Z Netfliksem w LATA 80. Filmy z tamtej epoki, które MUSISZ obejrzeć
Szał na „ejtisy” trwa w najlepsze. Lata osiemdziesiąte wracają do łask, zarówno w modzie, jak i filmie oraz telewizji. Najlepszym dowodem na to jest popularność serialu Stranger Things – to właśnie świetne odwzorowanie czasu akcji stworzyło klimat tej produkcji. Podążając za trendami, Netflix ogłosił niedawno sequel komedii Książę w Nowym Jorku z 1988 roku. To dobra okazja, aby przypomnieć sobie ten film, skądinąd dostępny na platformie. A jeśli będzie wam mało, Netflix ma w ofercie jeszcze więcej tytułów, które święciły triumfy w magicznych latach osiemdziesiątych.
Goonies
Ten film to młodzieńcza przygoda w najlepszym wydaniu. Goonies śmiało można zaliczyć do klasyki kina młodzieżowego oraz tytułów, które od razu kojarzą się z latami osiemdziesiątymi. Mamy grupę przyjaciół, mapę prowadzącą do skarbu, humor, grozę, zagadki, tajemnicze miejsca. Dzieciaki oglądają tę produkcję z szeroko otwartymi oczami, ale i dorośli mają z niej sporo frajdy. Dla tych drugich pewnym smaczkiem jest udział znanych aktorów w dużo młodszych wersjach – na ekranie zobaczyć można choćby Josha Brolina czy Seana Astina, znanego z Władcy pierścieni, Rudy’ego i Stranger Things. Jeśli jeszcze nie czujecie się przekonani, dopowiem, że za produkcję odpowiadał Steven Spielberg, scenariusz napisał Chris Columbus, a reżyserii podjął się Richard Donner, autor Zabójczej broni, Supermana i Zaklętej w sokoła.
Powrót do przyszłości
Ten film, a właściwie cała seria, jest dla mnie symbolem lat osiemdziesiątych. Mamy tu trochę komedii, trochę kina familijnego, sporo science fiction i tonę przygody. W pierwszej części klimat lat osiemdziesiątych miesza się z okresem o 30 lat wcześniejszym, zaś w drugiej mamy okazję zobaczyć, jak wyobrażano sobie dawniej nasze czasy – główni bohaterowie przenoszą się do 2015 roku. Przyjemnie jest porównać tę wizję z tym, jak rzeczywiście wygląda dzisiejszy świat. Większość z was z pewnością widziała Powrót do przyszłości nie raz, ale jeśli jakimś cudem macie ten tytuł na liście „do nadrobienia”, szybko się za to zabierajcie! Nie będziecie żałować.
Ona się doigra
Ten tytuł być może nie kojarzy się wam od razu z latami osiemdziesiątymi, być może spora część z was nigdy o nim nie słyszała, ale naprawdę warto się z nim zapoznać. Ona się doigra to debiut Spike’a Lee z 1986 roku – debiut, który otworzył mu drzwi do wielkiej kariery. Reżyser przedstawił na ekranie losy czarnoskórej artystki romansującej z trzema mężczyznami (jednego z nich zagrał zresztą sam Lee). Zrealizowany za 175 tysięcy dolarów film, w większości czarno-biały, bez gwiazd w obsadzie, zarobił grubo ponad 7 milionów. Co ciekawe, w odróżnieniu od swoich późniejszych dzieł, Lee nie odnosił się na ekranie do sytuacji czarnoskórych w USA. Ta historia mogłaby się rozgrywać w każdej grupie społecznej, była w pełni uniwersalna. Ona się doigra po prostu pokazywał normalnych czarnych ludzi – a nie przestępców i narkomanów, jak to Hollywood miało w zwyczaju. Dwa lata temu na Netfliksie premierę miał serial na podstawie tej samej historii, również podpisany nazwiskiem Lee.