“Życie znajdzie sposób”. 5 najlepszych ról JEFFA GOLDBLUMA
Chyba każdy zjadacz współczesnej kultury zna tę tytułową sentencję, a dra Iana Malcolma uważa za niemal alter ego Jeffa Goldbluma. Taką miał siłę Steven Spielberg w kreowaniu bohaterów. Potrzebne mu było jednak odpowiednie podłoże charakterologiczne u aktora, które nie pochodzi ani z wykształcenia, ani z wtórnej asymilacji kulturowej. Goldblum je ma z racji genów oraz wychowania. Dorastał w żydowskiej rodzinie, która bardzo interesowała się show-biznesem trochę na przekór ortodoksji. Wyrósł z niego aktor z łatwością przepoczwarzający się nie tylko w ludzi, ale i w zwierzęta. Może właśnie z ambiwalentnego bycia „swoim”, ale jakby na mentalnie obcej ziemi, wzięła się tak wieloraka i ciekawa kariera aktora. Jak więc zdecydować o tych pięciu najlepszych rolach, skoro jest taki interesujący wybór?
5. Arcymistrz, Thor: Ragnarok (2017), Taika Waititi
W filmach superbohaterskich antagoniści mają generalnie ciężko. Z jednej strony muszą być najstraszniejsi, jak tylko potrafią, a z drugiej reguły sprzedażowe większości komercyjnych produkcji nie pozwalają im na zbytnią enigmatyczność – zwykli ludzie muszą od strzała zrozumieć ich motywy. Natomiast co do pomniejszych antagonistów, wydaje mi się, że marketingowa guma jest nieco luźniejsza. Tak jest w przypadku Arcymistrza, władcy planety Sakaar, na której ląduje Thor podczas jednej ze swoich fantastycznych przygód. Goldblum wcielił się w postać na wpół klauna, na wpół szaleńca. Zapewne film Thor: Ragnarok nie może być porównany do Zmartwychwstania Adama, a kreacja Arcymistrza do postaci Adama Steina, jednak sposób odtwarzania przez Goldbluma władcy Sakaar bazuje na bardzo podobnej formie. Aktor z łatwością łączy pociesznego i z pozoru dobrotliwego klauna-Arcymistrza z szalenie niebezpiecznym dla otoczenia człowiekiem, spragnionym kontroli i zabawy w walki gladiatorów. Jednocześnie trudno do końca stwierdzić, jaki faktycznie jest ten arcywładca. Dlatego pamięta się go o wiele dłużej niż np. do bólu szablonowego Steppenwolfa. Za ten mocny, epizodyczny akcent dodający światu Thora nietuzinkowości Goldblumowi dostaje się piąte miejsce.
4. Dr Ian Malcolm, Park Jurajski (1993), Steven Spielberg
To sztuka stać się bohaterem memów i gifów, a jednocześnie nie być kompletnym pośmiewiskiem Internetu. I nie chodzi mi o to zdjęcie Goldbluma z roznegliżowanym torsem. Mam na myśli to drugie, w laboratorium. W tej scenie z Parku Jurajskiego Goldblum wygłasza swoją najsłynniejszą kwestię – Życie znajdzie sposób. Istotnie, znalazło, co pokazuje seria filmów o dinozaurach. W tym przypadku każda kolejna część jest raczej dowodem na spadek jakości owego życia niż oczekiwaną przez widzów ewolucję. Tym lepiej oczywiście dla Goldbluma. Przebywając gdzieś w cieniu głównego bohatera (Sam Neill jako Alan Grant), dopełnił rzeczywistość Spielberga o coś, co jest nieocenione w tego typu kinie – tzw. intelektualny suspens, klimat tajemniczej niewiedzy oraz racjonalne zwątpienie. Zawładnął widzem wprost z drugiego planu, a dzięki Spielbergowi zrezygnował ze swojego manierycznego luzu. Reżyser poprowadził go do wielkiej kariery, która wcale aż tak wiele głównych ról nie zawiera. Aktorstwo nie kończy się jednak na byciu najważniejszym bohaterem. Ktoś znany musi czasami współtworzyć drugoplanowy świat przedstawiony w filmowym dziele. Gdyby dr Ian Malcolm był sławnym nauczycielem aktorstwa dramatycznego, powiedziałby zapewne – Aktorstwo znajdzie sposób.