WPADKI FILMOWE #16. Co tam się dzieje?! DZIWACZNE ZACHOWANIA STATYSTÓW
W dzisiejszym odcinku filmowych wpadek skupimy się na aspekcie już kilkakrotnie poruszanym na przestrzeni poprzednich odsłon cyklu – mianowicie na statystach, którzy nieszczególnie dobrze wywiązali się ze swojego zadania. Ironia jest taka, że czasem ich błędy są efektem przesadnych wręcz starań, by jak najlepiej wypaść w swojej roli. Przed wami statyści, których dziwaczne wyczyny zarejestrowała kamera. Plus… jeden kot.
Quantum of Solace (2008)
Statysta, który wystąpił w tej scenie, dostał zadanie ważniejsze niż jedynie przejście z jednego punktu w drugi. Podano mu bowiem miotłę, którą miał zamiatać asfalt. Misja ta sama w sobie wydaje się nieszczególnie efektywna już u podstaw (cóż, nie każdy może ratować świat) i z takiego właśnie założenia musiał wyjść bohater tejże wpadki. Postanowił bowiem, że zamiast po bożemu, zamiatać będzie w powietrzu. Zamieszczony powyżej fragment nie zostawia żadnych wątpliwości – miotła nie dotyka ziemi, a jedynie się nad nią unosi. W drugiej odsłonie przygód 007 z udziałem Daniela Craiga nie wprowadzono jeszcze postaci Q, ale cóż, aby usprawiedliwić statystę, uznajmy, że to jeden z pierwszych patentów tego wynalazcy – miotła, która sama przyciąga brud. Właściwie, całkiem przydatne.
Mroczny Rycerz powstaje (2012)
Jeśli uważnie śledzicie każdy odcinek tego cyklu, to zapewne spostrzegliście, że wpadki z trzeciej części trylogii Nolana pojawiły się już dwukrotnie – najwyraźniej taka specyfika tego filmu. Tym razem błąd wkradł się podczas sceny walki na dachu. Batman i Catwoman walczą z oprychami, nie mając z tym zresztą większych trudności. Byłoby dziwnie, gdyby faktycznie sprawiło im to problem, skoro rzezimieszki pokonują się sami, ewentualnie przy udziale sił nadprzyrodzonych. Wystarczy spojrzeć na statystę znajdującego się na dalszym planie – ten tak bardzo chciał udowodnić, że może idealnie odegrać powalenie go na ziemię przez Batmana, że zrobił to bez jego udziału, efektem czego jest komiczna akrobacja doskonale widoczna w scenie. Miałeś jedno zadanie, drogi statysto!
Trener (2005)
Kolejny przykład na to, jak statysta może chcieć aż za dobrze wykonać swoją pracę, tym razem jednak w sposób nie tylko fizyczny, lecz także werbalny. Scena, w której rozczarowany tłum zwraca się ku bohaterowi Samuela L. Jacksona, niezadowolony z treści zawieszonego przez niego ogłoszenia. Przypuszczam, że wyznaczone im zadanie polegało na robieniu skwaszonych min i pojękiwaniu. To jednak za mało dla ambitnego statysty, który chciałby się także wykazać aktorsko, wobec czego jedna osoba z grupy postanowiła również pomachać ręką i dziwacznie krzyknąć. Trudno mi orzec, czy ludzie zachowują się tak w rzeczywistości (jestem skłonny powątpiewać), ale nie wydaje mi się, by takie zachowanie miało skłonić tytułowego trenera do zmiany decyzji.
Na sprzedaż (2010)
Tym razem „winowajcami” są dzieci, choć trudno tu wyrokować, czy to one nie dopilnowały, by zrealizować swoje zadanie w scenie, czy też zawinił reżyser. Skupmy się na efekcie. Postaci grane przez Laurę Dern i Willa Ferrella rozmawiają na ganku. Zanim kamera skupi się na nich, widzowi zostają przedstawione dzieci bohaterki Dern, wyraźnie pogrążone w zabawie. Tym dziwniejsze jest to, co dzieje się później, kiedy w jednym kadrze widzimy zarówno dorosłych, jak i dzieciaki. Tym razem siedzą one absolutnie nieruchomo, wpatrzone w przestrzeń. Czy zobaczyły tam coś wyjątkowo interesującego? Uznały, że lepszą zabawą będzie wpatrywanie się w niezidentyfikowany punkt? A może zostały doklejone w postprodukcji i tak naprawdę pierwotnie wcale nie było ich w tym ujęciu? Wiele pytań zostaje otwartych.
Żyje się tylko dwa razy (1967)
Na koniec zapowiadany we wstępie koci bohater, czyli pupil Blofelda, który kiepsko zniósł eksplozję na planie (i trudno mu się dziwić). W efekcie, zamiast trzymać w rękach majestatyczne stworzenie dodające mu powagi, Blofeld zmaga się z wściekłym, wyrywającym się zwierzakiem, który z całą pewnością zdążył mu wbić pazury głęboko w ramiona zanim reżyser oznajmił koniec sceny. Wyrazy uznania dla Donalda Pleasence’a, który nawet się nie skrzywił w obliczu zaistniałej sytuacji, choć nie wykluczam, że po skończonej scenie rzucił kilka przekleństw (mam nadzieję, że nie kota).
Jak zwykle, zachęcam do przesyłania własnych propozycji wpadek w komentarzach i za pośrednictwem maila lukasz.budnik@film.org.pl. Kolejny odcinek już za tydzień!