AKTORZY, którzy w jednym roku zagrali dwie ZUPEŁNIE odmienne role
Idziesz do kina w lutym. Patrzysz – znajoma twarz. Idziesz do kina w marcu – ta sama twarz, ale w zupełnie odmiennej kreacji. Najlepsi aktorzy potrafią wcielić się w kilka ról w ciągu roku. Natomiast najlepsi z najlepszych potrafią w tym samym czasie wejść w dwie często skrajne role. Zarówno pod względem warsztatu, charakteryzacji, jak i ekranowych emocji, wskoczenie w daną postać, a zatem totalna zmiana, to kwestia tygodni lub miesięcy. Którzy aktorzy zagrali w jednym roku dwie zupełnie różne role?
Charlize Theron: „Włoska robota”, „Monster” (2003)
Zacznę od jednego z podręcznikowych przykładów dwóch odmiennych ról, jakie Charlize Theron zagrała w ciągu jednego roku. Rola w Monster ugruntowała jej pozycję, nie tylko jako aktorki wielkiego kalibru, ale również jako artystki wszechstronnej, unikającej szufladkowania. Skala aktorskiej gamy w filmie jest tym bardziej istotna, gdy uwzględnimy pozostałą część 2003, kiedy to Charlize wystąpiła jeszcze we Włoskiej robocie. Jej postać: Stella Bridger to podręcznikowa pani od napadów. Ma pewność siebie, błyskotliwość i dynamikę, pozwalającą jej wyróżnić się w grupie rabusiów. To całkowite przeciwieństwo Aileen Wuornos, której wygląd i cechy stanowią filmowy ekstremizm. Brutalizm i tragizm Theron to jedno z największych przełamań hollywoodzkiego emploi, które pod dwudziestu latach od premiery filmu, pozostaje aktorskim majstersztykiem.
Angelina Jolie: „Wanted”, „Oszukana” (2008)
W tych dwóch zgoła odmiennych rolach Angelina Jolie pozostaje zdeterminowaną i niezależną bohaterką, a jej ekranowe motywacje przybierają na sile z każdą sceną. I nie chodzi jedynie o wypełnienie „misji”: tej polegającej na przekazaniu instrukcji swojemu protegowanemu (James McAvoy), jak podkręcać wystrzeliwane kule, ale również tej o największym dramatycznym ciężarze – odnalezieniu syna. Więc co odróżnia te role? Na pewno sam warsztat, gatunek oraz historyczne realia. Ten rok stawia również Jolie po dwóch stronach barykady uformowanej z przemocy. Mamy bowiem przemoc wygenerowaną komputerowo, wymagającej efekciarstwa i teledyskowej wręcz stylizacji. W Oszukanej natomiast przemoc dotyka warstwy psychologicznej, przybierając oblicze skorumpowanych instytucji, które odczłowieczają Christine.
Letitia Wright: „Śmierć na Nilu”, „Silent Twins” (2022)
Gwiazda Czarnej Pantery u Kennetha Branagha musi podążać za gatunkiem, pozując na bohaterkę o tajemniczej przeszłości, której obecność na statku intensyfikuje zagadkę i dokłada do intrygi. W parze z tą rolą idzie kreacja zupełnie odmienna, nietypowa i zapadająca w pamięć. Bo to w Silent Twins Agnieszki Smoczyńskiej śledzimy bohaterkę przełamującą znajome konwencje. Letitia Wright wciela się w jedną z dwóch głównych ról, grając postać bliźniaczki – June Gibbons. Film polskiej reżyserki to historia June i Jennifer Gibbons, sióstr z Walii, które w dzieciństwie postanawiają przestać rozmawiać z innymi osobami, tworząc między sobą osobny system komunikacyjny. Ich historia to głęboko poruszający portret nietypowej więzi bliźniaczej, ale także opowieść o samotności, izolacji społecznej i wewnętrznej walce każdej z sióstr. Ten ciężar gatunkowy nie byłby możliwy bez przejmującej, dramatycznej Wright.
Michael Keaton: „Beetlejuice”, „Czysty i trzeźwy” (1988)
Gdybym miał wskazać dwie najbardziej oddalone od siebie role, niezależnie od kryterium, wskazałbym Michaela Keatona z roku 1988. Długo nie wiedziałem, że obok ikonicznej, intensywnej do granic możliwości kreacji w Sok z żuka Keaton stworzył jeszcze jedną postać w tym samym czasie. Postać o zupełnie innej tonacji, do której przygotowania, w przypadku wielu artystów, należałoby odwlec, by dojść do siebie. W końcu rollercoaster, jaki serwuje nam Keaton w swoim być może najsłynniejszym wcieleniu, to naprawdę dużo. Ten drugi film to Czysty i trzeźwy – raczej kameralna produkcja, w której Keaton gra przyziemnie. Jako agent nieruchomości zmaga się z narkotykowym nałogiem, przechodząc przez kolejne etapy uzależnienia. Z dala od komedii aktor buduje poważną kreację z charakterystyczną dla siebie sympatią, ale też współczuciem.
