search
REKLAMA
Zestawienie

WYJŚCIE Z CIENIA. Dzieci, którym udało się dorównać sławnym rodzicom

Jacek Lubiński

3 listopada 2018

REKLAMA

Nie jest łatwo zrobić karierę, mając za konkurencję swoich starych. Jasne, znane nazwisko w dowodzie pomaga otworzyć niektóre drzwi, ale też sprawia, że trudniej jest udowodnić własną wartość, stać się oryginalną marką. Zwłaszcza w show-biznesie, gdzie niemal każda gwiazda wpycha przed kamery własne dzieci. Poniżej kilka przykładów tych sław, którym udało się skutecznie odciąć pępowinę, zamykając usta krytykom.

Josh Brolin – James Brolin

Brolin senior był swego czasu jedną z gwiazd lat 70. ubiegłego stulecia. Może nie największego kalibru, ale swoje piętno zaznaczył na firmamencie sław dzięki takim filmom jak Koziorożec Jeden, Świat Dzikiego Zachodu czy Horror Amityville. Josh bardzo szybko poszedł w jego ślady, jeszcze przed dwudziestką występując w kultowej komedii młodzieżowej Goonies. Bardzo długo błąkał się jednak na drugim planie w niezbyt ambitnych filmach, z których większość szybko została zapomniana. Sam zresztą uważał, że nie ma za grosz talentu. Wszystko zmieniło się wraz z rolą w To nie jest kraj dla starych ludzi, od którego premiery Brolin junior praktycznie nie schodzi z listy A-klasowych aktorów amerykańskich i tym samym znacząco zaczął przewyższać sławą ojca. Dumnego ojca.

Michael Douglas – Kirk Douglas

Kirk to jeden z największych aktorów ever, w dodatku pokładami charyzmy mogący obdarzyć kilku innych facetów No i jeszcze ten epicki podbródek. Tak, młody Michaś z pewnością nie miał łatwo w stawianiu pierwszych kroków w branży, bo nawet jeśli nazwisko niosło ze sobą dar przekonywania, to groziło też młodemu aktorowi wieczną etykietką „syna Spartakusa”. Dość napisać, że jego pierwszym występem na dużym ekranie był ten u boku ojca w – nomen omen – Cieniu olbrzyma. Lecz kino zaczęło się zmieniać i Michael odnalazł swą niszę – wpierw w politycznych thrillerach, do których zdawał się pasować jak ulał, a następnie w nieco bardziej radosnym kinie sensacyjno-przygodowym, gdzie z pewnością pomógł mu zawadiacki wygląd oraz odziedziczona po ojcu fizjonomia (minus podbródek). Zaczął też z sukcesami pojawiać się w bardziej wymagających rolach, stając się marką samą w sobie i solidną konkurencją dla legendy ojca. Dziś naprawdę trudno wyobrazić sobie X muzę bez któregokolwiek z Douglasów. Czy zdziwi więc kogoś, jeśli dodam, iż obaj liczą sobie dokładnie tyle samo wzrostu i byli dwukrotnie żonaci?

Carrie FisherDebbie Reynolds

O niełatwych stosunkach nieodżałowanej Carrie z wypychającą ją już od maleńkości na scenę matką można by napisać książkę – co też, poniekąd uciekająca w całym swoim dorosłym życiu od swej rodzicielki, Fisher zrobiła. Znamienne przy tym, jak odmienną karierę udało się jej zrobić. Tam, gdzie matka stawiała na swój głos, talent do tańca i prezencję, Carrie wybierała naturalny urok, zadziorność oraz intelekt, na którym wszak bazowały też jej pozaaktorskie sukcesy (prócz książek pisała też scenariusze). I choć wizerunkowo łatwo wpadła w szufladkę wykreowanej w bardzo młodym wieku księżniczki Lei, to właśnie ta postać sprawiła, że role się odwróciły i nagle to nie Carrie była córką Reynolds, lecz Debbie matką Fisher.

Domhnall Gleeson – Brendan Gleeson

Jasne, najlepsze lata oraz role pierworodny irlandzkiego giganta zdaje się mieć jeszcze przed sobą. Ale czy ktokolwiek, wliczając w to ojca, jest w stanie podważyć jego dotychczasowe sukcesy oraz naprawdę bogaty, niezwykle różnorodny dorobek – zwłaszcza biorąc pod uwagę specyficzny wygląd Domhnalla? Chyba nie. I choć w tej ostatniej kwestii raczej nie ma już szans przeskoczyć swojego taty, bo to jednak potężny kawał chłopa, to nie ulega wątpliwości, że pod pewnymi względami już zdołał go przerosnąć. Inna sprawa, że – przy całym szacunku do wielkiego Brendana – ten nigdy nie otrzymał szansy na naprawdę wybitny, pierwszoplanowy występ, pozostając raczej niezastąpionym uzupełnieniem głównych bohaterów. Ale to też trzeba umieć. I obaj Gleesonowie umieją aż za dobrze.

Kate Hudson – Goldie Hawn (i Kurt Russell)

Najpierw może słówko wyjaśnień względem tkwiącego w nawiasie Kurta. To nie seksizm. Po prostu jest on ojczymem Kate, która co prawda widzi w nim jedynego słusznego rodziciela (ten prawdziwy zupełnie się od rodziny odciął, zatem trudno się dziwić). Abstrahując jednak od faktów biologicznych, potencjalny pojedynek toczy się tu zresztą między paniami. I tak, jak Goldie była gwiazdą komedii/radosnych filmów przygodowych swojej ery, tak jej córka jest niejakim symbolem analogicznych produkcji swojego pokolenia. Tak podobnym, acz jakże odmiennym. I chociaż nie odnajdziemy w filmografii tej drugiej równie kultowych występów, co w przypadku mamy – za wyjątkiem może U progu sławy – to już choćby sam wizerunek zrywający z „głupiutką, krzykliwą blondynką”, w które z reguły wcielała się Goldie, robi swoje. Remis.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA