Najbardziej NIEDOCENIONE filmy AKCJI w OSTATNIEJ DEKADZIE
„Ej! A może macie ochotę obejrzeć film? Ja oglądam po kilka filmów dziennie. Pościgi, strzelaniny, wojny gangów to mój chleb codzienny. Mam nowy, zajebisty film.” Bez nerwów, nie będzie o facecie w łódce. Niniejsze zestawienie zawierać będzie bowiem przykłady obrazów akcji z ostatniej dekady, które z różnych względów zostały niesłusznie niedocenione. Jeśli zatem przyjeżdżają do was chłopaki z Wybrzeża czy też kozaki z innych zakątków kraju, wybierzcie coś z tej listy, a ubijecie coś więcej niż co najwyżej „muchę w kiblu”.
Podobne wpisy
Niedocenienie produkcji rozumiem jako wystawienie im rażąco słabych ocen, kiedy właściwie dzieła te zasługują na coś więcej. Znajdą się tu także obrazy, które z różnych przyczyn nie pozyskały szerokiej publiczności, chociaż miały ku temu wszelkie predyspozycje. Poniższe zestawienie nie ma charakteru rankingu, stanowi natomiast listę najbardziej niedocenionych filmów akcji ostatniej dekady, od najstarszego do najnowszego. Oto one.
Hanna (2011)
Błękitne oczy, długie blond loczki, blada cera. Czy to opis anioła? Tak! Jednak ten o twarzy Saoirse Ronan z filmu Hanna Joego Wrighta należy do kategorii aniołków niosących zemstę i śmierć. Hanna ma szesnaście lat i została wychowana w lesie w północnej Finlandii przez ojca, Erika Hellera (Eric Bana). Z dala od cywilizacji były agent CIA nauczył swoje dziecko nie tylko jak walczyć i przetrwać w ekstremalnych sytuacjach, ale także różnych języków świata, encyklopedycznych pojęć i klasycznych baśni. Wkrótce jednak nasza słodka Hanka wyleci z bezpiecznego gniazdka i sama stawi czoło dziwnemu światu. Dodatkowo ścigać ją będzie bezwzględna agentka Marissa (Cate Blanchett). Czy po wykonaniu określonych w ustnej umowie pomiędzy ojcem a córką zadań Hanna dotrze do Berlina, aby znów zobaczyć się z Erikiem? Kim jest Marissa i o co tu w ogóle chodzi? Wszystkiego się dowiecie, wszystko się wyjaśni pomiędzy ekscytującymi scenami pościgów i walki, które rozgrywane będą na tle szalonej ścieżki dźwiękowej stworzonej przez grupę Chemical Brothers. Lubię Hannę, bo choć styl Wrighta rzeczywiście góruje tu nad samą treścią obrazu, to film ten jest czymś więcej niż tylko piękną rozpierduchą z fajną muzą. Ten komiksowo-baśniowy obraz akcji wpisuje się przecież także w nurt filmów o dorastaniu oraz wychowaniu. I choć można narzekać, jak duża część krytyków, że Hanna jest efekciarskim popisem jego twórców, to trzeba jednak przyznać, że rzecz to świeża i dzięki aktorom bardzo wiarygodna, mimo niewiarygodności historii. Film można oglądać na platformie streamingowej HBO GO.
Dredd 3D (2012)
Dziś nazwisko Alexa Garlanda bardzo dużo znaczy w filmowym świecie. Jest on przecież reżyserem takich hitów science fiction jak Ex Machina (2015) i Anihilacja (2018). Zanim jednak Garland postanowił stanąć za kamerą, zajmował się scenariuszami. Napisał m.in. 28 dni później (2002), W stronę słońca (2007) i Dredd 3D (2012). Ostatni z wymienionych wyżej tytułów stanowi najbardziej niedoceniony twór w jego karierze scenarzysty. I nie chodzi tu wcale o krytyków filmowych, którym obraz o sędziach wymierzających sprawiedliwość w postapokaliptycznych megamiastach na ogół się podobał. Problem polegał głównie na publiczności, ponieważ ta niestety nie dopisała. Z jednej strony łatwo to zrozumieć, bo filmowi Pete’a Travisa przyznano – nie bez powodu zresztą – kategorię R, która automatycznie ogranicza dostęp do produkcji największej części publiczności. Mimo to jakość gry aktorskiej (rewelacyjna gra ust Karla Urbana i wprawki do stania w oknie świetnej Leny Headey), muzyki (Paul Leonard-Morgan), a także efektów (slow motion uzasadnione fabularnie) w Dreddzie powinny przyciągnąć do kin wszystkich dorosłych miłośników świetnego kina akcji, takiego wysokooktanowego z milczącymi twardzielami i krwiożerczymi czarnymi charakterami rodem z lat 70. i 80. Drodzy dorośli, zachęcam więc, aby odpalić Netfliksa i wyszukać Dredda póki jeszcze tam jest, bo to kultowa rzecz i wspaniała rozrywka.