Złote LATA 80. przed telewizorem. SERIALE MOJEGO DZIECIŃSTWA
7. Arabela (1979), reż. Václav Vorlíček
Niekiedy wypominam polskiemu kinu to, że jest takie do znudzenia martyrologiczne, nadęte, dramatyczne i straszliwie poważne. Wtedy przypominam sobie kino czeskie i enerdowskie i od razu się uśmiecham. Może to wpływ tamtych czasów, że twórcy chcieli żyć naraz w dwóch światach. Na pewno takim podejściem wychodzili naprzeciw dzieciom, chociaż np. w przypadku serialu Arabela dorośli widzowie również powinni nieźle się bawić. Majstersztykiem w produkcji jest sam pomysł przenoszenia się między krainą bajki a rzeczywistością oraz surrealistyczne postaci. Od czasów, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tym czeskim serialem, jednym z najsławniejszych czarodziejów jest dla mnie nie Harry Potter (jasne, że go lubię), ale tzw. mag drugiej kategorii, Rumburak. Może i jest zły, lecz w całym tym jego mroku czuć żart, a takie podejście jest kluczowe w lekkim, a nie ostatecznym i bolesnym straszeniu młodych widzów ciemnymi mocami. Genialny wydaje mi się pomysł na sam wewnętrzny podział świata bajek, zwłaszcza że po drugiej stronie rzeki, czyli tam, gdzie mieszkają baśnie dla dorosłych, żyje nie kto inny jak sam Fantomas. I tak mógłbym jeszcze przez kilka stron piać z zachwytu nad czeską pomysłowością Arabeli.
8. Niebezpieczna zatoka (1984–1990), reż. m.in. Nicholas Kendall, Alan Simmonds
Nie było moim założeniem robić zestawienia filmów dla dzieci wyprodukowanych przez kraje, w których panował ustrój komunistyczny. Tak jednak jakoś wyszło, że zaledwie drugim „zachodnim” filmem w tym zestawieniu jest kanadyjski serial Niebezpieczna zatoka. Oprócz Dzieci Syriusza tylko jego zapamiętałem jako ten wystarczająco poruszający i interesujący oraz przede wszystkim obejrzany przeze mnie, nim skończyłem 10 lat. A i tak widzę różnicę, powiedzmy że bardzo delikatną, ale jednak, na niekorzyść w porównaniu np. z Arabelą. Abstrahując od formalnych porównań, młodszy widz może wynieść z filmu proekologiczny stosunek do naturalnego środowiska oraz poszanowanie dla zwierząt. Kanadyjska produkcja jest bardzo zaangażowana w ekologię i ochronę żywych istot, zwłaszcza tych wodnych. Mimo że jest to serial zza oceanu, nie ma w nim ani natrętnej podprogowej reklamy, ani sztucznego umieszczania multikulturowych charakterów oraz problemów w fabule. Historie w poszczególnych odcinkach są opowiedziane szablonowo, lecz sprawnie, z morałem i życiowo. Nie wszystkie też dotyczą kwestii związanych z ochroną środowiska. Główny bohater, dr Grant Roberts (Donnelly Rhodes), oraz jego dzieci mają także sporo zwyczajnych, obyczajowych problemów. Generalnie zapamiętałem Niebezpieczną zatokę jako serial ciepły i pouczający, z nadzieją traktujący człowieka jako ważny element środowiska, a nie tylko bezmyślnie je niszczącego troglodytę. Poza tym stwierdzam już standardowo – muzykę z czołówki da się zapamiętać.
Kiedy dzisiaj, u progu lat 20. XXI wieku, oglądam jakieś młodzieżowe seriale, nie czuję właściwie nic z tamtych magicznych wrażeń. Mam też smutne wrażenie, że obecnie regularnie pomijana jest jakakolwiek wychowawcza rola produkcji kierowanych do młodszych odbiorców. Decydują względy marketingowe, wskaźniki sprzedażowe i inne pierdoły wielkiej medialnej maszynerii. Pomijając humanistyczne walory fabuł, twórcom nie chce się nawet stworzyć jakiejś bardziej unikatowej ścieżki dźwiękowej, jakby uważali dziecięcych odbiorców za kompletnie głuchych i niewrażliwych na zapamiętanie autorskich tematów filmowych. Wiem, że dobre kino dla młodszych dzieci obecnie próbują robić Andrzej Maleszka i Mariusz Palej. Ten dawny klimat jednak wciąż im się gdzieś wymyka.
Dlatego uważam, że warto naszym dzieciom puścić z YouTube’a Tajemniczego ducha albo Dzieci Syriusza. Filmy te mali widzowie powinni poznać, nim skończą 10 lat. Inaczej stracą sporą dawkę wartościowych emocji oraz ciekawej wiedzy. Poza tym podczas oglądania ich przekonają się również, że nawet w serialach dla młodzieży można całkiem sporo mówić, a fabuła nie obraca się przez to w niespójną ruinę. I rodzicielską wymówką jest to, że teraz czasy są inne, percepcja dzieci inna, że są smartfony, gry na Xboxa i wymyślne, świecące zabawki…