W kręgu DIABELSKIM. 10 nastrojowych FOLK HORRORÓW
7. Kult (1973), reż. Robin Hardy
ang. The Wicker Man
Kino, można by rzec, kultowe. Powieść Davida Pinnera Ritual (1967) miał ekranizować Michael Winner, a postać pierwszoplanową miał zagrać John Hurt. Nic jednak z tego nie wyszło. Prawa do książki wykupił Christopher Lee, który szukał dla siebie czegoś odmiennego od ról hammerowskich, wampirycznych i tym podobnych. Próbował namówić Anthony’ego Shaffera do napisania adaptacji, ale ten wykorzystał materiał źródłowy bardzo swobodnie, w wyniku czego nazwisko pisarza nie pojawia się w napisach. Mimo to, a może właśnie dlatego, powstało oryginalne i zaskakujące dzieło, obok którego trudno przejść obojętnie. Niezwykła forma, w której okultyzm i folklor łączą się z musicalem, to zasługa reżysera Robina Hardy’ego, cenionego realizatora filmów reklamowych i edukacyjnych. Co ciekawe, po trzydziestu latach wydał inspirowaną filmem książkę Cowboys for Christ (2006), na podstawie której nakręcił The Wicker Tree (2011). Do dziś pozostaje jednak znany jako reżyser jednego filmu. Niczego wartościowego prócz Kultu nie nakręcił.
Protagonistą został Edward Woodward, angielski aktor teatralny i telewizyjny, będący wówczas po sukcesie serialu Callan (1967–72), gdzie zagrał agenta brytyjskiego kontrwywiadu. W Kulcie wcielił się w postać pobożnego sierżanta policji, który przybywa do wioski Summerisle położonej u wybrzeży Szkocji, by przeprowadzić śledztwo w sprawie zaginięcia dwunastoletniej dziewczynki. To, co zobaczy wpłynie negatywnie na jego samopoczucie. Panująca tu demoralizacja młodzieży i odrzucenie reguł katolickiego państwa na rzecz celtyckiego kultu religijnego bulwersują przybysza. Praworządny bohater jest zaniepokojony, widz również, bo gdy chodzi o religię sprawa jest trudna. Z pewnością część widzów bliższa jest postawie odrzucającej hipokryzję i obłudę świata katolickiego, wtedy kult praktykowany w wiosce będzie symbolem wolności i równowagi. Film jest świetną wariacją na temat zderzenia dwóch kultur. Takie zderzenie odmiennych norm i obyczajów ma bardzo ścisły związek z nowożytną historią Anglii. Będąca potężnym imperium kolonialnym Anglia niejednokrotnie spotkała się z pogańskimi rytuałami.
Lord Summerisle to jeden z ciekawszych czarnych charakterów w historii kina i jedna z najbardziej rozpoznawalnych ról Christophera Lee, który zgodził się ją zagrać za darmo. U jego boku wystąpiły trzy zmysłowe blondynki, frywolne i zdradliwe anielice: Diane Cilento, Ingrid Pitt, Britt Ekland. Pierwsza z wymienionych była żoną Seana Connery’ego, a po latach poślubiła Anthony’ego Shaffera, scenarzystę omawianego obrazu i zarazem brata bliźniaka Petera Shaffera, autora Amadeusza (1984). Surrealną, psychodeliczną atmosferę uzyskano dzięki ekspresywnym zdjęciom sześćdziesięcioletniego operatora Harry’ego Waxmana i rozbudowanej, bogatej ścieżce dźwiękowej autorstwa Paula Giovanniego, wykonywanej przez folkrockowy zespół Magnet. Wiklinowy człowiek z bardzo przewrotnej i zaskakującej sceny finałowej został zainspirowany ilustracją nieznanego grafika, pochodzącą z elaboratu Ayletta Sammesa Britannia antiqua illustrata (1676).
8. Córka dla diabła (1976), reż. Peter Sykes
ang. To the Devil a Daughter
Podobne wpisy
Ostatni kinowy horror wytwórni Hammer. Oceniany na ogół bardzo krytycznie, więc o rozczarowaniu nie ma mowy. Przeciwnie – seans może okazać się pozytywnym zaskoczeniem, jeśli nie ma się wygórowanych oczekiwań. Filmem, który w tym zestawieniu ustąpił miejsca obrazowi Petera Sykesa, jest Narzeczona diabła (1968) Terence’a Fishera. Jedną i drugą produkcję łączy nazwisko pisarza Dennisa Wheatleya, który zmarł w 1977 roku i zdążył obejrzeć obie adaptacje. W filmie Fishera Christopher Lee zagrał pozytywną postać, u Sykesa wrócił jednak do tego, w czym był najlepszy – odgrywania charakterów demonicznych, dwulicowych, bezwzględnych. Jego antagonistą był hollywoodzki weteran Richard Widmark, a ofiarą niespełna piętnastoletnia Nastassja Kinski, która ze względu na nieciekawą sytuację finansową zgodziła się wystąpić nago. Jej rola w tym filmie nie jest doszlifowana, brak doświadczenia mocno obniżył jakość kreacji. Dopiero po ukończeniu tego horroru – za namową Romana Polańskiego – zaczęła uczęszczać do szkoły aktorskiej. I już pod koniec dekady potrafiła stworzyć pełnokrwistą kreację (Tess, 1979).
