WES ANDERSON. Facet z Rushmore.
Pociąg do Darjeeling / Darjeeling Limited (2007)
Po raczej zimnym przyjęciu „Podwodnego życia ze Stevem Zissou” Anderson usunął się w cień. Ten fakt zaniepokoił członków amerykańskiej kapeli Steely Dan (w pewnych kręgach zespół uważany jest za kultowy, na scenie od lat siedemdziesiątych), którzy, z nutką ironii, wystosowali list, w którym sprzeciwili się artystycznemu wycofaniu Andersona. Zespół zaoferował mu nawet pomoc przy tworzeniu soundtracku kolejnego filmu. Anderson ostatecznie nie skorzystał z ich pomocy, ale już w rok po liście oddał pod osąd widzów kolejną historię o rodzinie, która usiłuje się ze sobą porozumieć.
Tym razem bohaterami filmu są Peter, Francis i Jack, trzej bracia, którzy nie widzieli się od pogrzebu ojca. Panowie spotykają się na pokładzie luksusowej kolei, która przemierza Indie. Żona Petera spodziewa się dziecka, mężczyzna nie jest jednak gotowy na odpowiedzialność, boi się o przyszłość z kobietą. Jack jest nastawiony wrogo niemal do wszystkiego. W dodatku, wciąż nie może pogodzić się z rozstaniem z dziewczyną. Francis wygląda tak, jakby uciekł ze szpitalnej sali. Jego twarz jest silnie opuchnięta, a głowa zabandażowana w dość oryginalny sposób. Podróż do Indii traktuje on jako drogę do duchowej przemiany całego rodzeństwa. Cała trójka stawia sobie za cel odnalezienie matki, która znajduje się ponoć w jednym z indyjskich klasztorów.
„Pociąg do Dajreeling” stylistycznie nieco różni się od trzech poprzednich filmów Andersona. Widać w nim inspiracje twórczością innych reżyserów (film dedykuje Satyajitowi Rayowi) oraz fascynację wschodem. Nie zmienia to jednak faktu, że film porusza kwestie charakterystyczne dla kina Amerykanina. Ponownie w centrum opowieści znajduje się rodzina, która przez lata nie potrafiła się porozumieć, ale powoli zaczyna rozumieć, że porozumienie jest po prostu konieczne. Peter, Francis i Jack to typowi bohaterowie świata Andersona, z ich wszystkimi wadami, zaletami i ekscentryzmami. Ponownie mamy również do czynienia z oryginalnym zastosowaniem muzyki.
Mimo tego, w „Pociągu do Darjeeling” coś mi nie gra. To nie jest film zły, choć w moim osobistym „andersonowskim rankingu” umieściłbym go na końcu stawki. Produkcja wciąż warta obejrzenia, ale zdecydowanie mniej angażująca, aniżeli pozostałe filmy reżysera.
Warto wspomnieć również o tym, że przy okazji „Pociągu do Darjeeling” Anderson nakręcił krótkometrażowy „Hotel Chevalier”, który rozjaśnia wątek „rozstaniowej” traumy Jacka. W rolę byłej partnerki najbardziej wąsatego z braci wciela się Natalie Portman. Film można potraktować jako prolog pełnego metrażu.
Fantastyczny Pan Lis / Fantastic Mr. Fox (2009)
„Fantastyczny Pan Lis” jest pierwszą fabularną animacją Andersona. Nie znaczy to jednak, że reżyser wcześniej nie eksperymentował z tym medium. Wystarczy przypomnieć sobie podwodne sekwencje z filmu o kapitanie Zissou, aby zauważyć, że Anderson od dawna miał na celowniku animację poklatkową. Zresztą, zarówno przy jednym, jak i przy drugim filmie współpracował on z Henrym Selickiem, czyli specem od tego typu kina (na koncie Selicka chociażby „Miasteczko Halloween”, czy „Koralina”).
Podobne wpisy
Film opowiada historię lisiej rodziny, która zamieszkuje niebezpieczne tereny zlokalizowanie nieopodal ludzkiej farmy. Głową rodziny jest tytułowy Pan Lis, znany również jako Jack. Dom dzieli on z synem (Ashem) oraz żoną (Felicity). Grono domowników powiększa się w momencie, gdy – ze względu na chorobę ojca – do stada dołącza Krisstoferson, czyli niezwykle sprawny członek lisiej rodziny będący rówieśnikiem Asha. Pomiędzy chłopcami pojawiają się tarcia, które schodzą jednak na dalszy plan w momencie, gdy zmęczony ciągłymi kradzieżami farmer wytacza wojnę zwierzętom podkradającym żywność z jego gospodarstwa.
Scenariusz „Fantastycznego Pana Lisa” oparty jest na dziecięcej książce Roalda Dahla. W przypadku Andersona ciężko mówić jednak o adaptacji. Reżyser wyraźnie przesuwa książkowe akcenty w taki sposób, aby na pierwszy plan wydobyć fragmenty powieści, które wpisują się w jego sferę zainteresowań. O ile w opowieści Dahla na pierwszym planie znajduje się walka pomiędzy zwierzętami, a farmerem, to w filmie ustępuje ona relacjom, jakie łączą Lisa z jego rodziną. Tytułowy bohater łączy w sobie dwa porządki. Z jednej strony chce dobra swojej rodziny, z drugiej wciąż pragnie być dzikim zwierzęciem, które – niczym nieskrępowane – poluje gdzie chce i kiedy chce. Rodzina, niezwykle ważna dla Lisa, uniemożliwia mu dawne eskapady, zmuszając go tym samym do odnalezienia się w nieco innym świecie. Ponad to, Anderson silnie skupia się na wątku relacji na linii syn – ojciec. Ash nieustannie zabiega o akceptację ojca i stara się udowodnić mu swoją wartość.
„Fantastyczny Pan Lis” jest doskonały w każdym aspekcie. Animacja stoi na najwyższym poziomie, a dubbing jest niesamowity (w tle m.in. George Clooney, Meryl Streep, Willem Dafoe, czy – bardziej po andersonowemu – Bill Murray, Jason Schwartzman i Owen Wilson). Na łopatki kładzie soundtrack stworzony przez Desplata i Jarvisa Cockera (oryginalne kompozycje wzbogacone są oczywiście charakterystycznymi dla Andersona rockowymi numerami). Tym, co cieszy w filmie najbardziej jest jednak wyraźny podpis twórcy, który nie daje zdominować się nowemu stylowi pracy (animacja, scenariusz adaptowany). „Fantastyczny Pan Lis” to cały Wes Anderson, tyle że w lisiej skórze.
Najnowszy film Andersona, Kochankowie z Księżyca (Moonrise Kingdom), właśnie dziś wchodzi do polskich kin i właśnie z tego powodu zostaje pominięty w „artykułowej” wyliczance. Wkrótce na stronie pojawi się oddzielna recenzja, do której przeczytania serdecznie zapraszam. Na ten moment wspomnę jedynie o tym, że ocena będzie pozytywna, a Anderson trzyma formę. I oby tak dalej, ponieważ facet robi naprawdę niezwykłe kino.
A na zakończenie bonus w postaci reklam wyreżyserowanych przez Andersona [KLIK]. Trzeba przyznać, że jego spoty znacząco odstają od tego, co na co dzień serwują nam stacje telewizyjne.