Czas na ostatnią kategorię: filmy o szczególnych walorach artystycznych. W oczy od razu rzuca się kilka absolutnych klasyków sztuki filmowej. W przestrzeń uniwersum widzów zabiera 2001: Odyseja kosmiczna (1968) Stanleya Kubricka, szczypty humoru dostarczają Dzisiejsze czasy (1936) Charlesa Chaplina, kino drogi reprezentuje La Strada (1954) Federica Felliniego, zaś przygody na Dzikim Zachodzie opowiada Dyliżans (1939) Johna Forda. Nie brakuje absolutnie rewolucyjnych dzieł w historii kina czyli monumentalnego Metropolis (1927) Fritza Linga oraz nowatorskiego operatorsko Obywatel Kane (1941) Orsona Wellesa. Za przedstawiciela kina wojennego natomiast obrano Towarzyszy broni (1937) Jeana Renoira.
Mnie szczególnie cieszy obecność Lamparta (1963) Luchino Viscontiego – reżysera będącego niesłusznie za plecami bardziej uznanego Felliniego, którego Osiem i pół (1964) także przynależy do omawianego zestawienia. Lampart być może cierpi na brak wyraźnego momentu kulminacyjnego, a drugi akt wydaje się nieco rozciągnięty, niemniej jeżeli dzisiaj nadużywany jest termin „epicki”, tak w przypadku dzieła Viscontiego wydaje się on odpowiedni.
Z czasów, gdy w przemyśle filmowym nie było jeszcze dźwięku, umieszczono na liście Napoleona (1927) Abela Gance’a oraz młodszy o pięć lat kultowy horror Nosferatu – symfonia grozy (1922) w reżyserii Friedricha Wilhelma Murnaua, który opierając się na Draculi Brama Stokera, w mojej opinii osiągnął zdecydowanie lepsze rezultaty niż Werner Herzog czy Francis Ford Coppola.
Trzecią kategorię tworzą także Małe kobietki (1933) – dość mało znany, a wart uwagi, dramat kostiumowy George’a Cukora, oraz odtwarzany dzisiaj z dozą sentymentu Czarnoksiężnik z Oz (1939) autorstwa Victora Fleminga. Innym filmem familijnym, a zarazem animacją, jest Fantazja (1940) – jedyne dzieło ze sławetnej wytwórni Walta Disneya. Tytuł, który jest mi obcy z racji niedoświadczenia seansu, to Szajka z Lawendowego Wzgórza (1951) w reżyserii Charlesa Crichtona z gwiazdorską obsadą (Audrey Hepburn oraz Alec Guinness).