Johnny Depp: „Alicja w Krainie Czarów”, „Turysta” (2010)
Dobór ról Johnny’ego Deppa na potrzeby tego zestawienia mógłby być zapewne inny. Na przykład w 2015 roku, aktor zagrał ekscentrycznego Mortdecaia w Bezwstydnym Mortdecaiu, ale również brutalnego i odrażającego James Bulgera w Pakcie z diabłem. To kwestia daty – Depp bowiem to nie tylko metamorfozy na stołku u charakteryzatora, ale również liczne role dramatyczne. Ta w Turyście wydaje się całkiem niewinna, w skali „deppyzmów” chciałoby się powiedzieć, że zupełnie normalna. Frank Tupelo to w końcu turysta, nieświadomy intrygi, w jaką zostanie gwałtownie wplątany. Jego postać to mieszanka naiwności, nieodpartego uroku osobistego i niewidocznej na pierwszy rzut oka charyzmy. Korespondujący kalendarzowo Szalony Kapelusznik to z kolei wyimaginowany ekscentryk. Depp jako wymysł Lewisa Carrolla pędzi aktorsko, nie gubiąc przy tym człowieczeństwa. Kapelusznik jest w końcu samotnikiem. Skupia uwagę, pozostając w głębi duszy najzwyczajniej smutny.
Cillian Murphy: „Batman – początek”, „Śniadanie na Plutonie” (2005)
Przymierzany do Oscara za Oppenheimera Murphy błysnął aktorsko w 2005 roku. Jego Strach na wróble to w rzeczywistości genialny psychiatra, którego bronią staje się strach. Zrównoważony, kalkulujący fakty na zimno Scarecrow uzyskuje przewagę nad słabszymi jednostkami dzięki intelektowi i sprytowi (i hipnotyzującej aparycji, co jest niewątpliwie atrybutem Irlandczyka). Dla Patricka „Kitten” Bradena Murphy musiał z kolei porzucić pierwiastek władzy, by stawić czoło obyczajowym uprzedzeniom. Jako transpłciowa kobieta w Irlandii w latach 60. i 70. XX Kitten broni własnych wartości w obliczu twardogłowej, nieprzychylnej obyczajowości. W tej postaci Murphy eksploruje złożoność tożsamości płciowej i poszukiwania przynależności, i robi to w zabawny, przejmujący sposób.
Willem Dafoe: „Tommaso”, „Lighthouse” (2019)
Paradoksalnie obie te postacie łączy bardzo wiele. I przerażający Thomas Wake i zgaszony Tommaso to odludki. Jeden stacjonuje samotnie na wyspie, drugi próbuje odnaleźć się w nowym kraju, choć problemy natury zewnętrznej skutecznie utrudniają mu ten proces. Obaj też muszą zmierzyć się ze swoimi demonami, i tutaj pojawia się dość znaczący rozjazd. Dafoe jako Tommaso musi skupić się na tym, czego nie widać. Jego walka uwypukla się w relacjach z rodziną. Wake to postać na wpół demoniczna, ściągnięta żywcem ze szkiców morskich, w których latarnik stoi obok mitycznych stworzeń spotykanych w odmętach raz na tysiąc lat. Podczas gdy Dafoe w roli reżysera to artysta, strapiony, ale człowiek z krwi i kości, Wake to postać aktorsko przerysowana, wymagająca niespotykanego warsztatu, który Dafoe niewątpliwie posiada.
Samuel L. Jackson: „Shaft”, „Niezniszczalny” (2000)
Ciekawy kontrast pod względem fizyczności u aktora. Poruszający się na wózku Elijah Price cierpi na wrodzoną łamliwość kości. Z tego względu jest bardzo nietypowym czarnym charakterem, ponieważ nie posiada żadnych mocy, którymi mógłby zagrozić tytułowemu niezniszczalnemu. Inna sprawa tyczy się kolejnego wcielenia Shafta, tym razem od Samuela L. Jacksona. Tutaj postać komunikuje założenia kina blaxploitation. Jackson to twardy detektyw o silnym kręgosłupie moralnym, który – jeśli musi – nagina prawo. Dwie skrajne postacie w tym samym roku, które odróżnia dynamika i choreografia. I w zasadzie ciężko stwierdzić, do której z tych ról, ćwiczenia wymagały więcej pracy od aktora.