Specjalista od twistów. 5 najlepszych filmów M. NIGHT SHYAMALANA
M. Night Shyamalan to przykład twórcy, którego kariera przypomina sinusoidę. Po wielkim sukcesie frekwencyjnym przyszedł czas finansowych klap. Po nominacjach oscarowych przyszedł okres Złotych Malin. Z uwielbianego twórcy stał się twórcą wyszydzanym. Był moment, gdy jego filmy budziły zachwyt, był moment, gdy budziły zażenowanie. Trudno powiedzieć, czy Shyamalan najgorszy okres ma już za sobą, gdyż jego ostatni pełnometrażowy film Glass ponownie podzielił publikę. Jako że od lat wiernie sympatyzuję z jego twórczością, w tym tekście skupię się jedynie na jasnych stronach filmografii reżysera wywodzącego się z Indii. Oto żelazna piątka filmów, które moim skromnym zdaniem stanowią wizytówkę twórczości Shyamalana oraz gwarancję udanego seansu.
Miejsce 5. Wizyta
Podobne wpisy
Ostatnia na mojej liście Wizyta przyszła w momencie, gdy wielu na karierze Shyamalana postawiło już krzyżyk. Po słabszym okresie i ewidentnych wpadkach – bo mianem określić wypada takie filmy jak Zdarzenie czy Ostatni Władca Wiatru – Shyamalan wystosował zapowiedź swego nowego filmu, tworzonego tym razem dla studia Universal Pictures. Miał być to horror, czym twórca zechciał nawiązać do konwencji, która przyniosła mu największe uznanie. Udało się, przez co wielu fanów, w tym ja, mogła w końcu odetchnąć z ulgą – Shyamalan wrócił i miał się dobrze. Wypada jednak podkreślić, że chociaż filmy takie jak Szósty zmysł, Osada czy wspomniane Zdarzenie bliskie są konwencji horroru, to jednak nie straszą w sposób typowy. Mam na myśli to, że raz – wiele jest w nich scen grozy, jednak równie mocno nakreślony jest w nich kontekst rodzinny, typowy dla Shyamalana, a dwa – najistotniejsza dla przebiegu fabuły zdaje się wisząca nad wydarzeniami tajemnica. Wizyta znowu na wątku rodzinnym się osadza, ale już w sposobie siania grozy bliższa jest typowym reprezentantom gatunku, zawierającym wszelkie jump scare’y i inne, wychodzące z szafy trupy. Zbudowany na prostym schemacie film, opowiada o wizycie dwójki rodzeństwa u swych dziadków. Bohaterowie, niczym w Czerwonym kapturku, szybko zdają sobie sprawę z tego, że coś niedobrego stało się z ich najbliższymi. Wizyta to bardzo rzetelna robota, zawiera kilka mocnych, pamiętnych scen i co ważne, potrafi solidnie wstrząsnąć i zaskoczyć przebiegiem akcji. Na tle tanich, taśmowo tworzonych horrorów, często kręconych „z ręki” na potrzeby stylistyki found footage, ukutych na boleśnie uproszczonej fabule Wizyta jawi się więc jako majstersztyk.
Miejsce 4. Osada
Może i brakuje Osadzie przytupu, może i jest w niej coś zadziwiająco leniwego, oszczędnego, ale jednego odmówić jej się po prostu nie da. Tego specyficznego klimatu tajemniczego i trudnego do zdefiniowania zagrożenia, które trzyma osadę w ryzach i wyznacza jej granicę. Shyamalan niejednokrotnie pokazał, jak blisko jest jego opowieściom do konwencji baśni. Tak Osada, jak i na przykład Kobieta w błękitnej wodzie są tego najlepszym przykładem. To, co stanowi jednak o sile filmu z 2004, jest zarazem wyróżnikiem twórczości Shyamalana. Mam na myśli fabularny zwrot. Wszystko niejako staje na głowie w momencie, gdy bohaterka dociera do granicy lasu. Sama, za sprawą swej niepełnosprawności, na oczy przejrzeć nie może, robi to za nią widz, który uzmysławia sobie, że tak po prawdzie przez cały seans mieliśmy okazję oglądać opowieść o tym, co nazywamy kontrolą poprzez strach. By pozostać w tytułowej osadzie, jego założyciele musieli wymyślić dobry powód do tego, by odwieść członków społeczności od chęci zajrzenia, co kryje się poza jej granicą. Wspaniały i niezwykle trafny to pamflet współczesnej państwowości, gdzie rządy wykorzystają każdą okazję do stworzenia kolejnego, sztucznego wroga, kolejnego sztucznego niebezpieczeństwa, zachęcając tym samym do uległości. Strach jako perfekcyjne narzędzie wywierania wpływu. Jakieś analogie z czasami współczesnymi się nasuwają?