odtworzeniu mimiki, między innymi ruchu ust związanego ze szkockim akcentem. Pierwotnie miał zresztą zaciągać po holendersku, nawiązując do nazwy swojego statku (Latający Holender). Na to jednak nie przystał Nighy.

Efekt pracy aktora i specjalistów od efektów specjalnych broni się nawet po jedenastu już latach od premiery Skrzyni umarlaka. Po premierze za to zmylił swoim fotorealizmem część dziennikarzy, którzy myśleli, że Nighy został ucharakteryzowany.

ANDY SERKIS – KING KONG

King Kong (2005)

Kolejna po Gollumie współpraca Serkisa i Petera Jacksona. Tym razem aktorowi przypadła tytułowa rola wielkiej małpy. W ramach przygotowań do roli studiował zachowanie goryli, najpierw w londyńskim zoo, a następnie w Rwandzie, w ich naturalnym środowisku. Już w czasie produkcji codziennie przez dwie godziny nakładany miał cały „zestaw” do motion capture, a po zakończeniu produkcji jeszcze dwa miesiące pracował ze specami od efektów specjalnych i odgrywał ruchy King Konga.

Rezultat jest absolutnie znakomity. O ile inne efekty specjalne w skądinąd udanym remake’u słynnej historii mogą pozostawić wiele do życzenia (na czele z niesławną ucieczką przed dinozaurami), tak sama małpa, aktorsko i wizualnie, prezentuje się wspaniale. Serkisowi i ekipie perfekcyjnie udało się oddać mimikę i zachowanie goryla, dzięki czemu łatwo zapomnieć, że to nie żywa istota. To z kolei powoduje, że losami Konga i jego ukochanej Anne można się naprawdę mocno przejąć.

ZOE SALDANA – NEYTIRI

Avatar (2009)

Avatara widziałem tylko raz, po premierze (to już prawie osiem lat temu!). Z samego filmu pamiętam niewiele – okazją do powtórki będzie zapewne pierwszy z zapowiadanych sequeli, choć trudno powiedzieć, kiedy to nastąpi. W każdym razie na pewno wrażenie zrobiły na mnie dwie rzeczy – trójwymiar i Neytiri właśnie. Zaimponował mi projekt i techniczne wykonanie postaci, ale również, a może przede wszystkim, występ Zoe Saldany. Aby móc w pełni oddać mimikę, aktorka poza tradycyjnym kostiumem do motion-capture nosiła też kask z zamontowaną kamerą rejestrującą szczegółowo ruchy twarzy. Zdało to egzamin, bo wszelkie emocje kosmitki fantastycznie prezentują się w filmie. Samo to, że z całej tej feerii efektów specjalnych, komputerowych lokacji i trójwymiaru po tylu latach wciąż pamięta się głównie jedną postać, mówi samo za siebie.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA