search
REKLAMA
Artykuł

WES ANDERSON. Facet z Rushmore.

Filip Jalowski

30 listopada 2012

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Genialny klan / Royal Tenenbaums (2001)

Scenariusz do swojego trzeciego filmu fabularnego Anderson ponownie napisał z pomocą Owena Wilsona, który pomagał mu zarówno przy „Trzech facetach z Teksasu”, jak i „Rushmore”. Tym razem na planie zgromadziła się prawdziwa śmietanka amerykańskich aktorów. Obok Wilsona i Murraya, przed obiektywem kamery stanęli Danny Glover, Gwyneth Paltrow, Anjelica Huston, Ben Stiller i Gene Hackman. Efekt? Piorunujący!

Na rodzinę Tenenbaumów składa się trójka dzieci (Chas, Margot i Richie) oraz rodzice, Royal i Etheline Tenenbaumowie. Chas zaczął odnosić sukcesy na rynku nieruchomości na długo przed momentem, kiedy pod jego nosem wykiełkował pierwszy włos. Margot już w wieku trzynastu lat stała się renomowaną autorką sztuk teatralnych. Richie przed ukończeniem siedemnastego roku życia został sklasyfikowany jako druga rakieta świata w prestiżowym rankingu tenisa ziemnego. Słowo „sukces”, w przypadku dzieci Tenenbaumów, to za mało, aby opisać ich osiągnięcia. Genialna trójka od najmłodszych lat znajdowała się w centrum zainteresowania mediów i topowych pracodawców.

Mimo niezwykle udanego startu w dorosłość Tenenbaumowie nie wyrośli na szczęśliwych ludzi. Chas nabawił się zespołu nerwic, które zaczął przenosić na swoje pociechy. Margot zdecydowała, że prawdziwe życie toczy się w wannie, przy telewizorze i paczce papierosów, a Chas (w wyniku załamania nerwowego) postanowił spakować rakiety i udać się na rejs dookoła świata. Traumą, która nęka każdego z członków rodzeństwa jest brak prawdziwej rodziny, a w szczególności ciągła nieobecność ojca, który po separacji z matką opuścił dom rodzinny. Po ponad dwudziestu latach od czasów dziecięcych sukcesów rodzeństwa Royal Tenenbaum postanawia odzyskać swoją rodzinę. Jego powrót doprowadza do ponownego skrzyżowania się dróg Margot, Chasa i Richiego, którzy przez długi czas zdawali się ignorować swoje istnienie.

„Genialny klan” jest prawdopodobnie jednym z najbardziej osobistych filmów Andersona, czy może inaczej, filmem, w którym jego przeszłość jest najbardziej namacalna. Separacja Tenenbaumów oraz silnie emocjonalna reakcja dzieci, która staje się jej efektem, bezpośrednio odnosi się do doświadczeń reżysera. Etheline (matka Tenenbaumów), podobnie jak matka Andersona, jest archeologiem. Margot, podobnie jak Anderson, od najmłodszych lat pisze sztuki teatralne. Podobnych nawiązań można znaleźć dużo więcej.

Film o Tenenbaumach, podobnie jak „Rushmore”, idealnie wpisuje się w stylistykę Andersona. Pełno w nim ekscentrycznego humoru, nostalgii i nadziei. Rodzinna tragedia zilustrowana jest przy użyciu pastelowych barw, niekonwencjonalnych ujęć (ze statycznymi zbliżeniami na twarze bohaterów na czele) oraz podkładu muzycznego, który pozornie zupełnie nie pasuje do opowiadanej historii. Rockowe utwory pochodzące z przedziału 60’s – 90’s współgrają z „Genialnym klanem” tak silnie, że po kilkukrotnym obejrzeniu filmu zapomina się o ich oryginalnym pochodzeniu. Niecodzienność filmu potęguje narracja Aleca Baldwina, który beznamiętnie przedstawia nam kolejne zawiłości rodzinnych relacji i dramatów. Jeden z najlepszych filmów Andersona.

 

Podwodne życie ze Stevem Zissou / Life Aquatic with Steve Zissou (2004)

„Podwodne życie ze Stevem Zissou” po dziś dzień zostaje najgorzej przyjętym filmem Andersona. Zupełnie nie rozumiem, co kierowało krytykami w momencie, kiedy wystawiali filmowi negatywne opinie. W moim odczuciu, „Zissou” jest najlepszym filmem reżysera, a nawet więcej, jednym z najlepszych filmów, które pojawiły się na ekranach po roku 2000. To kwintesencja stylu Andersona, film zrobiony z ogromną pasją i zaangażowaniem.

„Podwodne życie” zadedykowane jest Jacques’owi-Yves’owi Cousteau, czyli słynnemu przyrodnikowi, który poświęcił życie na badanie oceanów i przybliżenie ich ludziom. W życiorysie Zissou (genialna rola Billa Murraya, po prostu mistrzostwo świata) odnaleźć można wiele elementów pochodzących z biografii Francuza. Obaj Panowie zakupili łódź z demobilu i założyli stowarzyszenie, które ma na celu popularyzację i ochronę tego, co kochają. Fragmenty dokumentalnych filmów Zissou są stylizowane na pierwsze produkcje Cousteau (choć, jak to u Andersona, umiejętnie wyolbrzymiają one niektóre wyznaczniki stylu Franucza, czyniąc je nieporadnymi i śmiesznymi). To oczywiście nie wszystkie podobieństwa, ale dalsze wyliczanie mogłoby zdradzić ważne elementy fabuły filmu, więc na tych kilku poprzestanę.

Kapitan Zissou dowodzi nieco zdezelowanym statkiem o nazwie Belafonte. W skład jego załogi wchodzą: Pelé dos Santos, czyli technik, który niemal nieustannie śpiewa piosenki Davida Bowiego zaaranżowane w języku portugalskim pod brzmienie gitary, Klaus Daimler – z pozoru stereotypowy Niemiec kochający rozkazy, w istocie łasy na pochwały ekscentryk, który w Zissou widzi ojca oraz Esteban, czyli prawa ręka kapitana. W trakcie kręcenia kolejnego filmu o podmorskim świecie Esteban zostaje pożarty przez nieznane stworzenie. Będący świadkiem zajścia Zissou opisuje bestię jako rekina jaguarowatego, czyli ogromną rybę ubarwioną w kocie centki. Opinia publiczna odnosi się krytycznie do stanowiska Zissou, zarzucając mu kłamstwo podyktowane celami marketingowymi. Wstrząśnięty pomówieniami oraz śmiercią najbliższego przyjaciela Zissou stawia sobie za cel odnalezienie bestii i wysadzenie jej w powietrze. Akt zemsty ma stać się tematem kolejnego dokumentu. Zissou kompletuje ekipę filmową i wyrusza na poszukiwania.

W trakcie gonitwy za rekinem jaguarowatym akcent filmu zostaje przeniesiony na relacje pomiędzy członkami załogi, a w szczególności pomiędzy Zissou i Nedem, który pojawia się znikąd i podaje się za syna kapitana. Tym samym, w niezwykły hołd dla Cousteau zostaje wplątany wątek typowy dla wszystkich filmów Andersona. Nawet w pogoni za nieznanym, najważniejsza okazuje się być rodzina oraz akceptacja ze strony drugiej osoby.

„Podwodne życie ze Stevem Zissou” posiada kilka magicznych momentów oraz jedną scenę, która stanowi dla mnie kwintesencję kina i dowód na to, że Anderson szczerze kocha medium, w którym pracuje. Zachęcam do jej odnalezienia.

REKLAMA