Z Netfliksem w LATA 80. Filmy z tamtej epoki, które MUSISZ obejrzeć
Szesnaście świeczek
W zestawieniu filmów lat osiemdziesiątych po prostu nie mogło zabraknąć produkcji Johna Hughesa. Ten reżyser był nie tylko mistrzem komedii, ale też kina młodzieżowego. Mało kto w historii Hollywood potrafił tak trafiać do młodych widzów. O ile scenariusze pisał już wcześniej, tak debiut na stołku reżyserskim zaliczył w 1984 roku filmem Szesnaście świeczek. Fabuła jest tu bardzo prosta – Samantha ma nadzieję, że dzień jej szesnastych urodzin będzie wyjątkowy, ale rodzina zdaje się o tym wydarzeniu w ogóle nie pamiętać, a kłopoty bohaterki piętrzą się w przerażającym tempie. Całość sprawia jednak świetne wrażenie dzięki swojej bezpretensjonalności, humorowi i uroczej Molly Ringwald w głównej roli. Na Netfliksie możecie zobaczyć też inny klasyk w reżyserii Hughesa, mianowicie Wolny dzień Ferrisa Buellera.
Mad Max pod Kopułą Gromu
Choć pierwszy Mad Max powstał pod koniec lat siedemdziesiątych, a widowiskowy Na drodze gniewu to film z 2015 roku, mnie ta seria niezmiennie kojarzy się z “ejtisami”. Najbardziej w klimacie tamtych lat jest część trzecia, a więc Mad Max pod Kopułą Gromu. Ta odsłona jest bardziej hollywoodzka niż wcześniejsze dwie, nie tak brutalna i bezkompromisowa, ale to wciąż ten sam dobry Mad Max, w dodatku w naprawdę epickiej otoczce. Śpiewana przez Tinę Turnet piosenka We Don’t Need Another Hero była nie tylko hitem list przebojów, ale stała się też hymnem świata wykreowanego przez George’a Millera.
Narzeczona dla księcia
Kolejny film w zestawieniu, który dobrze sprawdzi się jako seans dla całej rodziny. Narzeczona dla księcia to filmowa baśń pierwszego sortu, taka, która wcale nie odstaje od na przykład Niekończącej się opowieści albo Willow. Historia miłosna zyskuje tu mądre tło w postaci ponadczasowej przypowieści o walce dobra ze złem, przyjaźni i lojalności. Reżyserowi Robowi Reinerowi udało się stworzyć produkcję, którą po ponad 30 latach od premiery wciąż bardzo dobrze się ogląda.
Coś
Na koniec coś zupełnie innego. Ten film zdecydowanie nie nadaje się do oglądania całą rodziną. Coś to horror, i to nie byle jaki – zdecydowanie jeden z ciekawszych w swoim gatunku. Rzecz rozgrywa się w odciętej od świata bazie naukowej na Antarktydzie. Wkrótce staje się jasne, że naukowcom zagraża jakaś obca forma życia, starająca się zawładnąć ich ciałami. Nikt nikomu nie ufa, nie wiadomo, kto jest nosicielem swoistego wirusa. Trzeba przyznać, że Coś charakteryzuje się naprawdę wyjątkowym klimatem. Mimo skromnego budżetu udało się nakręcić bardzo udany horror science fiction, z którego widz nie chce stracić choćby sekundy. Niektórzy twierdzą nawet, że to najlepszy film w dorobku Johna Carpentera, przebijający to, co słynny reżyser pokazał w kultowym Halloween.