Brak gotyckiego klimatu, jaki charakteryzował najsłynniejsze produkcje Hammera, może być uważany za podstawową słabość filmu, gdyż z tego powodu trudno go uznać za godne zwieńczenie działalności popularnej niegdyś wytwórni. Moim zdaniem plusem jest właśnie to, że filmowcy nie próbują na siłę uszczęśliwiać wiernych fanów Hammera, lecz wykraczają poza schemat, portretując z finezją i ekstrawagancją świat okultystów, upiornych kapłanów i magicznych rytuałów. „W świetle wszystko kwitnie i owocuje. W ciemności rozkłada się i ginie. Dlatego musimy kierować się naukami Panów Światła” – tak głosi motto pierwowzoru literackiego i filmu. Panem Światła był David Watkin, ceniony operator brytyjski (Oscar za Pożegnanie z Afryką), artysta o dobrym guście malarskim, umiejętnie korzystający z miękkiego oświetlenia. Wykreował sporo skutecznych ujęć, które – mimo braku tonacji gotyckiej – pomagają utrzymać zainteresowanie. Scenarzysta Christopher Wicking – autor innego niedocenianego folk horroru, Cry of the Banshee (1970) z Vincentem Price’em – uważał, że powieść Wheatleya jest słaba i przerobił historię w taki sposób, aby była bardziej wciągająca, niemoralna, podszyta szaleństwem i strachem.
9. Alucarda (1977), reż. Juan López Moctezuma
hiszp. Alucarda, la hija de las tinieblas / amer. Sisters of Satan
Prawdziwy klejnot „kina podziemnego” – szarpiący nerwy, perwersyjny, piekielnie gwałtowny. Zainspirowany opowiadaniem Carmilla (1872) Josepha Sheridana Le Fanu, której tytułowa bohaterka była wampirzycą o homoseksualnych skłonnościach. W filmie meksykańskiego reżysera Juana Lópeza Moctezumy nie brakuje scen wampirycznych, ale to jednak kino złożone z bardzo wielu elementów. Obrzędy liturgiczne, egzorcyzmy, świętokradztwa, orgie – można być albo zdegustowanym, albo czerpać perwersyjną przyjemność. Ekstremalna przemoc miesza się z dzikim erotyzmem, średniowieczna katolicka mentalność z buntowniczą antyklerykalną koncepcją. W niektórych kręgach film jest znany pod tytułem Inferno (Piekło) i to jest dobry tytuł – na ekranie panuje piekielny chaos, jakby taśmę filmową opętał diabeł.
W sferze wizualnej to również majstersztyk. Surrealizm, gotyk, barokowy przepych, klasycyzm i nowoczesność – takie bogactwo pozwala zapomnieć, że mamy tu prawdopodobnie do czynienia z tanią, skromną produkcją, nieaspirującą do bycia klasykiem. Operator Javier Cruz Ruvalcaba zastosował mnóstwo wyrafinowanych pomysłów, by ta opowieść przemawiała do widza w sposób ciekawy, obrazowy i pasjonujący. Warstwa wizualna doskonale koresponduje z szaloną fabułą, czerpiącą pomysły nie tylko z dziewiętnastowiecznej literatury grozy, ale także filmów Luisa Buñuela, Kena Russella, brytyjskich i amerykańskich horrorów satanistycznych. O zwykłej podróbce nie ma jednak mowy, lecz o kreatywnej wariacji na temat okultyzmu. Na czele obsady Claudio Brook i Tina Romero, którzy odegrali role podwójne, czego trudno się domyślić, oglądając film. Alucarda, córka ciemności (dosłowne tłumaczenie hiszpańskiego tytułu) to jedna z tych produkcji, o których bez cienia przesady można powiedzieć, że dzisiaj takich filmów już się nie robi.
10. Wąż i tęcza (1988), reż. Wes Craven
ang. The Serpent and the Rainbow
Wesa Cravena przedstawiać nie trzeba, jest niekwestionowanym mistrzem horroru. Ale Wąż i tęcza, po mieszanych reakcjach krytyki i chłodnym przyjęciu przez publiczność, jest produkcją dla wtajemniczonych. Warto go znać, by wiedzieć, że nawet film o zombie może być oparty na faktach. Antropolog Wade Davis prowadził badania etnograficzne na terenie Haiti dotyczące obrzędów voodoo. Odkrył, że zombiefikacja jest możliwa. Wystarczy dmuchnąć w twarz proszkiem, który paraliżuje człowieka na wiele godzin. Taka osoba wygląda wtedy na martwą, nawet doświadczony lekarz potwierdziłby zgon, jednak pogrzeb byłby przedwczesny. Po przebudzeniu to nie byłby już ten sam człowiek. Proszek zawiera silną neurotoksynę i halucynogen, powoduje amnezję i delirium. Wade Davis swoje przeżycia opisał w książce Wąż i tęcza (1985). Sprzedał do niej prawa, mając nadzieję, że film nakręci Peter Weir, obsadzając Mela Gibsona w roli głównej.
Historią zainteresował się twórca Koszmaru z ulicy Wiązów (1984), który jest jednak daleki od realistycznego stylu Petera Weira. Książkę potraktował tylko jako źródło inspiracji, reporterską relację przerobił na efektowny psychodeliczny horror, zaś pospolitego naukowca Wade’a Davisa zamienił na dynamicznego śmiałka Dennisa Alana (bardzo dobra rola Billa Pullmana, chyba jedna z najlepszych w jego karierze). Elementy fantastyczne posłużyły do zobrazowania szalonych halucynacji, ale podobnie jak w serii o Freddym Kruegerze koszmary przenikają do rzeczywistości. Craven wyraźnie podkreśla, że nie tylko halucynogeny mają wpływ na pracę ludzkiego umysłu, ale i tutejszy folklor, czyli haitańska magia. Trudno więc traktować tę produkcję jako realistyczny thriller o prawdziwych ludzkich dramatach. Jednak przekaz jest mocny i sugestywny – postaci zombi nie należy się bać, ale przerażające jest to, że każdy może się przeobrazić w zombi.
korekta: Kornelia Farynowska